Jądro ciemności – recenzja komiksu „Blast tom 2” Manu Larceneta

20 października 2023

Manu Larcenet „Blast tom 2”, tłum. Paweł Łapiński, wyd. Mandioca
Ocena: 10 / 10

Po roku oczekiwania możemy przeczytać drugą, finałową odsłonę komiksu Manu Larceneta. Po jej lekturze długo nie będziemy mogli się otrząsnąć.

Przy pierwszym tomie „Blasta” łatwo było zapomnieć, że gatunkowo mamy do czynienia z mrocznym kryminałem. A przecież komiks zaczynał się od typowej dla tego gatunku sceny przesłuchania oskarżonego przez dwójkę śledczych. Jednak niemal do końca drugiej części w zasadzie nie wiemy, o co dokładnie oskarżony został Polza Mancini, choć wzmianki o kobiecie imieniem Carole (która w pierwszym tomie pojawia się jedynie w prekognicyjnym śnie bohatera) pozwalały podejrzewać, że przestępstwo było jakoś z nią związane. Tyle że w pierwszej odsłonie komiksu ważniejsza od tajemnic śledztwa stawała się sama podróż głównego bohatera do miejsc, do których zwykły człowiek czułby odrazę, podróż poza granice cywilizacji, by poczuć zew prawdziwej, bezwzględnej Natury, której przepiękne (bo nie tylko ponure) obrazy są tak ważnym składnikiem tej opowieści.

No i był jeszcze – oczywiście – tytułowy blast, czyli doświadczenie innego rodzaju, podróż do granic własnego jestestwa. Katharsis, które pozwala wyzwolić się Polzie z oków fizycznego świata, w charakterystyczny graficznie sposób przedstawionego przez twórcę komiksu. Dlatego też dochodząc w pierwszym tomie – w symbolicznym i fabularnym sensie – do pewnego rodzaju ściany, czytelnik był autentycznie ciekaw, co takiego wydarzy się w drugiej odsłonie. Cóż, znane przysłowie mówi, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. I w tym przypadku nie ma co ukrywać – w drugim tomie rzeczywiście razem z bohaterem zstępujemy do piekła.

O tym, że w „Blaście” zrobi się strasznie, świadczyły finałowe sceny z pierwszego tomu, które pokazały prawdziwe oblicze Jacky’ego, dilera, wielbiciela książek i tymczasowego kumpla Polzy, który zamordował jedną ze swoich młodych klientek, co wyraźnie wstrząsnęło głównym bohaterem i dało jeszcze większy impuls, by rozstać się z kompanem i ruszyć dalej w drogę. Droga Polzy szybko się jednak komplikuje, a różne przykre wydarzenia sprawiają, że znowu ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Tam, wśród pacjentów, spotyka człowieka, z którym los zwiąże go bardzo blisko – Rolanda Oudinota. Mężczyznę, który okaże się być ojcem Carole, o której losie i powiązaniach z Polzą dowiemy się w drugim tomie „Blasta”. Tej trójce będzie poświęcony najbardziej ponury, wyczerpujący psychicznie (także dla czytelnika) rozdział z życia Polzy, który bezpośrednio łączy się z prowadzonym przez policjantów śledztwem. A i tak nie będziemy gotowi na finał zafundowany nam w końcówce albumu przez Manu Larceneta.

Jak wspominałem w recenzji pierwszego tomu, „Blast” to trzeci komiks tego autora na naszym rynku. „Codzienna walka” i „Raport Brodecka” były dziełami ocenianymi wysoko, natomiast pierwsza odsłona „Blasta” nie miała jeszcze tej pełnej mocy, która by wcisnęła czytelnika w fotel. Przed lekturą drugiego tomu przypomniałem sobie jedynkę i ta ponowna lektura dała o wiele więcej wrażeń niż za pierwszym razem. Kiedy już nie chłoniemy tej opowieści, śledząc z fascynacją perypetie odpychającego fizycznie i intrygującego osobowościowo bohatera, można bardziej podziwiać fabularno-narracyjną konstrukcję Larceneta, który jako twórca idzie na całość, nie odpuszczając niczego, żadnego ważnego szczegółu ani obrazu, tak aby jego opowieść wybrzmiała jak najpełniej. Piękno i groza rysunków są klasą samą w sobie, rytm opowieści jest jednocześnie zasysający i hipnotyzujący, a doświadczenia Polzy niczym z tych wielkich, XIX- i XX-wiecznych powieści, w których autorzy przeczołgiwali bohatera przez życie. Zaś w połączeniu z tym, co dostajemy w drugim tomie, „Blast” staje się komiksowym arcydziełem, zabierającym czytelnika w samo jądro ciemności, jednocześnie wciąż – gatunkowo – pozostając kryminałem.

Szczerze mówiąc, w moim czytelniczym doświadczeniu chyba żaden książkowy kryminał nie zbliżył się do tego, co przekazuje nam na temat zbrodni, jej okoliczności i odpowiedzialności komiksowy „Blast”. I wprawdzie dzieło Larceneta jest efektowne (choćby dzięki samej objętości – to dwie porządne cegły), autorowi – świadomemu w pełni możliwości swojego warsztatu i z premedytacją go wykorzystującemu – nie chodzi o to, żeby właśnie efektowność czy wolta fabularna były w tej opowieści na pierwszym miejscu. Stawia raczej na oddanie czytelnikowi pełnej wizji natury zbrodni i zbrodniarza. Emocjonalnie to jest poziom filmu „Siedem”, tyle że obraz Davida Finchera z założenia miał być efektowny w swym konstrukcyjnym wymiarze. Natomiast w „Blaście” Larcenet, budując swoją pułapkę na czytelnika, pragnie, by efektowność nas brzydziła, by wolta bolała, a nie fascynowała, byśmy prowadzeni przez uwodzicielską narrację Polzy doświadczyli zstąpienia do piekła.

Larcenet, w poruszającym, podanym na zimno epilogu, skupia się na faktach – dotąd nieznanych, które zamazują przeczytaną wcześniej opowieść, każąc nam doświadczyć zadziwiającego rodzaju oczyszczenia – przez ubrudzenie się, pokalanie. Wstydzimy się za nasze odczucia na całym etapie tej opowieści, za całą fascynację drogą bohatera, bo tak naprawdę zostajemy zbrukani, oszukani, z suchymi faktami, w których nie ma nic fascynującego, bo są tak cholernie prawdziwe. Zostajemy z wywróconą na nice kryminalną historią, która niczego już nie udaje, a my tak naprawdę nie wiemy, co się stało, jak i dlaczego – bo nie wie tego nikt, kto sam nie dokonał zbrodni. Możemy to sobie wyobrażać, tak jak za każdym razem wyobrażają sobie autorzy kryminałów, w jakiś sposób obłaskawiając, ubierając w artystyczną wizję naturę zła. I nie ma co ukrywać, to samo ze zbrodnią zrobił w swoim komiksie Larcenet, by jednak finalnie pokazać nam, że nie powinniśmy byli zaakceptować jego wizji. Tylko artysta wielkiego kalibru potrafi zdecydować się na taki ruch. A my po lekturze czujemy potrzebę, by jak najszybciej zrobić w życiu coś dobrego i uciec od strasznych obrazów, którymi zasypał nas „Blast”.

Tomasz Miecznikowski


Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje