Wszystko na swoim miejscu – recenzja książki „W ciemnym, mrocznym lesie” Ruth Ware

6 sierpnia 2022

Ruth Ware „W ciemnym, mrocznym lesie”, tłum. Anna Tomczyk, wyd. Czwarta Strona
Ocena: 7 / 10

Nie każda książka musi wyznaczać nowe standardy w gatunku, podobnie jak nie każde wykorzystanie pewnych schematów z automatu ciągnie jakość w dół. Czasem klucz leży w tym, by to, co znajome, opowiedzieć tak, by nadal potrafiło wywołać dreszcz ekscytacji. Udało się to Ruth Ware.

„W ciemnym, mrocznym lesie” to historia opowiadana z perspektywy Eleonory „Nory” Shaw, londyńskiej pisarki wiodącej samotne życie, która zrobiła wszystko, by odciąć się od bolesnych wspomnień. Przeszłość jednak w pewnym momencie niespodziewanie ją dopada – oto bowiem bohaterka otrzymuje zaproszenie na wieczór panieński od dawnej przyjaciółki. Powodowana poczuciem winy za zerwane nagle więzy kobieta decyduje się udać na weekend do domu położonego w samym środku leśnej głuszy. To, co zapowiada się na niewinną zabawę i szansę na wyprostowanie problematycznych relacji, wkrótce staje się wierzchołkiem lodowym precyzyjnie zaplanowanej intrygi. Takiej, która zmusi Norę do stawienia czoła niespodziewanemu zagrożeniu i skonfrontowania się z własnymi demonami – ale też zrzucenia balastu ciążącego na jej barkach od lat.

Jak przystało na rasowy thriller, trzymający się w wielu aspektach gatunkowych zasad, „W ciemnym, mrocznym lesie” rozpoczyna się od hitchcockowskiego trzęsienia ziemi. Na wstępie powieść przenosi nas na… sam koniec opowiadanej historii. Dramatyczna retrospekcja staje się punktem wyjścia dla cierpiącej na amnezję bohaterki, która z wolna przypomina sobie, co złożyło się na jej obecną sytuację i próbuje poukładać w całość wszystkie elementy układanki. Tym samym książka daje odbiorcy wgląd w dwa komplementarne plany czasowe – obecny i przeszły, stanowiący rdzeń całej opowieści.

Z taką konstrukcją Ruth Ware radzi sobie lepiej niż dobrze, właściwie każdy aspekt powieści podporządkowując dedukcyjnej zasadzie „od ogółu do szczegółu” i bawiąc się schematami doskonale rozpoznawalnymi dla wyjadaczy gatunku. Szybko okazuje się zatem, że o sile „W ciemnym, mrocznym lesie” stanowić będzie nie „co”, a „jak” zostało wykorzystane w charakterze fundamentu. Tym samym zajmujące centralny punkt fabuły nieprzepracowane traumy – wynikające ze skomplikowanych relacji z młodości ze skupiającymi na sobie całą uwagę szkolnymi gwiazdami, manipulującymi wszystkimi dookoła, i pierwszymi miłościami w tle – wybrzmiewają tu nie tyle jako boleśnie oczywiste stereotypy, a raczej punkt wyjścia do głębszych rozważań. „W ciemnym, mrocznym lesie” na tapet bierze choćby kwestię zrzucenia z siebie opresyjnego jarzma innej, silnej osobowości i odnajdywania własnej tożsamości, ale ubiera to w szaty pełnego suspensu thrillera tak sprawnie, że zamiast nużyć przydługim dyskursem, bezbłędnie przytrzymuje czytelnika na krawędzi fotela.

Znaczącym atutem Ruth Ware jest bowiem bardzo przystępny styl. Prowadzoną z prędkością huraganu pierwszoosobową narrację cechuje precyzja. Autorka nie marnuje ani odrobiny miejsca. A jeśli uzupełnimy to bogatym wachlarzem ciekawych, całkowicie przeciwstawnych charakterów na pierwszym i drugim planie, wyjdzie nam książka, która definitywnie potrafi wywołać syndrom „jeszcze jednej strony”. Sztuka to niewątpliwie duża, zważywszy a fakt, że „W ciemnym, mrocznym lesie” niekoniecznie jest powieścią, która próbuje wynaleźć koło na nowo. To przede wszystkim solidny, sprawnie napisany thriller, będący świadectwem znajomości i wyczucia gatunku przez autorkę. Czasem do pełnej satysfakcji potrzeba tylko tyle i aż tyle.

Maciej Bachorski


Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje