Co kryje się pod powierzchnią – recenzja książki „Dom po drugiej stronie jeziora” Rileya Sagera

15 kwietnia 2024

Riley Sager „Dom po drugiej stronie jeziora”, tłum. Ryszard Oślizło, wyd. Mova
Ocena: 6 / 10

W sprawdzonej formule thrillera wymieszanego z kryminałem, w którym wiodącym wątkiem są tajemnice skrywane przez bohaterów, zwykle trudno o większe niespodzianki. Amerykański pisarz kryjący się pod pseudonimem Riley Sager po raz kolejny próbuje jednak zaskoczyć czytelników. Z jakim skutkiem?

O tym, że „Dom po drugiej stronie jeziora” będzie historią wyłamującą się schematom, przekonujemy się już na samym początku, wyraźnie określającym dwa plany czasowe. Intrygujący wstęp, będący konsekwencją wydarzeń, których nie zdążyliśmy jeszcze poznać, przez dłuższy czas pełni rolę przysłowiowej marchewki. Obietnica zwrotu akcji jest bowiem tym, na czym Riley Sager zasadza znakomitą większość fabuły swojej powieści.

Zasadnicza część historii rozwija się niezwykle powoli – oto poznajemy aktorkę Casey Fletcher, która próbuje pozbierać się po śmierci męża. Kobieta spędza całe dnie w urokliwym domu nad jeziorem. W towarzystwie kolejnych butelek alkoholu zabija czas, podglądając przez lornetkę małżeństwo Toma i Katherine Royce’ów mieszkające po przeciwnej stronie wody. Choć początkowo traktuje to jedynie jako niewinną, nieco skrzywioną moralnie zabawę, w miarę upływu czasu bohaterka dostrzega w na pozór doskonałym związku coraz więcej rys. Powody do niepokoju nasilają się, gdy pewnego dnia Katherine znika, a jej małżonek nie potrafi udzielić spójnych odpowiedzi, co się z nią stało. Podejrzewając najgorsze, Casey decyduje się rozpocząć prywatne śledztwo. Nie ma prawa przypuszczać jednak, że to, co odkryje, będzie związane z jej własną traumą znacznie bardziej, niż mogłaby tego chcieć.

„Dom po drugiej stronie jeziora” znajduje się w rzeczywistości na rozstaju dróg – pomiędzy kryminałem a thrillerem. Nie znaczy to jednak, że Sager na tym gatunkowym rozdrożu tkwi przez cały czas. Z początku, gdy szkicuje charaktery i motywacje swoich postaci, środek ciężkości książki zdecydowanie przechyla się w stronę cokolwiek niespiesznie rozwijanego, obyczajowego dramatu, by w miarę rozwoju intrygi przyśpieszyć tempo. Trzeba tu przyznać, że autorowi niemal perfekcyjnie udało się wyczuć moment, w którym należało wrzucić wyższy bieg – meandrowanie wokół personalnych problemów bohaterów mogło już zacząć dawać się we znaki swoim jednostajnym tempem.

Kiedy już tempo przyśpieszy, to napięcie wzrasta wykładniczo – Sager umiejętnie kreuje atmosferę niepewności i wzajemnego braku zaufania, a kilka sekwencji, rozgrywających się dla bohaterów pod presją czasu, potrafi całkiem dosłownie przytrzymać nas na krawędzi fotela. Podobnie sprawa ma się ze fabularnymi zwrotami, które w pewnym momencie zaczynają występować w podnadprzeciętnej częstotliwości, łącznie z tym najważniejszym, finałowym, wywracającym znaczenie całej historii o sto osiemdziesiąt stopni. Prawdziwa natura wydarzeń, jaką proponuje nam Sager, może budzić z pewnością największe kontrowersje, a to, czy takie rozwiązanie trafi w czyjeś gusta, zależy właściwie jedynie od indywidualnych preferencji.

Powieści Sagera trudno wytknąć większe niedociągnięcia. Nieco leniwy wstęp równoważy dobra dynamika dalszych partii, a sami bohaterowie wykreowani są na tyle poprawnie, że nawet jeżeli nie zapamiętamy ich na dłużej, to w obliczu rozgrywających się wydarzeń nie potraktujemy ich też ze wzruszeniem ramionami. Innymi słowy, otrzymujemy solidną rzemieślniczą robotę. Tak naprawdę więc to finał u wielu odbiorców przesądzi o ostatecznej ocenie „Domu po drugiej stronie jeziora”.

Maciej Bachorski


Tematy: , , , ,

Kategoria: recenzje