W Polsce czuję się jak w domu! – wywiad z Jaume Cabré
Ponownie zachwyca polskiego czytelnika podróżą po niezwykłej Katalonii. W „Głosach Pamano” odsłania dramatyczną historię hiszpańskiej wojny domowej i odkrywa tajemnice nie tylko czasów generała Franco, ale i współczesnych mieszkańców Pallars. W swej książce Jaume Cabré stawia pytania o pamięć, tożsamość i wiarę, na które nam udzielił odpowiedzi.
Milena Buszkiewicz: Czy to prawda, że przechadza się Pan po cmentarzach w poszukiwaniu nazwisk bohaterów swoich powieści?
Jaume Cabré: Skądże! Owszem, tak było, kiedy pracowałem nad powieścią „Głosy Pamano”; na cmentarzach w Pirenejach oswajałem się z lokalnymi nazwiskami, żeby uprawdopodobnić moje postaci. Ale poza tą szczególną sytuacją nie mam zwyczaju przechadzać się po cmentarzach. Oczywiście, kiedy już się znajdę w takim miejscu, czytam nazwiska i daty… i myślę o ludziach, trochę tak jak Jaume Serrallac, postać z powieści.
Czy właśnie w ten sposób wpadł Pan na pomysł głównej bohaterki Tiny i fabuły „Głosów Pamano”?
Niezupełnie, ponieważ Tina nie pochodzi z tamtych stron. Dopiero jak zaczęła się kształtować postać Oriola, potrzebna mi była perspektywa aktualna, ktoś, kto w samej powieści upomni się o tego nauczyciela. I w ten sposób pojawiła się współczesna nauczycielka.
Podjął się Pan napisania powieści o bardzo bolesnym dla Pana kraju czasie panowania Franco. Jak bardzo bliski jest Panu ten temat z punktu widzenia Katalończyka i po prostu człowieka?
Ważne są oba punkty widzenia. Ten czas był bolesny dla mnie jako Katalończyka, ponieważ dyktatura po klęsce republiki była w Katalonii bardzo restrykcyjna. Ale, podobnie jak w większości tematów, jeśli się nie zastosuje perspektywy uniwersalnej, punktu widzenia zwykłego człowieka, można popaść w zaściankowość i lokalizm. Dramat nie polega na tym, że postaci są Katalończykami, są po prostu ludźmi.
Tina za wszelką cenę chce ujawnić prawdę na temat Oriola, partyzanta uznanego za faszystę. Czy podobny cel przyświecał Panu ? próba odkrycia historii raz jeszcze?
Zależało mi na tym, żeby przypomnieć, że historię piszą zwycięzcy, dlatego bardzo często prawda schodzi na plan dalszy, zmanipulowana w imię interesów politycznych czy ekonomicznych.
Jak obecnie myśli się w Hiszpanii o czasie wojny domowej? Ludzie szybko zapominają?
Nie, nie zapominają. Nadal to wszystko pozostaje w pamięci, mimo że prawie wszyscy bezpośredni uczestnicy wydarzeń już nie żyją. Przede wszystkim dlatego, że w Hiszpanii po śmierci Franco mieliśmy wszystko zacząć od zera. Dlatego zwycięzcy nie ponieśli odpowiedzialności za swoje zbrodnie, nadal pozostają bezkarni, a ukarani zostali tylko ci, którzy wojnę przegrali. Nadal nic się w tej sprawie nie zmieniło. To nie było dobre rozwiązanie. Frankiści mogli bez problemu się przefarbować, niektórzy nawet nie wycofali się z polityki…
Łatwo wypaczyć pamięć? Czy to nie przerażające, kiedy pomyślimy o tym, jak inni mogą nas fałszywie zapamiętać?
Właśnie dlatego, że to takie przerażające, napisałem tę powieść…
W Pana książkach pamięć i tożsamość są nierozerwalne. Bohaterowie przedstawiani są także nazwami swoich domów, nazwiskami rodowymi; ich tożsamość to tożsamość ich dziadków, ich rodzin. Czy Katalończycy i Hiszpanie przykuwają tak dużą wagę do przeszłości? Czy dla Pana jest znaczące, gdzie i w jaki sposób sięgają Pana korzenie?
Zwyczaj przedstawiania się imieniem, nazwiskiem, nazwą domu i miejscowości występuje tylko w Pallars, w tej części Pirenejów, gdzie rozgrywa się akcja. Tamtejsi ludzie utożsamiają się w sposób organiczny z miejscem urodzenia.
Ja, podobnie jak wszyscy, naturalnie przywiązuję wagę do swoich korzeni. Nie widzę w tym nic wyjątkowego.
Porusza Pan również wątek religijny. Hiszpania, podobnie jak Polska, jest krajem katolickim, ale z Pana książki przemawia sceptycyzm, kiedy mówi Pan o wierze. Kupowanie beatyfikacji, korupcja, wiara na pokaz – wszystko to tworzy bardzo bolesny obraz. Jaki jest Pana stosunek do religii?
Otrzymałem wychowanie religijne i posiadam kulturę religijną. Szanuję religie, ale nie jestem wierzący. Staram się nie uprawiać demagogii, kiedy pojawia się temat Kościoła; co najwyżej używam ironii. Ale niczego nie zmyślam.
„Głosy Pamano” zostały wydane dziesięć lat tamu, na ich podstawie powstał dwuczęściowy film. Czy od tego czasu zauważył Pan zmianę w postrzeganiu historii? Czy literatura i sztuka mogą przywrócić ludziom świadomość?
Kiedy byłem młody, byłem w tej kwestii optymistą. Teraz wątpię w skuteczność sztuki jako narzędzia przemian społecznych. Ale mimo wszystko uważam, że osoby wrażliwe, kulturalne mają większe możliwości, by nie stać się zagrożeniem dla innych… Również muszę przyznać, że niektóre obrazy, utwory muzyczne, wiersze… zmieniły coś w moim życiu. Chciałbym, żeby moje powieści potrafiły skłonić czytelnika do refleksji.
Pana bohaterowie są bliżej śmierci niż życia. Już sam tytuł w pewien sposób jest synonimem śmierci.
Książka jest dedykowana tym, którzy usłyszeli głos Pamano, ale też pozostałym postaciom, całemu ludzkiemu uniwersum książki. To swego rodzaju memento, że wszyscy (również ja i czytelnicy) wcześniej czy później przejdziemy przez próg śmierci.
Pisze Pan: „słowa, jakie wykuwamy na nagrobkach, to historia życia człowieka w pigułce”, a słowa są wykuwane na nowo, tablice zmieniane, tak jak zmieniana jest historia. Czy skuwanie tablic jest autentycznym zabiegiem?
Za czasów dyktatury Franco przeprowadzona została akcja zmiany nazw we wszystkich miejscowościach w Hiszpanii. W przypadku Katalonii dodatkowo jeszcze wymazano nazwiska, które mogły się kojarzyć z historią regionu, ważne dla miejscowej kultury i polityki. Ulice otrzymały za patronów działaczy zasłużonych dla reżimu. Tak chyba postępuje każda dyktatura, prawda? Po śmierci Franco powoli, ale konsekwentnie wszystkie miejscowości przywróciły dawne nazwy ulic i placów. Nadawanie imion świadczy o władzy kogoś, kto może sobie na to pozwolić. Ochrzcić na nowo ulicę czy plac to symboliczne objęcie panowania w tym miejscu. A przy okazji demonstruje się władzę nad Historią.
Czy podczas poszukiwań odnalazł Pan jakiś wyjątkowo przejmujący napis? Czy podążył Pan śladem tej historii?
Najchętniej podążyłbym śladem wszystkich ludzi spoczywających w takich miejscach, ale to nie jest możliwe.
Chciałabym powrócić jeszcze do bohaterów książki. Jej główni bohaterowie to tak naprawdę bohaterki, postaci kobiece, w pewien sposób niezwykle silne i słabe zarazem. Czy udało się Panu spotkać kobietę podobną do Elisendy, tak waleczną, silną i władczą?
Kiedy przed publikacją dałem książkę do przeczytania paru zaufanym czytelnikom z Pallars, dowiedziałem się od nich, że w rejonie, gdzie toczy się akcja powieści, była taka właśnie dziedziczka, dysponująca podobną władzą i wpływami jak Elisenda… Już nie żyła. Wcześniej o niej nie słyszałem, ale wielu czytelników uważa, że się nią inspirowałem.
„Głosy Pamano” mają specyficzną konstrukcję, podobnie jak Pana poprzednie książki. Łączy Pan bezpośrednio narracje i dialogi pochodzące z różnych fabularnych światów. Czasem na pierwszy rzut oka nie widać, gdzie kończy się, a gdzie zaczyna nowy głos, gdzie przebiegają wypowiedzi, a gdzie myśli czy słowa innej postaci. Taki zabieg wymaga od czytelnika dużej czujności. Ale jak wygląda to od strony pisarza?
Ten zabieg wynika z chęci opowiedzenia o wszystkim na raz; to próba pisarstwa, że tak powiem, trójwymiarowego. Chcę ułatwić czytelnikowi bezproblemowe poruszanie w powieściowym czasie i przestrzeni. Oczywiście, to wymaga dużej czujności, ale czytelnicy udowodnili, że nie boją się podjąć tego wyzwania, wręcz przeciwnie.
„Wyznaję” zostało bardzo dobrze odebrane w Polsce: czytelnicy piszą do Pana listy, czasami nawet przyjeżdżają specjalnie po autograf do Barcelony. Ponoć najgrubszą teczkę wycinków na Pana temat i największą ilość zapytań odnośnie wywiadów dostał Pan z Polski.
Nie liczyłem, ale faktycznie polskie dossier jest niezwykłe, imponujące. Jestem bardzo wdzięczny polskim czytelnikom i dziennikarzom. W Polsce czuję się jak w domu.
Przepytywała: Milena Buszkiewicz
Przełożyła: Anna Sawicka
Kategoria: wywiady