Zmarła Mercedes Barcha Pardo, żona i muza Gabriela Garcíi Márqueza
Gabo zwykł mawiać, że bez niej nigdy nie zdołałby ukończyć „Stu lat samotności”. Mercedes Barcha Pardo, od 1958 roku żona kolumbijskiego pisarza Gabriela Garcíi Márqueza, zmarła w sobotę 15 sierpnia. W listopadzie miałaby 88 lat.
Szwagier Mercedes, Jaime García Márquez, twierdził, że żona była „prawą ręką” Gabo. Towarzyszyła mu zawsze i wszędzie, wspierała go i motywowała. Była dla Márqueza natchnieniem i muzą. „Była miłością jego życia” – napisał na Twitterze prezydent Kolumbii, Iván Duque.
„Miałam przywilej spotkać Mercedes Barchę. Okazała się cudowną dyskutantką, błyskotliwą, krytyczną, kulturalną, celnie wyrażającą opinie. Wspaniała, wyjątkowa kobieta” – tak wspomina Mercedes burmistrz Meksyku, Claudia Sheinbaum. Jorge Eduardo Ritter, były minister spraw zagranicznych Panamy i wieloletni przyjaciel Márqueza, napisał w niedzielę, że „w niemałym stopniu to, co czytelnicy zawdzięczają pisarzowi, zawdzięczają również jej. Wreszcie znów są razem”.
Mercedes Barcha urodziła się w północnej Kolumbii 6 listopada 1932 roku w rodzinie aptekarza pochodzenia egipskiego. Była najstarszą z sześciorga rodzeństwa. Po raz pierwszy spotkała przyszłego męża, gdy liczyła sobie 9 lat, a on 13. Poznali się w miejscowości Sucre, gdzie ich rodziny spędzały wakacje. Gabo oświadczył się Marcedes, mając 18 lat. Ona miała wówczas nieco ponad 13. W wywiadzie dla magazynu Semana wspominała po latach: „Powiedział: musisz za mnie wyjść. Trochę mnie zaskoczyło to nieznoszące sprzeciwu oświadczenie, byłam przestraszona, ale cóż, zgodziłam się”. Ślub wzięli w 1958 roku i od tego czasu przez 56 lat żyli razem aż do śmierci pisarza w 2014 roku. Para doczekała się wspólnie dwójki dzieci: Rodriga Garcíi i Gonzala Garcíi Barchy.
Żeby Gabo, wówczas nieznany szerzej dziennikarz z jedną książką na koncie, mógł w spokoju pracować nad powieścią „Sto lat samotności”, Mercedes zastawiała własne rzeczy w lombardzie. Autor sam często przywoływał sytuację, która miała miejsce po zakończeniu pisania. Rękopis liczył sobie 490 stron i kiedy przyszedł czas, by nadać go na poczcie z Meksyku do Kolumbii, opłata wyniosła 83 pesos. Ponieważ mieli zaledwie 45, w pierwszym rzucie wysłali tylko połowę. Po powrocie do domu Mercedes wzięła kilka ostatnich rzeczy, które zostały – suszarkę do włosów, blender i grzejnik – i zdobyła pieniądze na sfinansowanie drugiej przesyłki. Książka miała uczynić Gabriela Garcíę Márqueza nieśmiertelnym klasykiem.
Biograf Gerald Martin nazwał Márquezów „ocalałymi z katastrofy”. Gabriel był marzycielem, bujał w obłokach. Ona, twarda realistka, pilnowała, by nie stracił kontaktu z rzeczywistością. Pisarz zwierzył się swojemu przyjacielowi: „Kiedy zabrakło pieniędzy, nic mi nie powiedziała. Nie wiem, w jaki sposób zdołała przekonać rzeźnika czy piekarza, by jej zaufali, albo właściciela mieszkania, by cierpliwie czekał dziewięć miesięcy na czynsz. Jak już wiesz, wytrzymała naprawdę sporo szaleństwa z mojej strony”.
Pisarz Sergio Ramírez stwierdził, że wraz ze śmiercią Mercedes Barchy „skończyła się pewna epoka literacka, ale pozostaje wspomnienie serdecznego przyjaciela, towarzysza wielu szczęśliwych lat rozmów, niespodzianek, opowieści i nieprzespanych nocy”.
[kch]
fot. (1) Presidencia Enrique Pe?a Nieto, (2) Harry Ransom Center
Kategoria: newsy