Sztuka, rzemiosło… słowo – recenzja książki „Piąta pora roku” Ali Smith

18 kwietnia 2024

Ali Smith „Piąta pora roku”, tłum. Jerzy Kozłowski, wyd. W.A.B.
Ocena: 8 / 10

Osiemnasta powieść Ali Smith to kolejna po tetralogii pór roku książka napisana „w czasie rzeczywistym”. Pomyli się jednak każdy, kto uzna ją za codę do zamkniętego już cyklu. „Piąta pora roku” to świetna historia na własnych prawach, a zarazem kolejna wielopiętrowa zagadka, jaką serwuje nam wybitna szkocka pisarka.

Sandy Gray, bohaterkę „Piątej pory roku”, poznajemy tuż po tym, jak wprowadziła się do domu swojego ojca. Ma zająć się jego psem pod nieobecność gospodarza – hospitalizowanego po ataku serca. Kobieta niepokoi się o ojca tym bardziej, że na całej Wielkiej Brytanii ciąży właśnie widmo pandemii Covid-19.

Niespodziewanie Sandy odbiera telefon od dawno niewidzianej znajomej ze studiów. Martina, dziś kustoszka jednego z muzeów, ma jej do opowiedzenia dziwną historię. Oto podczas wwożenia na Wyspy cennego artefaktu została zatrzymana przez celników, a siedząc w odosobnieniu, usłyszała zza ściany pewne zagadkowe słowa. Co oznaczają? Martina liczy, że w znalezieniu odpowiedzi pomoże jej Sandy, która zawsze wiedziała „co myśleć o rzeczach, które ktoś bardziej normalny uznałby za coś lekko odjechanego”.

Intryga wydaje się typowa dla Ali Smith, mistrzyni gier słownych i zabaw znaczeniami. Okazuje się jednak o tyle skomplikowana, że wspomniany zabytkowy przedmiot – zdobiony zamek do drzwi, „mechanizm wyprzedzający swoje czasy”, splata współczesne wydarzenia rozgrywające się w post-Brexitowej Anglii z losami jego twórczyni, średniowiecznej kowalki. O dawnych wiekach przypomina też miejsce, które Sandy mija na trasie spacerów z psem, niegdyś mieszczące masowy grób ofiar zarazy. Dawna plaga, obecny Covid… Paraleli jest coraz więcej.

Tak jak kowalka Ann Shaklock (nazwisko oczywiście nieprzypadkowe) była artystką wśród rzemieślników, tak Sandy z podobną wprawą operuje słowem, czyniąc z niego surowiec dla sztuki wizualnej. „Tyle lat nauki, a ty wyniosłaś z niej tyle” – szydził ojciec – „że zarabiasz na chleb, na litość boską, malując słowa jedno na drugim tak, że nie można ich nawet odczytać”. W gąszczu języka odnaleźć musi się także czytelnik, ponownie wciągnięty przez Ali Smith do erudycyjnej rozgrywki. W tym miejscu wyrazy uznania należą się Jerzemu Kozłowskiemu – autor polskiego przekładu kapitalnie sprostał arcytrudnemu zadaniu.

Jak zwykle Ali Smith jest zarazem ironiczna, jak i głęboko zatroskana stanem świata. Podsuwa wysublimowane zagadki, choć nie ucieka od krotochwilnych żartów. Wreszcie też zdania o wyjątkowej urodzie zaprzęga w fabułę niepozwalającą na odłożenie książki na półkę. To oczywiście znamiona wielkiej pisarki… ale też sprawdzony przepis na świetną powieść.

Sebastian Rerak


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje