Norweski przepis na sukces? Powieść w formie leksykonu! „Leksykon światła i mroku” Simona Strangera w księgarniach od 17 czerwca
17 czerwca nakładem Wydawnictwa Literackiego do księgarń trafi powieść uhonorowana prestiżową Nagrodą Księgarzy Norweskich oraz Riksm?l Society Literature Prize. „Leksykon światła i mroku” Simona Strangera to poruszająca wielowątkowa powieść o wojennej historii Norwegii, świetle i mroku żyjących w człowieku, przebaczeniu i pamięci o zmarłych.
Na hasło ?literatura skandynawska? wielu czytelników reaguje podobnie ? przed oczami stają niezliczone serie kryminalne. Larsson, Läckberg i Nesb? ? te nazwiska znają niemal wszyscy, którzy czytają książki. Ale Skandynawowie tworzą też świetną literaturę niekryminalną. W opisywaniu świata z perspektywy, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni, prym wiodą Norwegowie. Stąd lektura ich powieści zazwyczaj zmusza do odrzucenia powszechnie przyjętego punktu widzenia.
Norweska precyzja i chłodne emocje
Podczas czytania powieści autorów takich jak Karl Ove Knausg?rd, Lars Saabye Christensen czy Vigdis Hjorth szybko można zauważyć, że ich emocje są chłodne, nie są obciążone latami wyuczonej martyrologii ani naznaczone oczekiwaniami społecznymi czy religijnymi. Kiedy piszą o sprawach przyziemnych, np. o swojej rodzinie, codziennym funkcjonowaniu, dzieciństwie, spoglądają na nie z odmiennej perspektywy. Uczucia i emocje rozkładają na czynniki pierwsze i posługują się precyzyjnym językiem. Przede wszystkim skupiają się na sobie, lecz nie jest to kwestia egocentryzmu, lecz świadomości, że każdy jest kowalem własnego losu i jeśli coś budzi ich niepokój, to najpierw należy zacząć od siebie.
Podobnie rzecz się ma, gdy Norwegowie piszą o czasach drugiej wojny światowej. Nie stawiają się w roli bezbronnej ofiary, nie sypią oskarżeniami, nie próbują wybielać swoich rodaków, którzy poszli na współpracę z nazistami, nie starają się nikogo tłumaczyć. Próbują zrozumieć, próbują ubrać w słowa świat, który minął, a który może wrócić.
Zawiłości historii
Przykładem książki opisującej czasy wojny jest „Leksykon światła i mroku”, powieść uhonorowana Norweską Nagrodą Księgarzy w 2018 roku, która w Polsce ukaże się w przekładzie Katarzyny Tunkiel. Autor, ojciec kilkuletnich dzieci, pokazuje im kamień upamiętniający ich przodka, prapradziadka, który zginął w obozie. Dzieci są małe. Pytają: „Dlaczego dziadek został zabity, tato”. Pada odpowiedź: „Bo był Żydem”. Dzieci reagują: „Tak, ale dlaczego?”. Ta myśl staje się punktem wyjścia w powieści. Dlaczego Hirsch Komissar zginął? Bo był Żydem? Bo znalazł się w złym miejscu o złym czasie? Bo na jego drodze stanął ktoś, kto na donoszeniu zbudował swoją karierę?
Ostatecznie ojciec, który jest zarazem autorem, postanawia zbadać wojenną historię rodziny żony. Chcąc wyjaśnić dziecku zawiłości historii, sam wpada w jej sidła. Pogrąża się w coraz większym mroku, gdy próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o życiu pod okupacją niemiecką i wojennych losach przodków. Największym zaskoczeniem jest dla niego fakt, że ocaleni z holokaustu krewni przez pewien czas mieszkali w willi, która w czasie wojny była siedzibą bandy kolaborantów i zabójców. Miejsce to krwawo zapisało się na kartach historii miasta za sprawą sadystycznego Henry?ego Rinnana, przywódcy bandy. To on stanie się postacią kluczową opowieści.
Forma leksykonu
Stranger, jak na pisarza skandynawskiego przystało, stara się trzymać na dystans, zbiera dane, zagląda do archiwów, rozmawia z ocalałymi i jeszcze żyjącymi członkami rodziny. Sprawdza, dzieli, segreguje. I pisze książkę w formie leksykonu, która zawiera hasła od A do Ż. A leksykon to tylko zbiór haseł posegregowanych alfabetycznie. Nic poruszającego, raczej nudny spis, którym mogą się fascynować co najwyżej archiwiści. Jednak nie w tym przypadku.
Leksykon Strangera zaczął żyć własnym życiem, wymknął się spod kontroli. Hasła rozrosły się na wiele stron. Objęły swym rozmachem biografię ofiary i sprawcy. Miejsce niewinne i winne zarazem. Historię rodziny i historię kraju. Autor przez cały czas wystrzega się pisania o emocjach, jak ognia unika ocen. Opisy składają się na jak najbardziej pełny obraz człowieka i wydarzeń, które chociaż działy się kilkadziesiąt lat temu, wciąż rzutują na współcześnie żyjących.
Powieść czy biografia?
W podziękowaniach autor zaznacza, że „Leksykon światła i mroku” jest powieścią, lecz jednocześnie zauważa, że starał się dotrzeć do faktów i zamieścić je w książce. Komissar i Rinnan żyli naprawdę, o tym drugim można znaleźć sporo informacji. Wiemy też, że mamy do czynienia z biografią, opowieścią o rodzinie i tym drugim, który występuje na kartach historii Norwegii jako czarny charakter. W całym tym chłodzie, braku emocji znaleźć można pojedyncze fragmenty, w których do głosu dochodzą prawdziwe obawy, niepewność i smutek. Jest ich niewiele, więc tym bardziej robią wrażenie. W pewnym momencie Stranger przytacza wypowiedź swojej żony: „Żydowskość polega na świadomości, że gdybym żyła w roku 1943, przypuszczalnie bym zginęła. Świadomości, że część mnie jest dla wielu niepożądana tak bardzo, że mogliby zabić, by się mnie pozbyć”. W kilku miejscach ledwie wspomina o tym, że w kraju pojawiają się ruchy neonazistowskie.
„Leksykon światła i mroku” to powieść dalece różniąca się od tego, co teraz ukazuje się pod szyldem książek o holokauście (np. o tatuażystach czy położnych w Auschwitz). Pokazuje, że o wojnie nie trzeba opowiadać przez pryzmat obozu koncentracyjnego, nie trzeba sięgać po wielkie słowa i heroiczne czyny. Nie trzeba od razu wskazywać winnych i gloryfikować niewinnych. O historii drugiej wojny można mówić tak jak Norwegowie. Szeptem. W punktach. W skali mikro. Zadawać pytania. Nie dawać jednoznacznych odpowiedzi.
Premiera „Leksykonu światła i mroku” Simona Strangera już 17 czerwca nakładem Wydawnictwa Literackiego.
[ak]
TweetKategoria: premiery i zapowiedzi