Jest w nas silne poczucie sprawiedliwości – wywiad z Lee Childem

28 maja 2018


Do hotelowej restauracji wszedł spokojnym, nieśpiesznym krokiem. Uważnie obserwował otoczenie i ludzi. Gdy wreszcie nasze spojrzenia się spotkały, podszedł do mnie i zaczął opowiadać o sile przywiązania, różnicy w definiowaniu pojęcia zemsty i sprawiedliwości, poszukiwaniu spokoju i kobiety. Zdradził również, w jaki sposób wpływają na niego środki psychoaktywne i co sądzi o Donaldzie Trumpie. Starałem się, aby wypowiedzi Lee Childa, bestselerowego twórcy literatury sensacyjnej, autora książek o Jacku Reacherze, były stymulowane pytaniami, których się nie spodziewa. Child lubi bowiem wyzwania.

Marcin Waincetel: Podobno potrafisz pisać niemal wszędzie – niezależnie od czasu, niezależnie od miejsca.

Lee Child: Zgadza się. Potrafię nadać swojej pracy odpowiedni rygor, wejść w rytm i zacząć tworzyć nową rzeczywistość. To zajęcia wymagające uwagi oraz skupienia. Gdy się temu poświęcam, robię to w pełni…

No właśnie. Teraz koncentrujesz się na promocji, dzięki czemu mamy okazję się spotkać. Lubisz taki szybki, dynamiczny sposób życia – podróże po różnych państwach? Zapewne jest to wyczerpujące.

Nie przeszkadza mi to w żaden sposób, bo czerpię z tego satysfakcję, a i również… jakąś formę życiodajnej energii. Mówię poważnie! Spotkania z czytelnikami potrafią przynieść doprawdy wiele wartości. Nie chodzi tutaj tylko o uścisk dłoni, wspólne zdjęcie, podpisy czy pozdrowienia – co oczywiście również jest bardzo, bardzo miłe – ale też o momenty, w których widzisz, jakie reakcje wywołują konkretne książki twojego autorstwa. Dlaczego Reacher zabił? Skąd taka, a nie inna motywacja? Dokąd zmierza? Czego szuka? Takie rozważania prowokują do prawdziwie interesujących dyskusji, dzięki którym literatura żyje. Czekam też na pytania, których nikt nigdy mi nie zadał…

Zabrzmiało jak wyzwanie! Zatem najpierw wyznanie, a potem pytanie. Muszę przyznać, że im więcej osób Jack Reacher zabija, tym bardziej go lubię… Czy nie uważasz, że to nieco dziwne kryterium?

(śmiech) No cóż, trudno mi tak do końca powiedzieć! To faktycznie może wzbudzać pewien niepokój… No dobrze, ale pomówmy na serio. Zarówno ty, ja, jak i miliony czytelników mają świadomość, że literatura jest jednak pewną transakcją. Nazwijmy ją sobie – transakcją oczekiwań, wyobrażeń. W dodatku bardzo wyrafinowaną. Ja projektuję pewną wizję, nadaje jej kształt, odbiorcy sprawiają, że forma ulega pewnym modyfikacjom za sprawą indywidualnej wrażliwości każdego człowieka. To, że lubimy, gdy ktoś eliminuje swoich przeciwników w książce, nie jest równoznaczne z tym, że chcemy, aby zabójstwa odbywały się w prawdziwym życiu. Literatura potrafi pobudzać do myślenia, intrygować, ale też być przestrogą. W naszej rzeczywistości musimy – powinniśmy, to na pewno – być cywilizowani. Przestrzegać określonych zasad i reguł. Zabijanie wykracza poza ten zbiór. A gdy dostrzegamy to na kartach literatury… zakazany owoc smakuje zawsze wyjątkowo, prawda?

Reacher też przyjmuje pewne zasady, trzyma się kodeksu. Przecież eliminuje naprawdę złych gości.

Nie da się ukryć. Starałem się bowiem, aby uczynić z niego bohatera, którego motywacje mogłyby być prawdopodobne. Jako były wojskowy, facet o twardym, niezłomnym charakterze, nie boi się konfrontować z niebezpieczeństwem – na przykład gdy musi rozwiązać sprawę ataku snajperskiego, w wyniku którego zginęło pięć osób, albo w sytuacji, gdy zmuszony jest zająć się kwestią potentata naftowego uchylającego się od podatków, który maltretuje swoją żonę. Jak wiadomo, nie wszystko jest takie proste, jak się początkowo wydaje. Reacher walczy w sposób bezkompromisowy, ale jest przy tym czujny na detale. Na fałsz, intrygę.

Właściwie we wszystkich swoich książkach niuansujesz problemy moralne, wprowadzasz odcienie szarości. Czy nie zastanawiasz się czasem, czego pragną ludzie skrzywdzeni przez los? Zemsty czy sprawiedliwości?

Bardzo zastanawiające… Wydaje mi się, że jest w nas silne poczucie sprawiedliwości. Spójrzmy na dzieci. One to dokładnie rozumieją! W ich świecie albo coś jest uczciwe i dobre, albo nieuczciwe i złe. Niewinne istoty potrafią to rozróżniać, ocenić. Z czasem jednak, gdy dorastamy, coś się w nas zmienia. Zaczynamy poddawać w wątpliwość jasny podział na dobro i zło. Zaczynamy dostrzegać właśnie odcienie szarości, o których wspomniałeś. Sądzę jednak, że tak naprawdę szukamy, głęboko wierzymy w to, że podział jest prostszy. Dlatego dążymy do sprawiedliwości. Zemsta jest zaś bardzo niebezpiecznym aktem, który potrafi obudzić w nas wyjątkowe demony.

Czy zatem Jack Reacher nie jest taką manifestacją sprawiedliwości? W dodatku w westernowym stylu – przybywa znikąd, samotny jeździec…

Zdecydowanie można to interpretować w ten sposób. Mam też z tyłu głowy to pytanie dotyczące zemsty i sprawiedliwości… to są tak naprawdę dwie siły, które w jakiś sposób się równoważą. Bywamy targani emocjami – na przykład przez poczucie zdrady, kłamstwa – chcemy ukarać zło, ale z drugiej strony mamy świadomość pewnych zasad. Reacher to oczywiście wie, ale nie boi się podjąć ryzyka w wykorzystaniu ekstremalnych rozwiązań. On sam bywa sędzią i katem. Ale też właśnie westernowym bohaterem, który przemierza odległe krainy, wysiada na dworcu, rusza przed siebie, aby znaleźć… cóż, zazwyczaj kłopoty.

Przejdźmy zatem do podróży Reachera. Czy seria twoich książek nie jest przede wszystkim spowinowacona z konwencją powieści drogi? Oprócz obecnych w niej oczywistych gatunkowych tropów, jak literatura sensacyjna, thriller polityczny czy pewna mutacja westernu?

Specyfiką tego bohatera jest to, że właściwie nie ma korzeni. Tudzież – nie potrafi ich nigdzie zapuścić. Nie potrafi, a może nie chce. Jest człowiekiem czynu, który przemierza świat, szuka, błądzi, ale też, rzecz jasna, zmienia się, ewoluuje, choć może nie jakoś drastycznie. Jesteśmy jednak sumą naszych doświadczeń, reagujemy na zmiany. W powieściach drogi liczy się właśnie nie tyle, czy też nie tylko dotarcie do celu, ale droga i sposób, który obierzemy do tego rozwiązania. Staram się to akcentować.

W takim razie trudno nie zapytać – czego właściwie szuka Jack Reacher w swoim życiu? No i czego szuka Lee Child?

W pewnym sensie on jest przeznaczony do tego, aby wieść życie samotnika. Nomada. Z drugiej strony – pragnie stabilizacji. Tyle że wiecznie ktoś mu przeszkadza. To jego fatum. Ze mną jest nieco podobnie. Nie szukam rozgłosu, chcę raczej spokoju, wyciszenia. Choć podejmuję wyzwania – nie powiem też, że mnie nie cieszą. Literackie trasy, jak choćby ta wizyta w Polsce, bywają naprawdę ekscytujące. Jest we mnie jednak pewne napięcie związane z dwiema stronami mojej natury.

Skąd zatem wzięła się u ciebie chęć snucia historii sensacyjnych?

Wychodzę z założenia, że powinieneś pisać o tym, co kochasz. A ja kocham taki rodzaj literatury. To mnie definiuje jako czytelnika, to mnie definiuje jako twórcę. Jeśli chodzi o moich mistrzów, to bez wątpienia są to między innymi Enid Blyton oraz Alistair MacLean. To, w jaki sposób MacLean potrafi zobrazować wyzwania, ekstremalne doświadczenia, które prowadzą zwykłych ludzi do granicy wytrzymania, jest przerażające i zachwycające zarazem. Zwodnicze piękno.

Zwodnicze piękno – mam wrażenie, że czytasz mi w myślach, bo chciałem zapytać o… kobiety. Co z kobietami w życiu Reachera? Jak można je definiować?

Podoba mi się to pytanie. Wiesz dlaczego? Bo w jakimś sensie nawiązuje ono ponownie do kwestii związanej ze sprawiedliwością. Mam bowiem takie wrażenie, że w kobietach to poczucie jest zdecydowanie silniejsze niż w mężczyznach. Potrafią dostrzegać naturę dobra i zła. I właśnie dlatego Jack jest dla nich tak fascynującą bestią! Bo on też to rozumie. Ma niezbite poczucie sprawiedliwości, moralny kompas, który prowadzi go przez wszystkie militarne, szpiegowskie, sensacyjne doświadczenia. Inna sprawa jest taka, że on po prostu kocha kobiety. Wielbi je. Traktuje na równi, docenia ich wartość. Kobiety to naprawdę wyczuwają. Reacher nie jest jednak krystaliczny, nie bywa specjalnie czuły na sentymenty – jeśli dobro sprawy wymaga zabicia kobiety, to zrobi to bez mrugnięcia okiem. Taka to bestia.

Czy zatem Reacher nie szuka w swoim życiu po prostu… kobiety?

Och, zdecydowanie! On na pewno chciałby stabilizacji, długotrwałego związku. Problemem jest jednak to, że on szuka nie tylko pięknej, ale też inteligentnej kobiety. A inteligentne kobiety rozumieją, że życie, które on prowadzi, jest może nie tyle bezcelowe, co skrajnie niebezpieczne. Być może zmierzające donikąd.

A gdyby Jack Reacher istniał naprawdę, to co myślałby o współczesnym obrazie politycznym USA?

To gość, który jest wielkim cynikiem, jeśli chodzi o politykę. Nie wierzy, nie ufa, niekiedy po prostu gardzi establishmentem. Jako całością – bez rozróżniania na prawo czy lewo. Być może na jego celowniku znalazłby się również Donald Trump – w ten sposób Reacher traktuje ludzi, którzy bywają dwulicowi. A przy tym tchórzliwi – Trump nie był przecież na przykład w Wietnamie, bo symulował chorobę kości. Bał się. Reacher ma bardzo wyrobione zdanie na taki temat… myślę, że jego komentarze byłyby ostre jak brzytwa, nie straciłby nic ze swojej bezkompromisowości.

Pomówiliśmy o twoich literackich mistrzach, o tym, jak i gdzie pisujesz, ale jest jeszcze kwestia tego, co cię napędza do twórczych aktów. Poza, rzecz jasna, różnymi wydarzeniami wziętymi z życia – choćby nasilającym się terroryzmem. Nie jest tajemnicą, że nie stronisz na przykład od pewnych psychoaktywnych używek… Faktycznie to pomaga?

Trawkę palę od kilku dekad. Nie jest to żadną wielką tajemnicą. Ale wiesz co? Moment. Teraz ja cię o coś zapytam. W Polsce pije się chyba całkiem sporo alkoholu?

Nie stronimy od tego. Powiedziałbym, że potrafimy świętować. Palenie marihuany jest jednak u nas zabronione, na temat legalizacji toczy się zresztą dyskusja społeczno-polityczna…

No właśnie. Jeśli palisz, to palisz, jeśli pijesz, to pijesz. Doświadczasz pewnej przyjemności, która wpływa na twój organizm. Prawda? Ale co jest gorszego w paleniu od picia? Oczywiście – z umiarem. Co to robi ze mną? To znaczy – jak wpływa na pisanie? W zasadniczy sposób wpływa na koncentrację. Potrafię się lepiej skupić, zbierać myśli, generować nowe tematy. Układać fabułę w całość. Nie powiedziałbym, że dzięki trawce jestem jakoś szczególnie bardziej kreatywny. To nie jest tak romantyczne, jak mogłoby się wydawać. Ale… cóż, w pewien sposób zwiększa się moja ostrość widzenia. Łączenia faktów. W ogóle wydaje mi się, że gdyby ludzie od wieków palili normalnie zioła – gdyby to było prawnie dopuszczalne – i nagle ktoś wynalazłby alkohol, to pewnie masa ludzi mogłaby się obruszyć i chcieć natychmiastowo zakazać trunków wyskokowych. Bo byłoby to coś względnie nowego, nie do końca zdefiniowanego, choć o bardzo podobnych właściwościach… A przecież marihuana jest mniej szkodliwa dla organizmu niż alkohol – trujący napój generujący przemoc, agresję… a tego właśnie, powinniśmy się wystrzegać w naszym życiu. Wystarczy, że od takich brudnych zadań jest Reacher.

Rozmawiał: Marcin Waincetel
fot. Xerox

Tematy: , , , , ,

Kategoria: wywiady