Produkt numer 6435*
Chuck Palahniuk „Pełnia piękna”, tłum. Krzysztof Skonieczny, wyd. Niebieska Studnia
Ocena: 6 / 10
Penny Harrigan, dwudziestopięcioletnia stażystka w najbardziej prestiżowej kancelarii na Manhattanie ? Broome, Broome i Brillstein, wpada w ramiona Corneliusa Linusa Maxwella, najbogatszego człowieka na Ziemi. Efektem romansu dziewczyny z Omahy, pieszczotliwie nazywanej przez współpracowników wieśniarą, z potentatem sfiksowanym na punkcie eksperymentów seksualnych jest linia gadżetów, sprowadzająca kobiety do roli kompulsywnych nimfomanek, dla których priorytetem staje się zdobycie zapasów baterii i trwanie w nieustającej ekstazie.
Chuck Palahniuk bierze na warsztat jeden z najbardziej oklepanych schematów fabularnych – kopciuszka, a w dodatku śmiało czerpie z „arcydzieła” literackiego popu, zwanego literaturą dla napalonych mamusiek, czyli „Pięćdziesięciu twarzy Graya” E.L. James. I o ile pierwsza scena „Pełni piękna” – obraz bestialskiego gwałtu – obiecuje kontakt ze starym dobrym Palahniukiem, o tyle im dalej w książkę, tym rozczarowanie bardziej narasta.
Jedną z najmocniejszych cech prozy Palahniuka jest jej oryginalność. Autor znajduje osobliwy temat, stwarza nieprzeciętne postaci i wrzuca je w wypaczony świat, po czym okrasza to interesującą narracją, niepowtarzalnym stylem i ciętymi ripostami. Pisarz nie cacka się z czytelnikiem, opisy są paskudne, wszystko tonie w obrzydliwościach i patologii. Chorobliwy świat powieści autora z Portland gwarantuje jego zwolennikom szaloną jazdę bez trzymanki, a przeciwników doprowadza jedynie do niezapomnianych mdłości.
Jednak najnowszej książce, „Pełni piękna”, brakuje wiele, żeby mogła zadowolić fanów Palahniuka. Pewne obawy co do twórczej kondycji pisarza wzbudzili już „Przeklęci”, kontynuacja „Potępionych” (historii 13-letniej Madison Spencer, która trafia do piekła). Można było dojść do wniosku, że autorowi zabrakło pomysłów, skoro musiał odgrzebywać stare wątki. Czyżby znowu opuściła go wena i dlatego wybrał oklepany schemat ? la E.L. James uzupełniony o wątek obsesji na punkcie kobiecej seksualności i zniewolenia społeczeństwa za pomocą kontroli najniższych instynktów?
Urocze są nazwy seks-gadżetów, rozbrajające ich konstrukcje. Różdżka Rozkwitłej Rozkoszy, Maczuga Małżeńskiej Miłości, Jaszczurzy Jęzor czy Wegeostrzynka (czyli robot kuchenny, który szybko przekształca dowolne warzywo w narzędzie erotyczne) bez wątpienia przypominają, że gdzieś tam w Palahniuku kryje się doza humoru. Niestety zabrakło jej w budowie postaci, które są mało wyraziste, i choć obcujemy z królową brytyjską, prezydentem Stanów Zjednoczonych czy zdobywczynią czterech Oscarów, a nawet szalonym miliarderem, który bada waginy, by stworzyć seks-gadżet doskonały, to postaciom zabrakło krwi i kości. Gdzieś tam z otchłani pisarskiej wyobraźni wyłania się jeszcze Szarobroda Baba, seksualna mistyczka mieszkająca przez stulecia w Himalajach i zabawiająca się w jedyny słuszny sposób spreparowanym palcem. Niestety nawet jeśli uznamy, że w gabinecie osobliwości zrobiło się tłoczno, okazuje się, że żadna z nich nie została odpowiednio wyeksponowana. Autor ślizga się po temacie, tak naprawdę oferując niewiele, bo i satyra na społeczeństwo nie jest zbyt udana, i finał powieści też nie wzbudza większych emocji. Tak ważny u Palahniuka styl ginie natomiast gdzieś w odmętach powtórzeń, i to nie tych zabawnych złotych cytatów czy tzw. chórów, ale wśród najzwyklejszych zapychaczy dla czytelników, którym trzeba wszystko trzykrotnie powtórzyć, bo być może nie załapali za drugim razem.
Zatem mamy niezbyt pięknego i interesownego kopciuszka, księcia z przeszłością, widmo wszechpanującej manipulacji uprzywilejowanych nad pospólstwem i bezwzględną niepodzielną władzę dzierżoną w ręku najbogatszego z ludzi, a także oszalałe, niewyżyte seksualnie, zezwierzęcone kobiety? ale nie mamy dobrej książki.
Milena Buszkiewicz
* w „Pełni Piękna”: „Maczuga Małżeńskiej Miłości. Zazwyczaj zasilało ją sześć baterii typu D”.
TweetKategoria: recenzje