Nie da się pisać bez obsesji – wywiad z Brigitte Giraud, laureatką Nagrody Goncourtów za „Żyć szybko”

15 marca 2024

Żyć szybko, kochać mocno i nie umierać – tak niektórzy próbują zaklinać tytuł słynnego evergreena. Niestety dla nich, u źródła powieści Brigitte Giraud znajduje się osobista tragedia, która przerwała intensywny czas przeżyć i emocji w najbardziej brutalny sposób. Uhonorowane Nagrodą Goncourtów „Żyć szybko” to opowieść o splocie przypadków, warunków i zbiegów okoliczności, nakazującym francuskiej pisarce szukać odpowiedzi na mnożące się pytania o siłę przeznaczenia.

Sebastian Rerak: Kiedy ostatni raz zadała sobie pani pytanie: „Co by było, gdyby…”?

Brigitte Giraud: Nie potrafię odpowiedzieć… Zdarza mi się to na przykład, kiedy wymieniam bilet kolejowy.

Pytam, ponieważ „Żyć szybko” w błyskotliwy sposób bada alternatywne scenariusze. Można by uznać, że jest pani nimi autentycznie zafascynowana.

Przed wypadkiem w ogóle nie zastanawiałam się nad przeznaczeniem. Dopiero on mnie do tego skłonił. Nie miał wyraźnej przyczyny, więc starałam się go przeanalizować, żeby jakoś to wszystko zrozumieć. Kiedy wreszcie uważnie przyjrzałam się rzeczywistości, zdałam sobie sprawę z tego, że w tygodniach poprzedzających wypadek nic nie szło zgodnie z planem: nasze życie obfitowało w nieregularności, niepokojące przypadki, dziwne zbiegi okoliczności i różnorakie znaki. Najpierw mnie to zaintrygowało, a potem zamieniło się w obsesję.

Drobiazgowość, z jaką śledzi pani wydarzenia poprzedzające osobistą tragedię, sugerują, że cały ten proces był bolesny, że rozdrapywał stare rany. Czy istotnie?

Nie, nie mam poczucia, że rozdrapywałam rany z przeszłości. Wręcz przeciwnie, starałam się przeorganizować przeszłość, rozłożyć ją na czynniki pierwsze, a potem złożyć na nowo. Nie jest to rozdrapywanie ran, raczej próba spojrzenia na przeszłość z innej perspektywy. Zmiana punktu widzenia i kąta patrzenia na to, co się stało.

Mówi się niekiedy o „okrutnym losie” i wygląda na to, że jego zrządzenie tamtego czerwca 1999 roku faktycznie było okrutne. Wszystko, co działo się wcześniej, a co opisuje pani w książce, składało się chyba na wyjątkowo szczęśliwy czas?

Tak, miesiące i lata poprzedzające wypadek były pełne energii, wszystko miało sens. Świat wydawał nam się spójny i oczywisty, życie było lekkie, niosły nas pragnienia i miłość. Zakup domu do remontu to chyba najlepszy przykład wiary w przyszłość i pragnienia, żeby coś stworzyć.

„Żyć szybko” pełne jest odniesień do muzyki. Wydaje się, że wciąż darzy pani wielką pasją piosenki, jakich słuchaliście w tamtym czasie. Czy czuje pani że wciąż bije w niej – by zacytować Lou Reeda – rock’n’rollowe serce?

Tak, nigdy nie przestałam interesować się muzyką. Ciągle odkrywam nowe trendy i zespoły, często chadzam na koncerty. Szczególnie cenię sobie właśnie słuchanie muzyki na żywo. To właśnie na koncercie czuję, że jestem na swoim miejscu, że żyję pełnią życia.

Wiele zmieniło się od epoki opisywanej w powieści. Od drapieżnej gentryfikacji po prosty fakt, że ludzie nie przywiązują już takiej wagi do muzyki na fizycznych nośnikach. Czy tamten okres nie jawi się aby – w wielu kwestiach – ostatnim z niewinnych czasów?

Tak, można tak powiedzieć. To były czasy, kiedy każdy zakup poprzedzało pragnienie i wyczekiwanie. Najpierw długo marzyliśmy o albumie, a dopiero potem mogliśmy go zdobyć i wysłuchać. Marzyliśmy, umieliśmy czekać. Wszystkiego brakowało, a rzadkość przydaje rzeczom wartości – piszę o tym w książce. Kiedy już człowiek miał album, słuchał go kilkadziesiąt razy i naprawdę dogłębnie go poznawał. Tak samo było z kinem, literaturą, podróżami. Potrafiliśmy naprawdę skupić się na tym, co robimy, nie przytłaczał nas nadmiar ani chaos. Internet, streaming i media społecznościowe sprawiły, że przedmioty i ludzi da się wymieniać. I spieniężać.

Nazywa pani motocykle „obrzydliwymi owocami galopującej globalizacji”. Czy fani dwóch kółek jakoś zareagowali?

Tak, pierwszy raz na moich spotkaniach autorskich pojawili się motocykliści. Niektórzy przyznali nawet, że jeszcze nigdy nie przekroczyli progu księgarni. Usłyszałam od nich straszne historie o wypadkach, kraksach i żałobie. Wielu potwierdziło, że Honda Fireblade jest śmiertelnie niebezpieczna i nigdy nie powinna zostać dopuszczona na rynek europejski.

Jaka sama pani przyznaje, wśród czytelników „Żyć szybko” nie brak licealistów, którzy też nawiązują z książką emocjonalną więź. Co młodsze pokolenie znajduje w niej dla siebie?

Młodsze pokolenie fascynuje temat ryzyka. Młodość to czas flirtu z niebezpieczeństwem, zwłaszcza w przypadku chłopców, którzy marzą o motorach. To czas budowania własnej męskości, testowania granic (na przykład w kwestii używek). Nastolatki odnajdują się także w temacie przeznaczenia i nieszczęśliwej miłości. To wiek romantycznych uniesień.

Brigitte Giraud w swoim gabinecie.

Czy dzielenie się skądinąd bardzo intymną historią jest doświadczeniem dającym siłę?

Nie, nie sądzę. Żeby w ogóle napisać książkę, musiałam najpierw odzyskać siłę. Energii dodawała mi też świadomość, że moja osobista opowieść rezonuje z historią zbiorową. W przeciwnym razie intymne wyznania w ogóle mnie nie interesują. W pisaniu cenię sobie to, że moja opowieść znajduje oddźwięk w historii Stephena Kinga, królowej Astrid, Paco Rabane’a, Tadao Baby i wielu, wielu innych.

To, co szczególnie ujmuje mnie w „Żyć szybko”, to troska, jaką okazuje pani swojej historii. Odnoszę wrażenie, że traktuje pani siebie z przeszłości jak przyjaciółkę, która zasługuje na to, by ją wysłuchać i zrozumieć.

Próbowałam zrozumieć swoje ówczesne postępowanie, żeby ustalić, czy ponoszę jakąś odpowiedzialność za wypadek. Chciałam zrozumieć, jak powstał łańcuch wydarzeń, a w tym celu musiałam szczegółowo przeanalizować wszelkie swoje decyzje. Książka jest opowieścią o obsesji. Moim zdaniem bez obsesji nie da się pisać.

Podobno większość laureatów Gouncourtów woli oprawić czek z nagrodą w ramki, niż go spieniężyć. Czy pani oprawiła swój i czy jest wyeksponowany w honorowym miejscu?

Jeszcze nie miałam czasu się tym zająć. Ostatnio tyle podróżuję po kraju i za granicę, że nawet się nad tym nie zastanawiałam. Wiem, że koperta z czekiem leży na którymś stosie zaległych spraw do załatwienia. Mam to na uwadze.

Tę nagrodę uważa się za absolutnie przełomowe osiągnięcie w karierze wielu autorów. Czy było takim także dla pani?

Miałam to szczęście, że nagroda trafiła do mnie po pięćdziesiątce, kiedy mam w dorobku kilkanaście książek. Gros kariery już za mną, a przebiegała ona w dobrych warunkach. Nagroda Goncourtów bardzo mnie wywindowała, ale na szczęście nie straciłam równowagi. Co nie znaczy, że nic się po niej nie zmieniło – sprzedaż książki niesamowicie wzrosła, tłumaczenia ukazały się w niemal trzydziestu krajach, co zaowocowało wieloma zaproszeniami na wykłady i spotkania autorskie. Niezwykle cieszy mnie, że czytelnicy zagranicą chcą sięgać po moją powieść.

Jednocześnie była pani dopiero trzynastą kobietą uhonorowaną tą nagrodą. Czy to oznacza, że kobiety były (nadal pozostają?) wyłączone ze zinstytucjonalizowanego obiegu literatury?

Tak, we Francji mężczyźni zawsze mieli przewagę, zwłaszcza w literaturze. Dużo łatwiej dochodzić im do władzy, poza tym dawniej kobiety nie mogły studiować, więc pisały rzadko, o ile w ogóle. Sytuacja powoli się zmienia. Teraz wiele kobiet pisze i wydaje książki. Nie można tracić nadziei, społeczeństwo przechodzi powolną transformację.

Pani dorobek nie był wcześniej znany w Polsce, ale jest szansa, że zmieni się to po wydaniu „Żyć szybko”. Mamy więc sporo do odkrycia. Którą z książek poleciłaby pani polskim wydawcom w następnej kolejności i dlaczego?

Najważniejszą dla mnie książką jest „Loup pour l’homme” (dosł. Człowiekowi wilkiem). Bohaterem tej powieści jest młody człowiek (bardzo podobny do mojego ojca), powołany do służby wojskowej w Algierii w 1960 roku. Powieść stawia pytania o francuską obecność w tym afrykańskim kraju. Mój bohater nie chce walczyć z bronią w ręku, więc zostaje sanitariuszem. Trafia do szpitala, gdzie nawiązuje więź z jednym z rannych i próbuje pomóc mu wrócić do życia. To książka o kolonializmie, który dla mnie jest tematem kluczowym.

Przepytywał: Sebastian Rerak
Tłumaczenie: Dorota Malina
fot. główna: Pascal Ito/Flammarion


Tematy: , , , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady