O władzy, pieniądzach i klasie społecznej – rozmowa z Eleną Medel, autorką powieści „Cuda”

20 października 2023

W tych trzech hasłach zawiera tematykę swojego powieściowego debiutu „Cuda” Elena Medel. Książka Hiszpanki to przede wszystkim znakomicie opowiedziane historie dwóch kobiet, w których ogniskują się doświadczenia pokoleń. Pokoleń po cichu wznoszących budowlę dobrobytu, by jako pierwsze ponieść koszty w momentach, gdy ta zaczyna się chwiać w posadach. Niedawna wizyta pisarki w Polsce stworzyła okazję do poniższej rozmowy.

Sebastian Rerak: Bohaterki „Cudów” poddawane są oddziaływaniu różnych tąpnięć politycznych i ekonomicznych. Czy pisanie książki było dla ciebie pewnego rodzaju dochodzeniem tego, jak podobne wydarzenia wpływają na osobowość?

Elena Medel: W dużej mierze. Chciałam pokazać, jak polityczne decyzje ludzi siedzących za biurkami, którzy potem trafiają do encyklopedii jako współtwórcy historii, wywierają wpływ na życie pozostałych – osób, które częstokroć mogą nawet nie być świadome tych procesów. „Cuda” to także powieść o pieniądzach, o ich wpływie na naszą biografię, o tym, jak ograniczają, stwarzają przeszkody. W zależności od stanu posiadania możemy coś osiągnąć lub wręcz jesteśmy zmuszeni powściągnąć swoje marzenia. Mogłabym określić tę powieść jako rzecz polityczno-społeczną, ukazującą oddziaływanie władzy, pieniędzy i ideologii na codzienne życie jednostki.

Czy twoje bohaterki inspirowane są realnymi osobami? Spotkałaś takie kobiety w swoim otoczeniu?

Uważam, że nie da się tworzyć literatury w zupełnym oderwaniu od realnego świata. Czerpię ze swoich doświadczeń – doświadczeń osoby pochodzącej z klasy pracującej, co w znacznym stopniu określa zakres tematów, które mnie interesują. Lubię pisać i czytać o podobnych postaciach. „Cuda” nie są powieścią autobiograficzną, nie znam dokładnie takich samych kobiet, jakimi są Maria i Alicia. Zależało mi jednak na tym, aby były one przedstawione wiarygodnie i realistycznie, jako osoby, które możemy spotkać na ulicy. Przygotowując research do książki, posługiwałam się szeroką dokumentacją, m.in. mapami Madrytu i prasą z lat 60. i 70., a więc czasów, kiedy nie było mnie jeszcze na świecie, ale szczególnie ważne okazały się rozmowy z konkretnymi ludźmi, głównie kobietami, które działały w stowarzyszeniach społecznych. Skupiłam się zaś na dzielnicy Carabanchel, w której rozgrywa się znaczna część wydarzeń, a w której sama mieszkam.

Maria, pomimo trudnej sytuacji materialnej, stara się coś zmienić – oszczędza pieniądze, poświęca edukacji. Z kolei Alicia, wraz z utratą statusu społecznego, popada w apatię i traci kontrolę nad swoim życiem. Czy znacznym uproszczeniem będzie stwierdzenie, że pieniądze sprawiają, że ludzie stają się wygodniccy, podczas gdy ekonomiczne trudności zdolne są hartować charakter?

Biografie bohaterek „Cudów” naznaczone są momentem historycznym. Maria jako młoda kobieta doświadcza wielkiego przełomu w hiszpańskim społeczeństwie – końca dyktatury i powrotu demokracji. To daje jej wiarę w możliwość zmiany. Alicia wchodzi w dorosłość w zupełnie innej sytuacji, ponieważ żyje w demokracji, ale jest to demokracja przechodząca szereg kryzysów. To w zasadzie pozbawia ją nadziei na bardziej świetlaną przyszłość.

Pieniądze nie stwarzają problemów, dopóki je mamy. Ich brak sprawia zaś, że zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele rzeczy jest dla nas niedostępnych. Bardzo starałam się nie ulec tendencji do romantyzowania biedy, idealizowania bohaterów ze względu na ich status. Z kolei intrygowała mnie kwestia tego, czy nasza postawa w obliczu wyzwań życiowych warunkowana jest okolicznościami czy może już wcześniej zostaliśmy w jakiś sposób „naznaczeni” i w naszym zachowaniu jest coś irracjonalnego. Można także dociekać, czy bieda jest nieodwracalnie przypisana do określonej klasy społecznej i pozostaje odporna na rozwój ekonomiczny. Moim zdaniem tak poniekąd jest, przez co zazwyczaj przechodzi ona z pokolenia na pokolenie.

Ciekawi mnie zwłaszcza przypadek Alicii, której rodzina została ciężko doświadczona przez kryzys. Czy podobny los był udziałem wielu Hiszpanów?

Na historii rodziny Alicii zaciążył przede wszystkim boom lat 1990. Początek tamtej dekady przyniósł gwałtowny skok gospodarczy. Oczy całego świata były zwrócone na Hiszpanię, zwłaszcza po tym, jak w 1992 roku odbyły się igrzyska olimpijskie w Barcelonie i Światowa Wystawa EXPO w Sewilli. Wydawało się, że cały kraj będzie rozwijał się znakomicie, kiedy w połowie dekady nastąpiła recesja. Wiele rodzin, które uwierzyło w swój awans społeczny, wróciło wówczas do punktu wyjścia. Historia zresztą powtórzyła się podczas globalnego kryzysu w 2008 roku, więc myślę, że przypadek Alicii i jej rodziny jest reprezentatywny dla ludzi z różnych krajów. Klasa społeczna to w końcu pojęcie wykraczające poza granice państw.

W historii Marii intrygujący jest z kolei stopień upolitycznienia jej rówieśników. Czy podobna postawa wśród klasy pracującej była domeną jedynie tamtej epoki?

Do pokolenia Marii należą robotnicy z lat 70. i 80. Do dzisiaj pojęcie ludzi pracy rozszerzyło się chociażby o osoby zatrudnione w sklepach czy w usługach, np. sprzątaczki oraz opiekunki dla dzieci i seniorów. Sfera prekariatu zaczyna obejmować zawody niegdyś cieszące się dużym szacunkiem, chociażby pracowników służby zdrowia. Wraz z tymi zmianami dochodzi też do przeobrażeń w relacjach wewnątrz klasy pracującej i w jej zaangażowaniu politycznym. Na przykładzie Marii i Alicii możemy zobaczyć, jak zmieniły się formy aktywizmu i świadomość zbiorowości. O ile wcześniejsze pokolenia stawiały na partie polityczne i związki zawodowe, dzisiaj protestuje się inaczej.

A czy protest jest swoistym przywilejem? Lub prawem, o które wciąż należy walczyć?

Na początku „Cudów” wymieniam różne manifestacje i strajki, o których Maria wiedziała, ale nie brała w nich udziału, bo bała się reakcji swoich pracodawców. Ona podejmuje spory wysiłek, także fizyczny, aby być aktywną i działać w stowarzyszeniu. Pamiętajmy, że jako osoba ciężko pracująca, ma bardzo niewiele wolnego czasu. W tym sensie protest istotnie jest przywilejem, dostępnym ludziom, którzy mają czas, jak również pewne środki, by lepiej artykułować swoją sprawę.

Właśnie podczas protestu dochodzi do przypadkowego spotkania obu bohaterek, aczkolwiek możemy jedynie zgadywać co wydarzy się później. Jako autorka powieści widzisz ich przyszłość w jasnych barwach?

Celowo starałam się nie zamykać fabuły, ponieważ lubię opowieści o otwartym zakończeniu. Każdy czytelnik może więc na własną rękę myśleć nad dalszym rozwojem wydarzeń, ale też np. nad postacią Carmen, która pozostaje niedopowiedziana. Możemy wyobrazić sobie trzy warianty: kobiety spotykają się i rozpoznają, spotykają się i nie rozpoznają lub nie spotykają się w ogóle. Osobiście mam pewien pomysł, ale nie chcę go nikomu sugerować. Maria jest niewątpliwie szczęśliwa, pomimo tego, że jej życie było trudne. Doszła jednak do momentu, w którym może robić to, co lubi, realizować się i cieszyć przestrzenią, w której jest bezpieczna. Jej losy rozwijają się więc pozytywnie. Postać Alicii nie pozwala już na tak duży optymizm, ale pozostawiam to w pewnym zawieszeniu. Także dlatego, że być może powrócę do niej w powieści, którą obecnie piszę. Chciałabym także wrócić do Carmen i wówczas zastanowię się nad jej dalszymi perypetiami.

Wiem, że interesuje cię odbiór „Cudów” w innych krajach, także w kontekście doświadczeń historycznych, które mogą być diametralnie różne. W Polsce przejście od autorytaryzmu do demokracji zaszło stosunkowo niedawno.

Nie znam zbyt dobrze historii Polski, ale pewne doświadczenia, które opisuję, wydają mi się uniwersalne. Po tym, jak moja książka doczekała się tłumaczeń na inne języki, od wielu czytelników słyszałam hasła w rodzaju: „Moja matka przeżyła coś podobnego jak Maria”. Dlatego, że w niezliczonych miejscach dochodziło np. do migracji z małych miasteczek do metropolii, z południa na północ. Kobiety wyjeżdżały w poszukiwaniu pracy i wysyłały pieniądze swoim rodzinom. Można by pomyśleć, że Brazylia różni się znacznie od Hiszpanii, a jednak podczas spotkań z tamtejszymi czytelnikami, usłyszałam wiele podobnych opowieści. Nie tylko związanych z migracją, ale też z wysiłkiem przebijania się do wyższej klasy społecznej.

Przed publikacją „Cudów” zdobyłaś pewną renomę jako poetka. Czy pisanie prozy wymagało od ciebie wyrobienia nowych nawyków bądź porzucenia innych?

Zaczęłam pisać już jako mała dziewczynka. Tworzyłam krótkie opowiadania, aby potem, jako nastolatka, zająć się poezją. Od tamtego czasu staram się uprawiać różne formy, w tym także eseje. W poezji widzę jednak swoiste centrum literatury. To nią żywi się każde pisarstwo. I mówię to, przebywając w kraju, którego poezję bardzo cenię! Myślę zatem, że bez dobrej poezji nie może być dobrej literatury w ogóle.

Swoją drogą napisałaś wcześniej kilka innych powieści, które nie zostały opublikowane. Z perspektywy czasu postrzegasz je jako niezbędne ćwiczenie przed powstaniem „Cudów”?

To prawda, „Cuda” są moją czwartą powieścią, choć dopiero pierwszą opublikowaną. I faktycznie te wcześniejsze pozwoliły mi dojść tu, gdzie teraz jestem. Musiałam nauczyć się pisania powieści, rozwijania postaci, konstruowania tematów itd. Myślę, że nie trzeba wydawać wszystkiego, co się pisze. Szuflada pomieści sporo poezji, opowiadań, a nawet i powieści. Kolejne utwory będą zaś sumą wcześniejszych doświadczeń. Skoro czytelnik inwestuje swój czas, a także i pieniądze, to chcę dać mu jak najlepszy tekst. Kieruję się przede wszystkim potrzebą wyrażenia swoich myśli – dlatego wciąż piszę, nie myśląc o publikacji.

Mówiąc o ćwiczeniach, nie mogę nie wspomnieć o praktyce, której podobno oddawałaś się na ostatnim etapie powstawania „Cudów”. To prawda, że za każdym razem przed rozpoczęciem pisania przez pół godziny czytałaś fragmenty swoich ulubionych książek?

Tak, to także była dla mnie forma researchu. Jestem ciekawa, jak inni opowiadają o rzeczach, które są przedmiotem także i mojego zainteresowania. To jak w sporcie, kiedy przed treningiem robisz rozgrzewkę – ja także musiałam „wejść w temat” i złapać rytm. Nie wypieram się inspiracji, zwłaszcza moimi ulubionymi pisarkami, do których należą Carmen Martin Gaite, Carmen Laforet i Natalia Ginzburg.

Skoro wspomniałaś już o swojej nowej powieści, możesz zdradzić coś więcej na jej temat?

Będzie ona o tyle podobna do „Cudów”, że także porusza kwestie władzy, pieniędzy i klasy społecznej. Nowością są w niej mocniej zarysowane postaci męskie. Nie wiem jednak, kiedy ją skończę i czy w ogóle ją wydam. Niemniej warto byłoby przedstawić coś nowego, ponieważ „Cuda” pisałam pomiędzy marcem 2015 roku a wrześniem 2019 – są dla mnie zatem już dość zamierzchłą historią.

Rozmawiał: Sebastian Rerak
fot. (1) © Laura C. Vela, (2) Museo Malba


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: wywiady