Kafka dostarcza gotowego materiału komiksowego – rozmowa z Davidem Zane’em Mairowitzem o graficznej adaptacji „Procesu”
W wieloletnim dorobku Davida Zane’a Mairowitza znajdziemy utwory prozatorskie, dramaty, scenariusze słuchowisk radiowych i teksty teoretyczno-popularyzatorskie, niemniej bodaj największą popularność zapewniło mu współautorstwo powieści graficznych. Do tych ostatnich należą książki znane już polskiemu czytelnikowi, takie jak „Jądro ciemności – Powieść graficzna” (adaptacja prozy Josepha Conrada z ilustracjami Catherine Anyango) oraz trzy tytuły poświęcone Franzowi Kafce: „Kafka” (biografia pisarza z ilustracjami Roberta Crumba), „Zamek” (ilustrowany przez czeskiego rysownika Jaromíra 99) i wreszcie „Proces”, którego krajowa edycja trafiła niedawno na rynek za sprawą Wydawnictwa W.A.B. Nie powinno zatem dziwić, że naszą rozmowę z amerykańskim pisarzem zamieszkałym we Francji zdominowała twórczość prekursora egzystencjalizmu.
Sebastian Rerak: „Proces” to trzecia powieść graficzna związana z Kafką, której jest pan współautorem, a która ukazała się w Polsce. Już to sugeruje, że twórczość Franza Kafki zajmuje szczególne miejsce w pana życiu.
David Zane Mairowitz: Jestem profesjonalnie związany z Kafką od ponad trzydziestu lat. Nie ukrywam także, że jest on dla mnie wielką inspiracją jako pisarz. W 1993 roku zaproponowano mi stworzenie scenariusza do jego komiksowej biografii. Potem powstały jeszcze dwie powieści graficzne, jak również wystawa „K:KafKa w KomiKsie”, którą po raz pierwszy pokazywano w Stuttgarcie, a następnie także w Gdańsku – jej współkuratorką była moja partnerka, Małgorzata Żerwe. Co ciekawe, wszystko to zaowocowało także powstaniem projektu o nazwie The Kafka Band, czyli zespołu wykonującego utwory z tekstami opartymi na prozie Kafki. Jednym z jego członków jest Jaromír 99, rysownik, z którym współpracowałem przy komiksowej adaptacji „Zamku”, a który jest także znanym muzykiem w Czechach.
Czy Kafka jest oporny na adaptację w komiksowej formie?
Moim zdaniem nie. Po pierwsze, jego oryginalny język był tak naprawdę bardzo prosty. Ludzie często uważają, że jest inaczej, ale jeśli coś było u Kafki skomplikowane, to raczej przekaz. „Kiedy Gregor Samsa obudził się pewnego ranka z niespokojnych snów, stwierdził, że w swoim łóżku zmienił się w gigantycznego owada” – to bardzo prosty i bezpośredni, a przy tym wyrazisty wizualnie język. Po drugie, i zawsze to podkreślam, Kafka miał wielkie poczucie humoru. Wielu jego tłumaczy wydaje się tego nie zauważać lub nie potrafi wydobyć z jego słów komizmu. I wreszcie, jeśli dorastało się, czytając komiksy, to wizja człowieka przemieniającego się w wielkiego insekta nie będzie niczym zaskakującym. (śmiech) To właściwie gotowy komiksowy materiał!
Bodaj największym frazesem ciążącym nad „Procesem” jest przekonanie, że Józef K. był słabym, pokornym człowiekiem, który dał się zmiażdżyć w trybach systemu. Pański K. taki nie jest.
O nie, to wojownik! Opiera się do samego końca, zadaje pytania, stara się dowiedzieć, co tak naprawdę dzieje się dookoła niego. Nie tylko puka do drzwi, ale też je otwiera. Zwłaszcza te, których otwierać nie powinien. To zdecydowanie nie jest postawa biernego człowieka.
Inna obiegowa opinia mówi, że Józef K. walczył z absurdem. Ale czy na pewno? Absurd sugeruje coś przypadkowego i pozbawionego uzasadnienia. Tymczasem K. obcował z siłą, która metodycznie go „wymazywała”.
Owa walka z absurdem jest niewątpliwie uproszczonym sposobem odczytania „Procesu”. Zwłaszcza że każdy z nas musiał kiedyś czekać w nieskończoność w jakiejś instytucji, a ktoś inny opisywał tę sytuację jako „kafkowską”. W rzeczywistości jest to tylko ułamek „Procesu”. W czytaniu Kafki przydatna jest znajomość jego biografii. Ponieważ cały świat, który stworzył, można przetłumaczyć poprzez doświadczenia z jedną osobą – jego ojcem. I możemy to przyjąć za pewnik za sprawą mało znanej książki „List do ojca”, jednego z bardziej niesamowitych utworów poświęconych międzyludzkim relacjom. O ile więc Kafka ubrał swoje doświadczenia w formę uniwersalnego obrazu, ostatecznie ten był odbiciem represyjnej władzy, którą Kafka znał i w cieniu której dorastał.
Brzmi jak psychoanalityczne podejście. To najlepszy sposób na zrozumienie Kafki?
Do pewnego stopnia. (śmiech) Osobiście nie jestem wielkim zwolennikiem podejścia psychoanalitycznego, ponieważ jest ograniczające, a Kafki nie da się ograniczyć. To właśnie brak ograniczeń uczynił Kafkę Kafką! On był kimś, kto siadał do pisania i mógł to robić w nieskończoność. Proszę przypomnieć sobie „Zamek” – Kafka dosłownie padł w środku zdania, napisawszy przeszło czterysta stron. Z pewnością więc nie da się go zamknąć w żadnej szufladzie. To drugi w historii pisarz, jeśli chodzi o listę poświęconych mu opracowań – przebija go jedynie Szekspir. Tak oto każdy stara się interpretować Kafkę na inny sposób. Czytałem wiele książek i esejów na potrzeby własnych badań i zazwyczaj odkrywałem, że są skrajnie ograniczające, zwłaszcza te stricte psychologiczne. Pamiętam jeden tekst, z którego zresztą się naigrawałem – pewien psychoanalityk przekonywał, że motyw próby przejścia przez „wrota prawa” jest odbiciem pragnienia Kafki uprawiania seksu z własną matką. (śmiech) OK, można interpretować to w ten sposób, ale moim zdaniem błędem jest sprowadzanie jednego z najbogatszych i najbardziej płodnych umysłów do tak zawężonej perspektywy.
Powieść graficzna „Proces” została zilustrowana przez Chantal Montellier, bardzo uznaną artystkę w świecie francuskiego komiksu. Zabiegał pan o współpracę z nią?
O tak! Chciałem podejść do tej książki inaczej. Kiedy odkryłem Chantal, uznałem, że spojrzenie na Kafkę z punktu widzenia kobiety będzie właśnie czymś odmiennym. Poza tym jej styl jest bardzo anarchiczny, momentami wręcz chaotyczny. Przeczuwałem, że może się świetnie sprawdzić w tym przedsięwzięciu. Nasz „Proces” powstawał wprawdzie bardzo długo, ale jestem niewymownie szczęśliwy, że mogłem pracować nad nim właśnie z nią.
Jest w nim sporo sennych, surrealistycznych obrazów. Ich wykorzystanie było wspólną decyzją?
Tak. Ilekroć z kimś współpracuję – czy to na polu książek czy teatru – zawsze staram się przekonać, do czego mogę dojść razem z drugą osobą. Nie chcę być kimś, kto wydaje rozkazy. Możemy spierać się o pewne rzeczy, ale ostatecznie doceniam wkład swoich współpracowników. W przypadku „Procesu” wybrałem się nawet do Paryża, aby usiąść z Chantal nad kilkoma stronami. Była to zatem prawdziwa praca zespołowa. Niektóre jej ilustracje zupełnie mnie zaskoczyły, pomimo że znałem już dobrze jej styl. Zresztą gdyby wszystko wyszło tak, jak przewidywałem, to byłbym zawiedziony. Wolę spotkać się z niespodzianką. I tak też się stało!
Znakomicie udało jej się także uchwycić seksualne napięcie, będące ważną częścią „Procesu”.
I twórczości Kafki w ogóle! Seksualne napięcie towarzyszyło mu przez całe życie. Zbyt łatwo nazwać jego relacje z kobietami porażką, ale z pewnością były one skrajnie skomplikowane. To także ważny powód, dla którego chciałem współpracować z kobietą. Jest niewiele artystek komiksowych w porównaniu z liczbą mężczyzn w tej branży. A seksualne fantazje były zawsze istotnym elementem prac Chantal. Znakomicie sprawdziły się także w „Procesie”.
Na kilku kadrach jej Józef K. zaczyna przypominać postać w stylu charakterystycznym dla Roberta Crumba.
To był pomysł Chantal. W jednym miejscu pojawia się zresztą adnotacja, że jest to hołd. Jak pan wie, stworzyłem wraz z Crumbem biografię Kafki, która ukazała się również w Polsce. Crumb jest kimś, kogo wszyscy rysownicy przyjmują za punkt odniesienia od lat 70. I chociaż styl Chantal jest zupełnie odmienny, miała nawet pomysł, aby przez całą książkę rysować Józefa K. na modłę Crumba. Odradziłem jej to, niemniej inspiracja na pewno jest obecna.
Franz Kafka jest autorem, do którego wielu się odwołuje, ale w zasadzie nikt go nie naśladuje.
Zapewne zna pan dobrze autora, który w sensie literackim najbardziej zbliżył się do Kafki. Wie pan, o kim mówię?
O Brunonie Schulzu!
Oczywiście. (śmiech) Kafka rzecz jasna inspirował wielu ludzi, ale był wyjątkowy, jeden na milion. Nigdy nie czytałem nic, co przypominałoby świat, który wykreował. Siadał nocą, kiedy milkły wszystkie hałasy, i pisał godzinami. Po prostu pisał i pisał… Jak zombie. I nie chciał tego robić zarobkowo! Pod tym względem się różnimy, bo ja zostałem profesjonalnym pisarzem, żeby utrzymać swoją rodzinę. Kafka to idealny przykład kogoś, kto tworzył, bo był zdeterminowany. Pisanie było dla niego jak narkotyk. A to, co wychodziło spod jego ręki, nie jest wyłącznie znaczkami na stronach, ale ważną częścią najbardziej niesamowitej literatury XX wieku.
Ktoś mógłby powiedzieć, że „Proces” ze swoją wizją biurokracji należy do innej epoki. W jaki sposób Kafka pozostaje więc aktualny dzisiaj, zwłaszcza w obliczu zagrożenia nową falą autorytaryzmu?
Świat istotnie zmierza w niepokojącym kierunku, a faszystowski autorytaryzm podnosi głowę w wielu krajach. Kafka pozostaje zaś aktualny właśnie dlatego, że nie opisywał żadnego konkretnego ustroju. Często spotykam się z przekonaniem, że autor „Procesu” reagował na nazizm, co oczywiście nie jest prawdą, jako że zmarł w roku 1924, na długo przed dojściem Hitlera do władzy. Nie znał Hitlera ani Stalina. System, który opisywał, był germańskim autorytaryzmem, a część tegoż stanowiła także administracja Austro-Węgier. Właśnie na tym wzorował swój świat. Wszystkie te miejsca, w które trafia Józef K., sale sądowe, zachowanie legislatorów – to należało do jego doświadczeń. Całe dorosłe życie Kafka pracował jako zwykły urzędnik, zajmując się osobami z niepełnosprawnościami i ofiarami wypadków przemysłowych, którym pracodawcy nie chcieli wypłacić odszkodowania. Miał więc codzienny kontakt z tym systemem, aczkolwiek prawdziwe poczucie przytłoczenia władzą wyniósł z domu, w którym ojciec był potworem. Faktem jest, że ojciec Kafki był dość typowym przedstawicielem ówczesnego społeczeństwa, opartego na sztywnej hierarchii. Kafka porównywał go jednak do mapy rozłożonej na podłodze, na której musiał nawigować. Konfrontacja z władzą obecna w jego książkach była jego reakcją na te doświadczenia. Kiedy myślimy o autorytaryzmie, na myśl może przyjść np. PiS obsadzający zaufanych sędziów na stanowiskach, aby umocnić swoje wpływy. Wszyscy rozumiemy ten proces. Kiedy twoje prawa są zagrożone, walczysz o nie. Walczyć można jednak wyłącznie z systemem, który jest zrozumiały, a autorytaryzm u Kafki nie ma racjonalnych podstaw. Kiedy w latach 60. wychodziliśmy na ulice, niektórzy wspominali Kafkę w swoich hasłach. Prawda jest jednak taka, że on nawet nie rozumiałby, co my na tych ulicach robimy.
Na koniec zaś proszę mi pozwolić pogratulować Polakom odrzucenia autorytaryzmu. Mam nadzieję, że wynik niedawnych wyborów pozwoli przywrócić demokrację, która była rozmontowywana przez ostatnie osiem lat. Popieram tę zmianę!
Rozmawiał: Sebastian Rerak
fot. główna: archiwum Davida Zane’a Mairowitza, Klaus Wagenbach Archiv
Kategoria: wywiady