Rękopis „Zaginionego świata” ujawnia, że profesor Challenger mógł mieć początkowo więcej wspólnego z Arthurem Conanem Doyle’em

30 listopada 2020

Słyszymy „Arthur Conan Doyle” i oczywiście skojarzenie, które się natychmiast nasuwa, to słynny detektyw – Sherlock Holmes. Jednak w sercu autora pierwsze miejsce zajmowała inna ze stworzonych przez niego postaci, być może nawet częściowo traktowana jako alter ego. Chodzi o profesora Challengera, bohatera serii książek zapoczątkowanej przez „Zaginiony świat” z 1912 roku. Opublikowane właśnie w Wielkiej Brytanii faksymile rękopisu tej powieści ujawnia nową ciekawostkę na temat tego dzieła.

W „Zaginionym świecie” grupa podróżników trafia w tajemnicze, odizolowane od świata miejsce gdzieś w Ameryce Południowej, gdzie przetrwały zarówno dinozaury, jak i ludzie pierwotni. Pomysł na tę historię narodził się na przełomie 1910 i 1911 roku, gdy Arthur Conan Doyle miał już w dorobku liczne opowiadania i powieści o Sherlocku Holmesie, a także inne utwory. Zainspirowany dziełami Julesa Verne’a i H. Ridera Haggarda chciał napisać coś na styku powieści przygodowej i science fiction.

Głównym bohaterem książki, który stoi na czele ekspedycji, jest właśnie profesor biologii G.E. Challenger. Tworząc tę postać, Conan Doyle inspirował się częściowo profesorem fizjologii Williamem Rutherfordem, który wykładał na Uniwersytecie w Edynburgu, gdzie autor studiował medycynę. Challenger prezentuje zupełnie odmienne cechy charakteru niż Holmes – nie ma w nim nic z drobiazgowego analityka. Jest impulsywny i skory do gniewu, cierpi z powodu żałoby po zmarłej żonie, Jessie.

W trakcie pracy nad książką pisarz bardzo zżył się ze swoją postacią. Ekspert od twórczości Arthura Conan Doyle’a i doradca jego spadkobierców, Jon Lellenberg, mówi: „Przypominał Challengera i czuł się z nim blisko związany, ponieważ nigdy nie zatracił chłopięcej części swojej osobowości. Pisał, że Challenger bawił go bardziej niż jakakolwiek inna postać, którą stworzył”. Warto w tym miejscu przypomnieć, że uwielbiany przez czytelników Sherlock Holmes wraz z upływem lat stopniowo stawał się dla autora czymś na kształt przekleństwa. Zapewne częściowo stąd brał się entuzjazm wkładany w pracę nad „Zaginionym światem”. Ale też z wiary w samą historię. „Zapowiada się wielki sukces, nie zdziwiłbym się, gdyby to była najlepiej sprzedająca się książka, jaką kiedykolwiek napisałem” – pisał Conan Doyle.

Powieść ukazywała się w odcinkach na łamach magazynu „The Strand”. Z myślą o publikacji przygotowano sfałszowane mapy, ale Conan Doyle chciał pójść o krok dalej. Namówił przyjaciół do wcielenia się w role bohaterów książki – uczestników ekspedycji – i pozowania do wspólnej fotografii. Sam oczywiście przebrał się za profesora Challengera. Na załączonym powyżej zdjęciu pisarz siedzi pośrodku z długą, sztuczną brodą. Niestety redaktor nie zdecydował się wówczas na publikację fotografii, ponieważ obawiał się, że czytelnicy mogą być zdezorientowani, czy mają do czynienia z fikcyjnymi, czy może z prawdziwymi postaciami. Zdjęcie wykorzystano za to w wydaniu książkowym „Zaginionego świata”.

Przez lata książka obrosła kultem i doczekała się licznych ekranizacji. Słynna scena walki dinozaurów z nakręconej w 1925 roku filmowej adaptacji przeszła do historii kina. „Zaginiony świat” stał się też inspiracją dla Michaela Crichtona podczas pracy nad książkami z serii „Park Jurajski”.

Kilka dni temu w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy opublikowano faksymile pełnego rękopisu „Zaginionego świata”. Notatki na marginesach i uwagi autora ujawniają, że początkowo chciał dać bohaterowi swoją datę urodzenia (1859 rok) i adres zamieszkania, ale ostatecznie postanowił z tego zrezygnować. Rękopis odkrywa jednak też kilka innych różnic. Na przykład znajdują się w nim dwie wersje pierwszego rozdziału. Jedna z nich podpowiada, że autor zamierzał napisać powieść w trzeciej osobie zamiast w pierwszej (narratorem jest przyszły zięć profesora Challengera, Edward Malone). Pewne szczegóły dotyczące postaci również się różnią. Na przykład Malone pierwotnie nie miał na imię Edward, lecz James Herbert i pracował dla dziennika „Courier” lub „London Courier”, a nie „Daily Gazette”.

W przedmowie do wydania faksymile Jon Lellenberg zastrzega, że ryzykowne jest wyciąganie zbyt wielu wniosków z rękopisu, aczkolwiek jego przestudiowanie pozwala zobaczyć, z jak wielkim entuzjazmem autor pracował nad książką, co widać po zmianach pisma, które raz jest szybkie i mniej staranne, a w innych miejscach spokojniejsze, a potem znów przyspiesza.

Poniżej możecie zobaczyć kilka stron rękopisu „Zaginionego świata”.

[kch,am]
fot. William Ransford/Wikimedia Commons, SP Books
źródło: The Guardian. SP Books

Tematy: , , , , ,

Kategoria: newsy