8 typów czytelników według Antoniego Słonimskiego

5 sierpnia 2022

Ile charakterów ludzkich, tylu czytelników. Choć wszystkich nas łączy pasja do książek, to każdy realizuje ją w inny sposób, a i samo podejście do lektur ma odmienne. Wiedział to już Antoni Słonimski, który ponad 90 lat temu ułożył dowcipną, ale zarazem bezlitosną typologię czytelników.

W felietonie przypomnianym niedawno na Facebooku przez Magdalenę Parys, a opublikowanym na przełomie lat 20. i 30. w „Wiadomościach Literackich”, potem zaś przedrukowanym w zbiorach „Mętne łby” (1929) i „Moje walki nad Bzdurą” (1932) Słonimski narzekał na poziom czytelnictwa w Polsce, określając go jako „przygnębiający”. „Ilość czytelników żałosna. Na kraj trzydziestomiljonowy powieść rozprzedana w pięciu tysiącach jest rekordem. Poezje rozchodzą się w paruset egzemplarzach. Nic tu nie znaczy wielkość utworu” – pisał. W ocenie Słonimskiego czytelników było tak mało, że „trzeba ich otoczyć opieką państwową jak żubry w puszczy Białowieskiej”. Co więcej, pisarz miał do tych osób pewne zastrzeżenia. „Gdyby to byli przynajmniej dobrzy czytelnicy! Ale i ta garstka ma wielki procent czytelników jołopów, czytelników przeklętych” – pisał z bezlitosną ironią. Z jakimi czytelnikami zetknął się na swojej drodze? Oto osiem typów, które wskazał.

1. Czytelnik–zaraza, czyli chwytający za pióro. „Podkreśla ołówkiem niektóre zdania, stawia znaki zapytania i na marginesie pisze komentarze. Gdzie tylko jest jaka polemika, wtrąci swoje fałszywe trzy grosze. Lubi konsekwencję. Pamięta zawsze, że ktoś był kiedyś w jakiejś sprawie sześć lat temu innego zdania, i wytyka to ze świętem oburzeniem i z wypiekami na twarzy. Sam krowa, więc chciałby, żeby ludzie jak krowy nie zmieniali poglądów. Mało go obchodzi, co kto pisze, tylko co sam wymyśli niedołężnym rozumem. Onże doradca. Żeromskiemu radził, żeby złamał pióro. Gdy powieść ma dwa tomy, zawsze mówi, że drugi tom gorszy. Gdy co pochwali u jednego pisarza, to na złość innemu. Nic mu się nie podoba. Ale przeczytajcie, co sam pisze. Przeczytajcie te mętne androny i śmierdzące banały, któremi imponuje w domu w pokoju jadalnym zebranej rodzinie”.

2. Niezadowolony. „Nic mu się nie podoba, ale czyta chętnie. Mój przyjaciel ma takiego fryzjera. Pożycza co rano książkę i nazajutrz oddaje z grymasem. O Conradzie powiada: 'to jakieś głupie’, o Żeromskim: 'i po co to było pisać?’, Victor Hugo – to 'nabieranie gości’. O Sienkiewiczu mówi: 'to jakiś chory facet’. Nawet 'Trędowata’ nie daje mu zadowolenia. Odniósł i powiedział, że drugiego tomu już nie chce. Kiedy mu objaśniono, że 'Trędowata’ jest w jednym tomie, pomilczał chwilkę i powiedział: 'to lepiej’. Nareszcie coś mu się spodobało”.

3. Czytelnik literatury skandynawskiej. „Taki, któremu nie przeszkadza, że Gösta to facet, a nie kobieta. Lubi, jak jest o małych ludziach, o szarych, zwykłych sprawach człowieczych i żeby nad tem huczał kosmos. Esteta. Z czasem wyrasta na czytelnika literatury klasycznej: 'Ja czytam tylko klasyków’. To znaczy nic nie czyta. Chyba, że weźmie z czytelni 'Chłopczycę’ albo Arsena Lupin i czyta w ukryciu, aż mu się uszy trzęsą”.

4. Czytelnik łatwowierny. „Wszystko strawi. Dziwi się, ale wierzy. Gdy przeczyta w numerze 'prima–aprilisowym’, że kogoś ugryzła w udo jemioła, albo że przed sędzią pokoju stanął piorun z mamusią-błyskawicą, powie: 'mój panie, kto by to pomyślał’. Wierzy, że Żydzi chcieli zabić Nowaczyńskiego na mace, ze Wielopolska zna się na kinie, że Stroński jest szlagon z Podola, że drożyzna jest przez rządy majowe. Czyta wszystkie gazety, książki, tygodniki, szuka prawdy i chodzi po świecie z głową ciężką i nabitą bredniami. W nocy źle śpi, a umiera w nędzy i poniżeniu”.

5. Węszący. „Świdruje oczami każdą kartkę zadrukowanego papieru, jakby chciał dwie dziury wywiercić. Czyta trzy razy to samo zdanie i kombinuje. Wie wszystko. Gdy czyta tom poezji Tuwima, mówi: 'On to pisał do tej blondynki z Tomaszowa. Znam. Jej wuj pracował w Gdańsku’. Jeśli jest kobietą, zna na pamięć wszystkie koligacje i powinowactwa czytanego autora. Powieść traktuje jak plotkę. Mówi z tym samym wyrazem twarzy o wszystkich bohaterach 'komedji ludzkiej’, co o Rózi i Fruzi Gogelmogel. Mało czem można zadowolić takie monstrum. Chybaby wydać książkę telefoniczną z wykazem, kto z kim chodzi, kto z kim jest spokrewniony, kto z kim żyje i za czyje pieniądze”.

6. Czytelnik roztargniony. „Nieznośny, inteligentny, wrażliwy, nieuchwytny czytelnik. Gdyby mógł się nieco skupić, trochę opanować! Gdy czyta dowcipny feljeton i pierwsze zdanie go rozśmieszy, tak się śmieje i tyle gada na ten temat, że zapomina o dalszej lekturze. Opuszcza całe strony, nie rozumie potem związku i zniechęca się do autora. Gdy schyla głowę nad książką, chciałoby się przytrzymać siłą ten niesforny, rozlatany łeb, zapominający o początku, nim dojdzie do końca. Plunąłby człowiek na tego czytelnika, cóż, kiedy on właśnie rozumie jeszcze najwięcej i mówi do rzeczy, co prawda tylko przez chwilę, zanim wszystkiego znów nie popłacze”.

„Spotkał mnie kiedyś na ulicy i powiada: 'Zacząłem czytać tę pańską książkę. Świetna. Ale ktoś mi zabrał, więc nie skończyłem. Nie pamiętam tytułu i co gorsza nie pamiętam, kto mi ją zabrał. Kiedy pan wrócił? Nie zmarzł pan? Bo tam musi być zimno. O tych owocach, nie pamiętam nazwy, to bardzo zabawne’. Nie wiem do dziś dnia, czy wziął mnie za Goetla, czy też Goetla czytał, myśląc o mnie, czy też nas obu pomieszał z Ossendowskim, a Ossendowskiego z Ossowieckim, czy też po prostu czytał moją książkę 'Pod zwrotnikami’, sądząc, że czyta opis Islandji. Bóg z nim. Smutno, że się pisze dla takich ludzi, ale strach pomyśleć, że taki jegomość równie uważnie czyta rozkład jazdy kolejowej albo kodeks karny'”.

7. Czytelnik-marzyciel. „Czyta wieczorami lub nocą, leżąc w łóżku. Pali przy tem dużo albo je cukierki. Odurza się, narkotyzuje fabułą powieści. Czyta złe i dobre książki z jednakowem zajęciem. Nie pamięta nigdy autorów przeczytanych książek. Nie ma zrozumienia dla stylu. Opisy przyrody opuszcza. Nie lubi zawikłanych spraw psychologicznych. Z przedziwną bystrością odnajduje w każdej powieści wątek erotyczny i trzyma się go kurczowo oburącz. Nie da się podejść przez autora; wszystko, co nie dotyczy bezpośrednio sprawy stosunku dwu płci, opuszcza bez miłosierdzia bez drgnienia powiek. Póki się nie dowie, czy Hamlet kombinował z Ofelją, czy Winicjusz posiadł Ligję, czy Dante złapał Beatrycze – nie zaśnie spokojnie”.

8. Czytelnik-piła, który lubi Hebbla. „Lubi sobie przeczytać coś ciężkiego, gruby tom, napisany zawiłym stylem. Gdy znajdzie obcy wyraz, zajrzy do słownika. Ma na biurku słowniczek Arcta 'Dwadzieścia tysięcy słów obcych’. Sumienne ścierwo. Nie lubi jasności, lapidarności i dowcipu. Gdy z trudnością przebrnie przez mętne i powykręcane, najedzone żargonem filozoficznym artykulisko, ma zadowolenie, że zrozumiał mniej więcej, o co chodzi i wdzięczny jest za to autorowi. Czy ma się przyznać, że z trudem zrozumiał rzecz głupią albo że z mozołem odcyfrował coś niepotrzebnego? Nie. Woli uznawać uniwersalizm. Kolekcjonuje takie piły, które udało mu się przebrnąć! Mówi, że to głębokie, i sam się przez to ma za inteligenta. Wszystko, co jasne i proste, jest dla niego naiwne. Ciemny i wykoślawiony błazen. Jeszcze sobie przeczyta jeden artykulik, jedną książką i będzie miał komplet. Wtedy mu już młotkiem łba nie rozbijesz, tak mu stwardnieje. Wtedy już nie odda swej wiedzy z trudem i w pocie czoła zdobytej. Takiego nie można niczem przekonać, można go tylko wyrzucić na szmelc. Niepotrzebny, martwy, tępy czytelnik”.

Na koniec Słonimski wyraża przekonanie, że „są gdzieś dobrzy i poczciwi czytelnicy. (…) Tacy, co czytają Dekobrę i Leblanca, bo im się naprawdę podoba, a nie dlatego, że są specjalnie potrójnie tam i z powrotem wyrafinowani”. Z myślą o nich nakreślił powyższą typologię.

[am]
fot. na podst.: Koncern „Ilustrowany Kurier Codzienny” – Archiwum Ilustracji/Narodowe Archiwum Cyfrowe
źródło: Polona

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: zestawienia