Próba sił
Hermann „Wieże Bois?Maury” tom 9: „Khaled”, tom 10: „Oliwier”, tłum. Wojciech Birek, Wydawnictwo Komiksowe
Ocena: 8 / 10
Szlachetnie urodzony rycerz Aymar de Bois-Maury w tomie dziewiątym („Khaled”) otoczonego nimbem kultu cyklu historycznego „Wieże Bois-Maury” kontynuuje wycieńczającą wędrówkę po Ziemi Świętej, by w ostatnim rozdziale rzeczonej serii („Oliwier”) powrócić w rodzime strony i walczyć o odzyskanie dawno utraconych ziem. Zapowiada się niezapomniana przygoda, godna spektakularnego finału wielkiego dzieła. Uwaga! Nie obejdzie się bez ofiar i powrotów dawno niewidzianych zatraceńców.
„Wieże Bois-Maury” to niekwestionowana klasyka komiksu europejskiego, ukazująca wieki średnie w pełnej okazałości. W poprzednich ośmiu tomach, rozgrywających się na przestrzeni paru lat, poznaliśmy gros interesujących postaci o niejednoznacznych osobowościach. Byli wśród nich: dzielni rycerze (William), dwulicowi kłamcy, zdrajcy, oszuści, złodzieje, kobiety fatalne (Alda) czy przeklęci z powodu pochodzenia nieszczęśnicy (kamieniarz Germain). Protagonista serii przeżył mnóstwo zapierających dech w piersiach perypetii, stoczył kilka śmiertelnych pojedynków, wykazał się zarówno uczciwością, jak również sprzeniewierzeniem kodeksu rycerskiego. Nieustannie wspominał utracony zamek o „najwspanialszych wieżach na świecie” oraz żyzne ziemie podstępem odebrane jego przodkom. Ani na krok nie opuszczał go wierny giermek, Oliwier, a z czasem do ich kompanii dołączyli kolejni wojacy ? na czele ze wspomnianym Williamem czy porywczym Hendrikiem o niebywale topornym charakterze i niewyparzonym języku. Aymar doświadczył również działania magicznych i onirycznych sił, których kwintesencję odnajdziemy w szóstym tomie („Sigurd”).
„Khaled” bezpośrednio łączy się z wcześniejszym tomem cyklu. Bois-Maury w asyście Oliwiera, Williama i Hendrika przebywa w Nazarecie, krzewiąc wiarę chrześcijańską i walcząc z innowiercami i Arabami. Aymar, podczas ulicznego ataku niewiernych, zachowuje się na wskroś szlachetnie, ratując niewinną kobietę i jej dziecko przed agresją rozjuszonych współbraci. Podczas miejskiej potyczki spotyka swego dawnego druha, Reinhardta von Kirsteina. Ten składa mu nad wyraz kuszącą propozycję. Prosi, aby Aymar wspomógł go w odbiciu zamku należącego do Bernarda De Mance’a, najeżdżanego przez Arabów dowodzonych przez bezlitosnego Yazida-al-Salaha. Dla sułtana pracuje nieprzebierający w środkach, zdradliwy Fayrnal, któremu towarzyszy grupa najemników ? z tytułowym Khaledem i jego przyjacielem, Baszirem. Trzeba przyznać, iż belgijski scenarzysta wzorowo porozstawiał dane postaci na planszy, a ich interakcje i nagłe zwroty akcji to najlepsze akordy idealnie skonstruowanej intrygi. Na słowa uznania zasługują również bogate w detale ilustracje, stanowiące jedne z najbardziej dopracowanych kadrów w całej historycznej sadze Hermanna.
Ostatni z tomów „Wież Bois-Maury”, „Oliwier”, rozgrywa się rok po wydarzeniach zwieńczających poprzedni album. Aymar zgromadził już wystarczające środki i armię, aby odbić ziemie prawnie należące do jego rodu. Dzięki wsparciu Hendrika zyskał serce jego córki, Guenievre. Wkrótce ma narodzić się jego pierworodny, co dodaje siły rycerzowi w walce o odzyskanie zamku. Gorzej prezentuje się wierny giermek bohatera, który czuje się odrzucony przez swego pana. Większość wydarzeń rozgrywających się w niniejszym tomie obserwujemy z punktu widzenia Oliwiera ? z dnia na dzień tracącego w oczach swego pana. Dobroduszny wagabunda stara się za wszelką cenę chronić Aymara przed czyhającymi na niego zagrożeniami. Szczególnie, że władający Bois-Maury wiarołomcy nie zamierzają tak łatwo odpuścić, posługując się całym wachlarzem brudnych, niehonorowych zagrywek. Próba sił nieubłaganie czeka każdą z postaci przewijającą się w domykającym wszystkie wątki tomie. Samo zakończenie opowieści usatysfakcjonuje największych malkontentów i dostarczy masę niekłamanych emocji, a jak zaznaczyłem w pierwszym akapicie, śmierć rozpocznie swe krwawe żniwa.
Wybitna seria frankofońskiego artysty nie odniosłaby takiego gigantycznego sukcesu, gdyby nie jej widowiskowa, precyzyjna szata graficzna. Studenci kierunków plastycznych powinni uczyć się od Hermanna ilustrowania poruszających się wierzchowców, zapadających w pamięć krajobrazów, architektury miast oraz szkaradnego wyglądu mieszkańców średniowiecza. Belgijski rysownik do perfekcji opanował tę niełatwą sztukę, czego świadectwa znajdziemy w recenzowanych tomach. W komiksie nie uświadczymy pięknych, nieskazitelnych postaci ? wyłącznie osoby naznaczone piętnem mroku i brudu tamtej epoki. Doskonale wypada kolorystyka użyta w tomie dziesiątym; akcja wstrząsającej historii rozgrywa się późną jesienią, a zdecydowanym elementem krajobrazu jest półmrok i mglista aura. Z każdym kolejnym rozdziałem cyklu kreska twórcy „Jeremiaha” staje się coraz bardziej przejrzysta i szczegółowa ? niektóre kadry (choćby ostateczna bitwa dwóch armii czy zacięty pojedynek Aymara z Guibertem) to czysta wirtuozeria.
Roczna przygoda polskich czytelników z błyskotliwą historyczną serią Hermanna Huppena dobiegła końca. Trzeba oddać, iż Wydawnictwo Komiksowe trafiło z doborem cyklu, gdyż mamy tu do czynienia z dziełem ocierającym się o doskonałość. Na szczęście już niebawem będziemy mogli podziwiać kontynuację tworzoną przez syna Hermanna, Yvesa. „Wieże Bois-Maury” to jeden z nielicznych cykli, do którego można wielokrotnie powracać, co chwila odkrywając kolejne fragmenty tej cudownej mozaiki. Naprawdę warto.
Mirosław Skrzydło
TweetKategoria: recenzje