Polskie wątki w najnowszej powieści noblisty J. M. Coetzeego. Przeczytaj przedpremierowo fragment „Polaka”

2 stycznia 2024

Najnowsza powieść J. M. Coetzeego, laureata Literackiej Nagrody Nobla i dwukrotnego zdobywcy Bookera, powinna szczególnie zainteresować polskich czytelników. Jednym z jej głównych bohaterów jest bowiem nasz rodak. „Polak” to opowieść o romansie polskiego pianisty Witolda i młodszej od niego zamężnej mecenaski sztuki z Hiszpanii, Beatriz. Opisując zakazane love story, Coetzee nawiązuje do relacji Dantego i Beatrice, a także romansu Chopina z francuską powieściopisarką George Sand. Wydawnictwo Znak opublikuje powieść 24 stycznia w przekładzie Agi Zano. Poniżej możecie przeczytać przedpremierowo sam początek książki.

RODZIAŁ 1

1. Kobieta pierwsza przysparza mu kłopotów, on jej dopiero później.

2. Z początku wydaje mu się, że ma jasną wizję tego, kim jest kobieta. Wysoka i pełna wdzięku, niekoniecznie jednak konwencjonalna piękność, choć detale – ciemne włosy i oczy, wysokie kości policzkowe, pełne usta – robią wrażenie, a głos, kontralt, aksamitnie uwodzi. Seksowna? Nie, to nie to, i na pewno nie jest też uwodzicielska. Może była seksowna za młodu – z taką figurą bez dwóch zdań – ale teraz, po czterdziestce, wybiera pewien dystans. Chodzi – to zwraca szczególną uwagę – bez kołysania biodrami, sunie przez pomieszczenie wyprostowana, wręcz posągowa.

Tak opisałby jej powierzchowność. A co do jej istoty, jej duszy – jeszcze czas, by mu się objawiła. Jednego jest pewny: to dobra osoba, życzliwa, przyjazna.

3. Z mężczyzną jest trudniej. Na pierwszy rzut oka tu też wszystko dość oczywiste. To Polak, po siedemdziesiątce, lecz dziarski, pianista koncertowy najbardziej znany z interpretacji Chopina, interpretacji kontrowersyjnych, dodajmy: jego Chopin nie ma w sobie nic z romantyka, wręcz przeciwnie, jest dość surowy, niemal jak spadkobierca Bacha. To czyni pianistę na tyle osobliwym zjawiskiem na scenie koncertowej, że przyciąga on skromną, lecz wytrawną publiczność w Barcelonie, gdzie został zaproszony i gdzie pozna pełną wdzięku kobietę o łagodnym głosie.

Polak zaczyna jednak przemianę, gdy tylko staje w blasku reflektorów. Z tą oszałamiającą srebrną grzywą i osobliwymi interpretacjami Chopina mężczyzna sprawia wrażenie persony dość wyjątkowej. Niemniej w kwestii duszy i uczuć pozostaje niepokojąco trudny do rozgryzienia. Na fortepianie gra z duszą, bez dwóch zdań; rządzi nim jednak wtedy dusza Chopina, nie jego własna. A jeśli ta dusza sprawia wrażenie zaskakująco suchej i powściągliwej, być może wskazuje to na pewien chłód w jego własnym temperamencie.

4. Skąd oni się wzięli – wysoki polski pianista i elegancka kobieta o posuwistym chodzie, żona bankiera, spędzająca czas głównie na dobroczynności? Przez cały rok dobijali się do drzwi, czekając, aż ktoś ich wpuści lub odprawi i odłoży na spoczynek. Czy teraz wreszcie nadszedł ich czas?

5. Polaka zaprosiło Towarzystwo, które od dekad aranżuje comiesięczne recitale w Sala Mompou w barcelońskiej Dzielnicy Gotyckiej. Recitale mają charakter otwarty dla publiczności, lecz bilety są kosztowne i przyciągają najczęściej słuchaczy zamożnych, starszych i o konserwatywnych gustach.

Kobieta, o której mowa – na imię jej Beatriz – jest członkinią komitetu organizującego koncerty. Funkcję tę pełni w czynie społecznym, lecz motywuje ją też głęboka wiara w to, że muzyka jest czymś szlachetnym, tak jak szlachetne są miłość, dobroczynność czy piękno, a nawet bardziej, bo czyni ona ludzi lepszymi. Beatriz doskonale wie, że to naiwne przekonanie, lecz i tak się go trzyma. Jest osobą inteligentną, ale nieskłonną do refleksji. Jej inteligencja zawiera się po części w świadomości, że nadmiar refleksji paraliżuje wolę.

6. Decyzja o zaproszeniu Polaka, którego imię i nazwisko zawierają tyle „w” i „z”, że nikt w komitecie nawet nie próbuje go wyartykułować – mówią o nim po prostu „Polak” – podjęta zostaje dopiero po głębszym namyśle. Kandydatury nie wysunęła ona, Beatriz, lecz jej przyjaciółka Margarita, inicjatorka serii koncertów, która w młodości studiowała w konserwatorium w Madrycie i wykazuje się o wiele większą niż ona wiedzą na temat muzyki.

Polak, mówi Margarita, otworzył w swoim kraju drogę nowemu pokoleniu interpretatorów Chopina. Puszcza po pokoju recenzję koncertu, który dał w Londynie. Zdaniem krytyka moda na ciężkiego, rytmicznie wyboistego Chopina – Chopina w duchu Prokofiewa – już miała swoje pięć minut. Nigdy nie była niczym więcej jak tylko modernistyczną reakcją na doklejanie francusko-polskiemu mistrzowi etykietki delikatnego, rozmarzonego, „kobiecego” ducha. Ten nowy, historycznie autentyczny Chopin jest powściągliwszy, o włoskim zabarwieniu. Za odczytanie rewizjonistyczne, nawet jeśli nieco przeintelektualizowane, Polakowi należą się oklaski.

Ona, Beatriz, nie jest pewna, czy ma ochotę przez cały wieczór słuchać historycznie autentycznego Chopina, ani, co istotniejsze, czy raczej stateczne Towarzystwo przyjmie go życzliwie. Jednak Margaricie bardzo zależy, a ponieważ są przyjaciółkami, to winna jest jej wsparcie.

Zaproszenie do Polaka zostało zatem wysłane, wraz z propozycją daty i wynagrodzenia, a muzyk je przyjął. Wreszcie nadszedł dzień koncertu. Polak przyleciał z Berlina, ktoś go odebrał z lotniska i zawiózł do hotelu. Plan na wieczór jest taki, że po recitalu Beatriz i Margarita z mężem zabiorą go na kolację.

7. Dlaczego mąż Beatriz do nich nie dołączy? Odpowiedź: bo nigdy nie zjawia się na wydarzeniach Towarzystwa Koncertowego.

8. Plan jest prosty. Mimo to pojawia się kłopot. Rano w dniu koncertu Margarita telefonuje z wiadomością, że zapadła na zdrowiu. Właśnie takiego, dość oficjalnego sformułowania, użyła: caído enferma, zapadła na zdrowiu. Co jej dolega? Tego nie mówi. Wypowiada się mgliście, i chyba robi to celowo. Nie zjawi się na recitalu. Mąż też nie. Czy w takim razie ona, Beatriz, mogłaby wziąć na siebie obowiązki gospodyni, to znaczy zadbać o to, by gościa przewieziono na czas z hotelu do sali koncertowej, i zapewnić mu później rozrywkę, jeśli będzie miał na to ochotę, tak by po powrocie do ojczyzny opowiadał przyjaciołom: „Tak, świetnie się bawiłem w Barcelonie, tak, dobrze się mną zajęli”.

– No dobrze – mówi Beatriz – wezmę to na siebie. A ty odpoczywaj.

9. Znają się z Margaritą od dzieciństwa, wspólnie spędzonego w szkole u zakonnic; zawsze podziwiała energię przyjaciółki, jej przedsiębiorczość, towarzyską zręczność. Teraz musi zająć jej miejsce. Z czym to się będzie wiązać, ta przelotna wizyta w obcym mieście? W tym wieku seksu raczej nie będzie oczekiwać. Z pewnością jednak spodziewa się pochlebstw, może nawet flirtu. Nie jest to sztuka, którą kiedykolwiek próbowała opanować. Margarita to co innego. Ona potrafi się obchodzić z mężczyznami. Beatriz nieraz z rozbawieniem obserwowała podboje przyjaciółki. Nie zamierza jej jednak naśladować. Jeżeli gość liczy na słodkie słówka, to się rozczaruje.

10. Jeśli wierzyć Margaricie, Polak jest pianistą „doprawdy robiącym wrażenie”. Słuchała go już na żywo w Paryżu. Czy może być, że coś zaszło między nimi, między Margaritą a Polakiem we własnej osobie, i że, zaaranżowawszy już wizytę w Barcelonie, przyjaciółka w ostatniej chwili straciła rezon? Chyba że to mąż wreszcie stracił cierpliwość i zarządził, że nigdzie nie idą? Czy tak należałoby rozumieć „zapadnięcie na zdrowiu”? Dlaczego wszystko musi być takie skomplikowane?

Teraz na nią spadł obowiązek zajęcia się nieznajomym! Nie ma żadnego powodu zakładać, że gość zna hiszpański. A co, jeśli po angielsku też nie mówi? Jeszcze się okaże, że to Polak z tego gatunku, który uczył się francuskiego. Jedyni stali bywalcy koncertów posługujący się tym językiem to państwo Lesinscy: Ester i Tomás; Tomás zaś, już po osiemdziesiątce, robi się dość kruchy. Jak poczuje się Polak, gdy zamiast energicznej Margarity powitają go zgrzybiali Lesinscy?

Beatriz nie cieszy się na wieczór. Cóż za życie, myśli, życie artysty w podróży! Lotniska, hotele, inne, a jednak zawsze takie same; gospodarze, z którymi trzeba jakoś wytrzymywać, też różni, lecz niemal identyczni: przejęte panie w średnim wieku ze znudzonymi mężami u boku. Dość, by zdusić każdą iskrę, jaka tli się jeszcze w duszy.

Tyle dobrego, że ona nie ma w zwyczaju tonąć w zachwytach. Ani trajkotać o niczym. Jeśli po występie Polak zechce się zaszyć w nadąsanym milczeniu, ona odpłaci mu tym samym.

11. Organizacja koncertu, zadbanie o to, by wszystko poszło zgodnie z planem, to niemałe wyzwanie. Cały ciężar spoczywa teraz wyłącznie na jej barkach. Całe popołudnie spędza w sali koncertowej, gdzie dyryguje obsługą (kierownik, na ile zdążyła się zorientować, jest typem opieszalca) i odhacza kolejne zadania z listy. Czy zrobienie listy było konieczne? Nie. Ale to właśnie za sprawą dbałości o szczegóły Beatriz udowodni, że została obdarzona takimi przymiotami jak rzeczowość i dbałość o szczegóły. W porównaniu z nią Polak okaże się niepraktyczny i niezaradny. Jeśli pomyśleć o cnotach ducha w kategoriach ilościowych, to należałoby uznać, że największa część z puli zalet Polaka idzie na talent muzyczny, przez co nie pozostaje mu niemal nic na radzenie sobie ze światem. Tymczasem zdolności Beatriz są rozdystrybuowane na wszystkie aspekty życia po równo.
(…)

J.M. Coetzee „Polak”
Tłumaczenie: Aga Zano
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 192

Opis: Spotykają się w Barcelonie – polski pianista i hiszpańska mecenaska sztuki. W pierwszej chwili nic nie zapowiada, że połączy ich coś więcej niż tylko jeden wspólny wieczór. Powoli rozkwitająca znajomość zmienia się w zderzenie żywiołów. I choć Beatriz nie rozumie, dlaczego ulega Witoldowi, nie potrafi oprzeć się zachwytowi, który dostrzega w jego oczach. Widzi i czuje, że dla kogoś jest najważniejsza na świecie.

Kameralna, subtelna opowieść o dwojgu samotnych ludzi wibruje i iskrzy od niedopowiedzeń. Prowokuje pytania o to, skąd bierze się fascynacja, kiedy rodzi się namiętność, i wreszcie: czym jest miłość. Jasny ton, klarowny, wyrazisty język i umiejętnie budowane napięcie sprawiają, że powieść czyta się jednym tchem. „Polak” to absolutny literacki triumf jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy.

fot. Front Line Defenders


Tematy: , , ,

Kategoria: fragmenty książek