Rozwikłać zagadkę, pogodzić się ze sobą – recenzja książki „Holly” Stephena Kinga

5 września 2023

Stephen King „Holly”, tłum. Tomasz Wilusz, wyd. Prószyński i S-ka
Ocena: 7 / 10

Najbardziej znanemu mieszkańcowi stanu Maine nie zwykło brakować pomysłów na historie tyleż wzbudzające strach, co opowiadające o uniwersalnych prawdach. Jego najnowsza powieść, „Holly”, doskonale się w to wpisuje.

Holly Gibney zdecydowanie nie ma łatwego życia. Gdy wydaje się, że po burzliwych wydarzeniach z Chetem Ondowskym jej życie wraca na właściwe tory, grunt znów zapala się jej pod nogami. Wszystko rozpoczyna się w momencie, gdy prowadzona przez nią wespół z Peterem agencja detektywistyczna Uczciwi Znalazcy otrzymuje telefon z prośbą o pomoc w odnalezieniu zaginionej dziewczyny. Choć sama zmaga się z personalnymi problemami, Holly postanawia sprawą się zająć, przez co wchodzi na kurs kolizyjny z parą nietypowych, wyjątkowo przebiegłych morderców. By rozwikłać sprawę, bohaterka będzie musiała zdać się na zmysł dedukcji i… łut szczęścia. Najbardziej przerażającymi potworami okazują się bowiem zwykle te, które kryją się w ludzkiej skórze.

Ponowne spotkanie z Holly Gibney, znaną już z trylogii z Billem Hodgesem, a także z książek „Outsider” i „Jest krew…”, nie powinno dziwić. Stephen King wielokrotnie wspominał, że jest w tej bohaterce najzwyczajniej w świecie zakochany, a w najnowszej powieści dobitnie daje temu wyraz, pozwalając czytelnikom zajrzeć za kurtynę jej burzliwej relacji z matką i tym samym cegiełka po cegiełce odsłonić kolejne warstwy jej złożonej osobowości i motywacji. Wszystko to okazuje się kluczowe nie tylko dla przebiegu samej intrygi, ale i podejmowanych przez Holly decyzji, które szczególnie silnie mają wybrzmieć w finałowych partiach powieści – i trzeba przyznać, że Kingowi udaje się stworzyć bohaterkę tyleż wiarygodną w swych słabościach, co zdeterminowaną w dążeniu do celu. King nie tylko daje nam lepiej poznać kluczową dla całego zamieszania protagonistkę, ale też zajmuje się pomagającym jej duetem. Znane już czytelnikom rodzeństwo Jerome i Barbara dostają tu swoje pięć minut, a ich wątki tak zostają wkomponowane, by naturalnie stanowić przedłużenie głównej osi fabularnej. Książka gatunkowo stoi gdzieś na przecięciu obyczajowego dramatu i kryminalnego thrillera – wszystkie te osobiste historie bohaterów King przeplata bowiem kolejnymi odkryciami dokonywanymi w toku śledztwa, które zresztą również prezentuje się całkiem okazale.

O ile metodyczne zdobywanie informacji i łączenie pozornie oderwanych od siebie faktów niczym szczególnym w swej konstrukcji czytelników nie zaskoczy, przywodząc na myśl raczej standardowe „po nitce do kłębka”, tak niewątpliwie procentuje tu zastosowany przez Kinga zabieg, by fabułę rozdzielić na dwa plany czasowe. Obok wydarzeń rozgrywających się w teraźniejszości i próby rozwiązania kryminalnej zagadki mamy więc nieco retrospekcji, przedstawiających kulisy poszczególnych zbrodni, które autor wykorzystuje na naszkicowanie postaci nietypowych antagonistów – co udaje mu się na tyle dobrze, że mimo dość karkołomnego w założeniach pomysłu, ci wypadają wystarczająco wiarygodnie, by nie wywoływać kpiącego uśmiechu. Ciekawym zabiegiem okazuje się również zastosowany w narracji czas teraźniejszy – zwłaszcza w dalszych partiach powieści King sprytnie wykorzystuje go, by nałożyć na swoich bohaterów dodatkową presję czasu i jeszcze bardziej wzmóc napięcie.

Jakby tego było mało, nie zabrakło w „Holly” również społecznego komentarza. Tym razem można odnieść wrażenie, że w wyrażaniu swoich opinii King ani trochę nie przebiera w środkach. Jest ostro i jednoznacznie – „Holly” zwraca bowiem uwagę na społeczne turbulencje, jakie w czasie akcji powieści przetaczają się przez USA. Napięcia społeczne związane z potencjalną reelekcją Donalda Trumpa, policyjna przemoc podżegana rasizmem czy dzieląca społeczeństwo na dwa zwalczające się obozy epidemia COVID-19 nieustannie rezonują w tle, niejednokrotnie stając się katalizatorami kolejnych wypadków.

„Holly” pod wieloma względami jest więc amalgamatem tego, do czego King przyzwyczaił nas zwłaszcza przez ostatnią dekadę. Nadal mamy do czynienia z fabułami napędzanymi grozą niesamowitości, ale już nie czystej wody horrorami, nadal fabuła składa się z wielu dobrze dopasowanych elementów, choć niekoniecznie otrzymujemy całkowicie nową jakość. Pomimo tego jednak mistrz grozy nie zwykł schodzić poniżej poziomu porządnej rozrywki – i dokładnie tak samo jest również w przypadku „Holly”.

Maciej Bachorski


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje