Jeszcze więcej dinozaurów – recenzja książki „Park Jurajski: Zaginiony świat” Michaela Crichtona

13 lutego 2024

Michael Crichton „Park Jurajski: Zaginiony świat”, tłum. Andrzej Leszczyński, wyd. Vesper
Ocena: 7,5 / 10

Napisanie kontynuację historii, która ociera się o geniusz w literaturze popularnej, nie jest łatwym zadaniem. Jeżeli jednak próby takiej podejmuje się niedościgniony mistrz gatunku, to wcale nie musi stać na przegranej pozycji.

Z „Zaginionym światem” sprawy mają się o tyle interesująco, że wcześniej Michael Crichton nigdy nie zdecydował się stworzyć kontynuacji którejkolwiek ze swoich powieści. W tym przypadku również początkowo nie był przekonany, argumentując to niekomfortową koniecznością stworzenia takiej fabuły, by z jednej strony była znajoma dla odbiorcy, ale z drugiej stanowiła całkowicie świeżą przygodę. Fandomowe mleko zdążyło się już jednak rozlać – o ile po premierze powieści „Park Jurajski” na potencjalny sequel naciskali jedynie czytelnicy, tak gdy na podbój kin ruszyła kinowa adaptacja książki, do grona zainteresowanych dołączył również sam Steven Spielberg. Fenomen dinomanii sprawił, że Crichton uległ namowom – ostatecznie czerpiąc nieco ze spuścizny klasyka powieści przygodowej.

Jak łatwo się domyślić, inspirację dla tytułu stanowił „Zaginiony świat” Arthura Conana Doyle’a i podobnie jak w książce z 1925 roku Crichton wysyła swoich bohaterów na wyprawę w samo serce Ameryki Środkowej, gdzie przyjdzie im się mierzyć z domniemanie dawno wymarłymi, prehistorycznymi stworzeniami. Choć dinozaury, jakie grupa śmiałków spotyka na Isla Sorna, nie przetrwały dzięki odizolowaniu od zewnętrznego świata, a raczej za sprawą technologicznej maestrii inżynierii genetycznej, nie są przez to mniej niebezpieczne. Przekonuje się o tym uparty doktor Levine, próbujący udowodnić, że w kilka lat po katastrofie Parku Jurajskiego na sąsiedniej wyspie samoistnie utworzył się swego rodzaju rezerwuar, umożliwiający prehistorycznym gadom przeżycie we współczesnych warunkach. Spotyka to również podążające jego tropem grupy naukowców. Na czele pierwszej z nich stoi nie kto inny jak cudownie zmartwychwstały (co również stanowi inspirację dokonaniami Doyle’a) Ian Malcolm, podczas gdy drugą prowadzi przebiegły biznesman-naukowiec Lewis Dodgson. Żaden z nich nie przypuszcza jednak, z czym tak naprawdę zetknie się, wkraczając do prawdziwie zaginionego świata.

Przystępując do czytelniczej przygody z kontynuacją jednego z najpopularniejszych technothrillerów w historii literatury, trudno wyzbyć się konkretnych oczekiwań – w końcu mało która powieść potrafiła tak jak „Park Jurajski” połączyć encyklopedyczną wiedzę z odpowiednimi dawkami podnoszącej tętno akcji. W sequelu te idealnie zachowane proporcje zostają nieco zachwiane – szala zdaje się tu przechylać nieco w stronę elementów przygodowych. Nie znaczy to jednak, że „Zaginiony świat” traci swój naukowy sznyt – technologiczny żargon czy rozważania nad istotą ewolucji to nadal niezbędny i integralny element fabuły – ale trudno uniknąć wrażenia, że zwyczajnie dzieje się tu więcej. Widać to już choćby w samej liczbie bohaterów. Crichton rozmyślnie bowiem umieszcza w drugiej książce sporo mniej lub bardziej ważnych postaci, co jakiś czas żonglując perspektywą i tym samym utrzymując dynamikę wydarzeń na równym, wysokim poziomie – a biorąc pod uwagę, jak zwykły przebiegać spotkania homo sapiens ze prehistorycznymi gadami, na momenty przestoju nikt nie będzie miał prawa narzekać.

Takie wrażenia jedynie umacnia niebywale plastyczny, klarowny i precyzyjny styl wyróżniający Crichtona. W przypadku jego twórczości to niemal truizm, ale Amerykanin wciąż zalicza się do nielicznych reprezentantów gatunku, którzy potrafią sprawić, by na czas lektury nawet największy laik mógł poczuć się badaczem. Dodajmy do tego ostre jak brzytwa dialogi z nieodzowną dawką ironii Iana Malcolma czy całą plejadę bohaterów, którym chce się kibicować, a otrzymamy sequel uwarzony według najlepszego przepisu z możliwych. Nawet jeśli nie miał szans dorównać pierwowzorowi, „Zaginiony świat” pozostaje kontynuacją, która potrafi sprawić odbiorcy mnóstwo satysfakcji. No cóż, chyba każdy pisarz chciałby stworzyć taką książkę, jaką z przymusu napisał Crichton.

Maciej Bachorski


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje