Prawda jest często dziwniejsza od fikcji ? wywiad z Simonem Toynem z okazji premiery serialu „Spisane krwią”
Zawodowo zajmuje się zabijaniem ludzi. Wszystkie morderstwa mają jednak miejsce na kartach książek. Simon Toyne jest popularnym brytyjskim autorem kryminałów, który dał się poznać polskim czytelnikom za sprawą powieści „Sanctus”, „Salomon Creed” i „Chłopiec, który widział”. Od 2017 roku pełni także rolę gospodarza serii dokumentalnej „Spisane krwią”, w której bestsellerowi pisarze opowiadają o prawdziwych zbrodniach mających wpływ na nich samych bądź też na ich twórczość. Drugi sezon programu emitowany jest od 13 listopada w każdy wtorek o 21:00 na kanale CBS Reality (pierwszy odcinek można obejrzeć w całości w serwisie YouTube). To właśnie prawdziwych zbrodni i serialu „Spisane krwią” dotyczy nasza rozmowa.
Artur Maszota: Lubimy czytać o zbrodniach, oglądać programy poświęcone mordercom, a niektórzy ? ci bardziej utalentowani spośród nas ? czerpią z tego inspirację do pisania powieści. Jak myślisz, dlaczego jesteśmy zafascynowani zbrodniarzami i ich występkami?
Simon Toyne: Uważam, że istnieją dwie podstawowe rzeczy, które determinują wszystkie nasze czyny: miłość i strach. Śmierć oczywiście należy do tej drugiej kategorii, a morderstwo to największa skrajność. Jest jak urwisko, które nas przyciąga. Chcielibyśmy spojrzeć poza krawędź, nawet jeśli równocześnie czujemy przerażenie. Jesteśmy także ciekawskimi stworzeniami i lubimy wszystko rozumieć, a w szczególności rzeczy, które nas przerażają, ponieważ sądzimy, że dowiadując się o nich, moglibyśmy się ich mniej bać. Dlatego jesteśmy zafascynowani morderstwami i ludźmi, którzy je popełniają.
Jaką rolę pełnią w tym powieści kryminalne? Co daje nam ich czytanie?
Powieści kryminalne pozwalają nam właśnie spojrzeć ponad krawędzią tego urwiska. Pozwalają odkrywać i doświadczać rzeczy, którymi jesteśmy zafascynowani, ale rozsądnie robimy wszystko, aby uniknąć ich w naszym prawdziwym życiu. Możemy czytać powieść kryminalną i spoglądać w mrok, który zwykle omijamy, mając świadomość, że jeśli wszystkiego będzie za dużo, zawsze możemy zamknąć książkę i wrócić do naszego bezpiecznego życia.
Na co dzień jesteś pisarzem ? twoja seria „Solomon Creed” właśnie wychodzi w Polsce. Czy wejście w rolę gospodarza programu było dla ciebie wyzwaniem?
Zanim zostałem zawodowym pisarzem, przez prawie dwadzieścia lat pracowałem w telewizji jako scenarzysta, producent i reżyser, więc cały proces tworzenia programu telewizyjnego nie był mi obcy. Jednakże stanie przed kamerą to było coś nowego. Na szczęście „Spisane krwią” to w dużej mierze rozmowy pomiędzy mną a zaproszonymi autorami i czuję się w tym bardzo dobrze. Głównym wyzwaniem przy realizacji tego programu było znalezienie czasu na filmowanie, ponieważ pisanie powieści to praca na pełen etat. Podczas kręcenia obu serii spędziłem dużo czasu na pisaniu w hotelach, samolotach i pociągach, starając się dotrzymać terminów.
Występujący w programie pisarze też z pewnością są bardzo zapracowani. Jak udało ci się zaprosić tyle głośnych nazwisk?
Dla obu serii sporządziłem sobie listę autorów, z którymi chciałem wystąpić, niektórych z nich już znałem, inni znani mi byli tylko dzięki swej renomie. Na szczęście 90 procent chciało wziąć w tym udział, chociaż w kilku przypadkach na przeszkodzie stanęły napięte harmonogramy. Jak jednak mówię na początku programu, wszyscy pisarze ? tak jak ja ? są zafascynowani prawdziwymi zbrodniami i są bardzo zadowoleni, że mogą wyjść z gabinetu na dzień lub dwa, aby o tym porozmawiać.
„Spisane krwią” to bardzo szeroko zakrojony projekt. Wraz z autorami odwiedzasz różne miejsca. Jak długo trwała produkcja drugiego sezonu i jak przebiegał proces realizacji serii?
W drugim sezonie postanowiliśmy pójść dalej, przedstawiając nie tylko brytyjskie, ale też kilka amerykańskich historii. W rezultacie dużo więcej podróżowałem ? Portland w stanie Oregon w odcinku z Tess Gerritsen czy Georgia w przypadku Karin Slaughter. Kręcenie każdego odcinka trwa od trzech do czterech dni, a montaż miesiąc. W sumie zaangażowany byłem w ten projekt przez cztery miesiące, chociaż nie zajmowałem się tym przez cały czas. Prawdopodobnie praca nad programem zajęła mi w tym okresie jakiś miesiąc, łącznie z podróżami, postprodukcją i działaniami promocyjnymi, choć te wciąż trwają.
Czy podczas rozmów z pisarzami o zbrodniach dowiedziałeś się czegoś nowego o ludzkiej naturze?
Nie powiedziałbym, że dowiedziałem się czegoś nowego, ale miałem do czynienia z mnóstwem dowodów, które potwierdziły to, co już wiedziałem. Jedną z najważniejszych rzeczy, którą z ekipą ciągle powtarzaliśmy, było przekonanie, że „prawda jest często dziwniejsza od fikcji”.
Jak pewnie się domyślasz w Polsce również mamy seryjnych morderców i zagadkowe zbrodnie. O niektórych pisały nawet media na całym świecie. Czy słyszałeś o którejś z tych spraw kryminalnych?
Badania często prowadzą mnie w bardzo mroczne zaułki. Natknąłem się też na kilka historii polskich morderstw, szczególnie podczas zbierania materiałów do mojej ostatniej książki „Chłopiec, który widział”, która częściowo rozgrywa się w Łodzi. Szukałem powojennych zbrodniarzy, którzy mogliby uaktywnić się i po części zostać ukształtowani za sprawą wojennych doświadczeń. Na myśl przychodzi mi Stanisław Modzelewski, znany również jako „Wampir z Gałkówka”, który działał w latach pięćdziesiątych. Zamordował siedem kobiet, o których wiemy, i był podejrzany o próbę zabicia kilku innych. Został powieszony w 1969 roku.
Rozmawiał: Artur Maszota
TweetKategoria: wywiady