Noblista i grabarze – recenzja filmu „Osobliwości sycylijskie” Roberta Andò
„Osobliwości sycylijskie”, reż. Roberto Andò, scen. Roberto Andò, Ugo Chiti, dystr. Aurora Films
Ocena: 7 / 10
Jeśli śmiechem można rozbroić poważny kryzys twórczy, to da się także nakręcić komedię o kulisach powstania poważnego awangardowego dzieła. „Osobliwości sycylijskie” są na to całkiem udanym dowodem.
Pierwszym wykonaniom „Sześciu postaci scenicznych w poszukiwaniu autora” Luigiego Pirandella towarzyszyły pełne oburzenia okrzyki rzymskiej widowni. Z czasem jednak ta alogiczna, eksperymentalna sztuka doczekała się uznania jako dzieło przełomowe, a sam Pirandello został w roku 1934 uhonorowany literackim Noblem. Film Roberta Andò odtwarza moment poprzedzający powstanie „wyklętego” utworu, choć wydarzenia w nim przedstawione w głównej mierze są wytworem wyobraźni reżysera oraz współscenarzysty Ugo Chitiego.
Rok 1920. Pirandello (Toni Servillo) odwiedza Sycylię, aby uświetnić osiemdziesiąte urodziny innego wielkiego pisarza, Giovanniego Vergi. W rodzinnym miasteczku dowiaduje się o śmierci ukochanej niańki i postanawia wyprawić jej uroczysty pochówek. W takich okolicznościach poznaje osobliwy tandem przedsiębiorców pogrzebowych, Sebastiana (Salvatore Ficarra) i Onofria (Valentino Picone), którzy okazują się admiratorami teatru. Nieświadomi, z kim mają do czynienia, grabarze wtajemniczają Pirandella w działalność lokalnego kółka dramatycznego. Ten z kolei, przyglądając się szczerym wysiłkom amatorów, usiłuje przełamać dręczący go kryzys i zebrać siły potrzebne do napisania sztuki innej niż wszystkie.
Napisać, że Andò i Chiti kruszą piedestał, który od stulecia zajmuje „Sześć postaci…”, to jak nie napisać nic. Powracający do małej ojczyzny Pirandello (odtwarzający go, jak zawsze świetny, Toni Servillo wygląda jak przyodziany w skórę zdjętą z pisarza) musi na chwilę porzucić cerebralny proces, aby pozwolić się zarazić energią aktorów naturszczyków. Podczas gdy on przełamuje blok pisarski, jego nowi kompani znajdują w teatrze oparcie w obliczu osobistych problemów. Groteskowość wynikających z tego sytuacji balansuje niekiedy na pograniczu farsy, ale komiczny dialog Ficarry i Piconego napędza ją z dużym wdziękiem i żywiołowością. Filmowa Sycylia jest faktycznie osobliwa, a osobliwości – (prawdopodobnie) bardzo sycylijskie.
Sebastian Rerak
Tweet