Konflikt na wysokościach – recenzja książki „Stacja” Jakuba Szamałka
Jakub Szamałek „Stacja”, wyd. W.A.B.
Ocena: 8 / 10
Środowisko, w którym najmniejszy nawet błąd może oznaczać zagrożenie życia, a personalne animozje podsycane są turbulencjami na międzynarodowej scenie politycznej? Taka mieszanka to gotowy przepis na katastrofę. I – jak udowadnia Jakub Szamałek – pełen rozmachu thriller.
Fabuła jego powieści „Stacja” przenosi nas na orbitę okołoziemską, wprost na ciasne korytarze Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Dla pełniącej obowiązki dowódcy ekspedycji, ambitnej Lucy Poplasky powrót do najdroższego „domu” w historii ludzkości jest ukoronowaniem kariery. A przynajmniej powinien być, bo jak bohaterka wkrótce się zorientuje, tym razem nic nie będzie szło zgodnie z planem. Coraz bardziej uwidaczniające się napięcia pomiędzy członkami personelu czy płynące z Ziemi komunikaty o nieporozumieniach Stanów Zjednoczonych i Rosji co do przyszłości programu kosmicznego to wystarczające powody, by na ograniczonej przestrzeni atmosferę doprowadzić do wrzenia. A to bynajmniej nie wszystko, bo skłócony zespół będzie musiał wkrótce poradzić sobie z zagrażającą życiu astronautów tajemniczą awarią. Czas ucieka, a zaufanie kurczy się nieubłaganie – zwłaszcza że coraz więcej wskazuje na możliwość sabotażu całego przedsięwzięcia.
„Stacja” to jeden z tych thrillerów, które użytek robią z popularnej teorii głoszącej, że jeśli zamknąć kilkoro ludzi w jednym pokoju, ci w niedługim czasie znajdą powody, by się wzajemnie pozabijać. Taki pomysł na rdzeń historii to jednak tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej fabularnej układanki, proponowanej nam przez Jakuba Szamałka. Cała zabawa kryje się tu bowiem w detalach – emocjonalnej dynamice między poszczególnymi załogantami, płynnych kwestiach związanych z geopolityką i wyzwaniu, jakim jest stawianie czoła niespodziewanemu kryzysowi. Wszystko to w „Stacji” na tyle współgra ze sobą, że potencjalnych zarzewi konfliktu znajdziemy przynajmniej kilka, a autor rozwija je równolegle, tak by czytelnika utrzymywać w stanie niepewności co do dalszego rozwoju wydarzeń.
Trzeba przyznać, że takie założenie spłaca się Szamałkowi z nawiązką, zwłaszcza że gdy akcja nabiera już tempa, autor ani trochę nie marnuje stron. Rozwój wypadków śledzimy z kilku perspektyw – w centrum pozostaje wszystko to, co dzieje się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, widziane oczyma Lucy Poplasky, ale oprócz niej są też kontrolerzy próbujący opanować sytuację na Ziemi czy prowadzący samodzielne śledztwo mąż bohaterki. Poszczególne wątki przeplatają się i uzupełniają wzajemnie, bazując na serialowych cliffhangerach. Właściwie zawsze pozostawiają zawieszone w nomen omen próżni pytanie o kolejny potencjalny zwrot akcji. Choć czasami trudno nie odnieść wrażenia, że stężenie komplikacji, zwłaszcza w kwestiach relacji między bohaterami, niebezpiecznie zbliża się do poziomu przesady, to jednak pod względem konstrukcji „Stacja” nadal jest dopięta na ostatni guzik. Poczucie obcowania z materiałem, który stanowi gotowy fundament pod scenariusz wysokobudżetowego serialu, jest tu wręcz namacalne.
Takich wrażeń dopełnia jeszcze gołym okiem widoczny ogrom pracy Szamałka włożony w autentyzm historii. Miejsce akcji tak specyficzne, jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, z łatwością mogłoby zachwiać wiarygodnością całej fabuły, gdyby autor pokpił sprawę na etapie researchu, ale podczas lektury książki nic takiego nie ma miejsca. Wręcz przeciwnie, choć specjalistyczny żargon i technologiczne detale siłą rzeczy występują tu w ilościach nadprogramowych względem większości pozycji tego gatunku, wszystkie podane są tak, by nie tyko były zrozumiałe dla laików, ale stanowiły atrakcję samą w sobie. Fani technothrillerów w stylu powieści Michaela Crichtona będą zachwyceni.
„Stacja” to więc lektura przeplatająca fascynujące, świeże pomysły i idee ze sprawnym warsztatem, który pozwolił autorowi wcielić je w życie. Powieść Szamałka ma zostać wydana w Stanach Zjednoczonych i z jednej strony trudno się temu dziwić, a z drugiej za jej sukces trzeba ściskać kciuki – bo to rzecz tematycznie uniwersalna, a w zakresie jakości wykonania prezentująca poziom bez mała światowy.
Maciej Bachorski
Kategoria: recenzje