„Mistrz Offu” ? Jacek Fedorowicz spisał swoje doświadczenia filmowe

24 września 2019


W połowie października nakładem wydawnictwa Wielka Litera ukaże się nowa książka Jacka Fedorowicza. Tym razem ceniony polski satyryk i felietonista spisał swoje doświadczenia filmowe. „Mistrz Offu” to skarbnica anegdot z życia aktorów, reżyserów i scenarzystów, których nie znajdziemy w żadnym podręczniku do historii filmu i kultury.

„W tej opowieści postanowiłem skupić się na mojej miłości do kina, wieloletniej, uwieńczonej najpierw zaręczynami, potem krótkim szczęśliwym pożyciem, wreszcie zdradą, po której nastąpiła separacja” ? pisze Jacek Fedorowicz. W swej nowej książce barwnie opowiada o tym, jak kręciło się w Polsce filmy kilkadziesiąt lat temu. Z ciepłym humorem, szczyptą ironii i porażającą pamięcią do szczegółów opisuje siermiężne czasy cenzury i kłód rzucanych pod nogi twórcom walczącym o niezależność. W książce pojawią się takie obrazy jak „Nie ma róży bez ognia”, „Do widzenia do jutra”, „Polowanie na muchy” czy „Poszukiwany, poszukiwana”, a także największe postaci kina tamtych lat.

Fedorowicz znalazł się po raz pierwszy przed kamerą w 1956 roku dzięki teatrowi studenckiemu „Bim-Bom”. Jak wspomina, kamera rozmiarami i kształtem przypominała średniej wielkości czołg. Oprócz Warszawy nikt o telewizji jeszcze nawet nie śnił. O stereo, kwadrofonii i dolby nikt wtedy jeszcze nie słyszał. Rejestracja filmu na taśmie o ograniczonej długości wymagała od ekipy filmowej niebywałej sprawności, skupienia i mnóstwa szczęścia. Okulary na nosie aktora mogły zepsuć całe ujęcie. Dla wielu aktorów prawdziwym koszmarem były postsynchorny ? nie istniały wówczas zaawansowane narzędzia do idealnego scalenia dźwięku i obrazu. Charakteryzacja przypominała zabiegi cyrkowe, sympatia rekwizytora mogła uratować życie, a role kaskaderów grali główni aktorzy ? w wielu przypadkach duble były niemożliwe. Dlatego ta książka to niezrównane źródło wiedzy o początkach telewizji i filmu w Polsce.

Autor miał okazję obserwować powstawanie filmów wyjątkowo nielubianych przez władzę, a w przypadku Barei ? również tępionych. Problemy, z którymi musieli się mierzyć twórcy filmów, wydają się nie do sforsowania ? czasami nawet trudno uwierzyć, że tyle kultowych dziś tytułów udało się zrealizować.

Znajdziemy tu również mnóstwo środowiskowych smaczków i wyśmienitych anegdot ? od opowieści Gustawa Holoubka, przez Zbigniewa Cybulskiego, po Daniela Olbrychskiego. Przykładowo Jan Englert miał niecodzienną umiejętność całkowitego zwijania ucha i wkładania go do środka, a któregoś razu cudem uniknął wizyty Claudii Cardinale w jego mieszkaniu na Czerniakowie. Natomiast Jerzy Kosiński, autor „Malowanego ptaka”, mógł zostać współwłaścicielem pierwszej na świecie dyskoteki. Jak zaznacza sam autor, w książce opisał zdarzenia, „których żaden szanujący się scenarzysta nie umieści nigdy w żadnym scenariuszu, bo są zbyt mało prawdopodobne”.

Fedorowicz przypomina, że w Stanisława Bareję nie wierzyło środowisko krytyków filmowych, a jawne wsparcie okazywał mu jedynie Tadeusz Konwicki: „Poza Łomnickim, przyjacielem z lat studenckich, miał Bareja w świecie filmowym chyba tylko jednego twórcę, który w niego uparcie wierzył, a był nim Tadeusz Konwicki. Poznał się na Barei i nie tylko uważał, że Bareję stać na coś znacznie lepszego niż dotychczas, ale też że to, co już zrobił, nie zasługuje na te kubły błota, które mu się serwuje. Taka opinia o Barei była wtedy szokująca. To było trochę tak, Moi Drodzy Młodsi, jakby w dzisiejszych czasach Krzysztof Penderecki oświadczał, że ceni sobie nad wyraz disco-polo, lubi, sam często słucha i uważa ten gatunek za przyszłość polskiej muzyki”.

Oczywiście tego typu historii w książce znajdziemy więcej. Premiera zapowiedziana jest na 16 października.

[am]
źródło: Wielka Litera

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi