Praska szczerość – recenzja książki „Plan Leńskiego” Daniela Wyszogrodzkiego

25 sierpnia 2021

Daniel Wyszogrodzki „Plan Leńskiego”, wyd. Marginesy
Ocena: 8 / 10

„Plac Leńskiego” Daniela Wyszogrodzkiego to powieść w swej szczerości wręcz rozbrajająca, co czyni ją tym bardziej przyjemną w lekturze. Niepoślednią rolę w fabule odgrywa stolica, a przynajmniej jej ważna część. To doskonała sposobność, aby przypomnieć jej dawno minione oblicze. Takie, którego już nie uda się nam doświadczyć na własne oczy.

Nazwisko Daniela Wyszogrodzkiego może mówić wiele przede wszystkim miłośnikom muzyki. Dziennikarz muzyczny, tłumacz, autor książki o The Rolling Stones tym razem próbuje sił w prozie autobiograficznej. „Plac Leńskiego” to na równi opowieść o nim samym, jego młodości i dzieciństwie, jak i o mieście, z którego pochodzi. Znaczącym tropem jest już sam tytuł, bowiem placu Leńskiego już nie ma, a przynajmniej nie funkcjonuje pod tą nazwą. Współczesnym mieszkańcom Warszawy znany jest raczej jako plac Hallera. Nie ma również stolicy, którą Wyszogrodzki ze swadą opisuje na kilkuset stronach. To bowiem nie tylko opowieść inicjacyjna, o dojrzewaniu i odkrywaniu własnej tożsamości w każdym jej aspekcie (od społecznego po seksualny), ale też historia miejskiej przestrzeni. Żyjącej, zmieniającej się i przekształcającej na równi z bohaterem książki, dorastającej wspólnie z nim aż do obecnej formy.

Z niezwykłym sentymentem autor odmalowuje nie tylko Pragę, z której się wywodzi, ale obraz całej Warszawy tamtych czasów. Dokładnie nakreśla ogrom zmian, jakie zaszły w mieście od czasów jego dzieciństwa – pod względem topograficznym, społecznym i kulturowym. Bo Warszawa w „Placu Leńskiego” to nie tylko place, ulice, budynki. To także ludzie, wśród których mały Danek dorastał, z którymi stykał się na co dzień. To także obraz ówczesnego socrealistycznego społeczeństwa, z jednej strony częściowo ograniczanego surowymi okowami komunizmu, na długo przed zmianami i upragnioną, niepodległościową odwilżą, a z drugiej pamiętającego jeszcze czas wojny, nadal nieustannie przeżywającego wojenne traumy.

Wyszogrodzki, jak sam to określa, wywodzi się z kręgów „inteligencji pracującej”, a więc tej jedynej wykształconej warstwy, którą był łaskawie skłonny akceptować PRL. Dziadkowie uosabiają tę jeszcze przedwojenną, mocno pokrzywdzoną przez wojnę i późniejsze nowe porządki polską klasę średnią, która w trzewiach socjalizmu, pod komunistycznym butem została stłamszona i zubożona. Ale już ojciec-lekarz czy sam Donek także, tyle że z innych względów, mocno odstają od proletariackich kręgów, z którymi przychodzi im się stykać na co dzień. O ile ojciec głównie przemyka w tle, pochłonięty pracą (po wczesnej śmierci matki autora rolę rodzicielską pełnili głownie dziadkowie), tak sam Donek relacjonuje pieczołowicie niuanse swego niedopasowania. Co z kolei pokazuje od codziennej strony blaski i cienie życia w tamtym okresie.

„Plac Leńskiego” to historia kształtowania się osobowościowego autora, jego światopoglądowego trzonu, ukierunkowującego i definiującego całe dalsze życie. To też buńczuczna, pełna nostalgii i autoironii opowieść człowieka, który szczerze i z dystansem potrafi spojrzeć wstecz, na własną przeszłość. I to się naprawdę dobrze czyta! Splecenie losów własnych z barwnym portretowaniem miasta okazuje się nie tylko przyjemne w odbiorze, ale i w pewnym stopniu pouczające. Daje nam bowiem świadectwo o Warszawie, pełnej dawnego uroku, którą tylko na kartach takich wspomnień można jeszcze przywołać, zachowywać dla potomnych.

Zważywszy na dokładność relacji, zastanawiam się, ile jest tu ubarwienia, a ile konfabulacji. Nie zakładam bynajmniej świadomego przekłamywania, a raczej naturalne zacieranie się szczegółów w ludzkiej pamięci, które następnie zastępuje się własnymi wyobrażeniami. Nie zmienia to jednak faktu, że lektura „Placu Leńskiego” to przygoda. Dla Warszawiaka zapewne tym większa, że mógł na tych samych uliczkach, w tych samych zaułkach się wychować. Można zazdrościć Wyszogrodzkiemu umiejętności przelania swoich wspomnień na papier w tak zwartej chronologicznie formie. Ta książka to niezwykła seria pocztówek, opowiadających o ważnym okresie dziejów stolicy mniej z historycznym zacięciem, a bardziej z uliczną, praską szczerością. I to trzeba docenić!

Mariusz Wojteczek

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje