Akunin, Keret, Cărtărescu ? czwartek na Festiwalu Conrada upłynął na poszukiwaniu pisarskiej prawdy
„Piszę o historii Rosji, by ją zrozumieć” – powiedział Boris Akunin podczas spotkania w Centrum Kongresowym ICE Kraków. Wcześniej o relacjach ze swoim synem mówił Etgar Keret, a Mircea Cărtărescu wyjaśniał swoje związki z Kafką. Tak upłynął kolejny dzień 6. Festiwalu Conrada.
Boris Akunin to gwiazda literatury światowej. Jak policzył Wacław Radziwinowicz, prowadzący wieczór z rosyjskim pisarzem, w ciągu 16 lat Akunin napisał 54 książki. Są wśród nich różne opowieści i gatunki, chociaż czytelnicy przede wszystkim polubili cykl o Eraście Fandorinie. Do tej pory ukazało się czternaście tomów – będą jeszcze dwa. „Jestem dzieckiem gospodarki planowej” – śmiał się pisarz. „Zatem będzie w sumie szesnaście Fandorinów, tak jak obiecałem. Jestem zresztą w Krakowie po to, by coś tutaj sprawdzić…” – powiedział Akunin, ale nie chciał zdradzić, o co konkretnie chodziło.
Autor „Azazela” przyznał, że tzw. twórcze męki akurat jego nie dotyczą. „Kiedy miałem 40 lat, po prostu powiedziałem 'dość'” – mówił. „Uznałem, że trzeba wybrać swoje hobby i uczynić z tego pracę”. Akunin potwierdził też, że w przyszłości chce się skupić na pewnym historycznym projekcie. Chodzi mianowicie o stworzenie 8-tomowego cyklu opowiadającego o historii Rosji. Każdej księdze ma towarzyszyć opowieść beletrystyczna.
Na spotkaniu z Akuninem nie mogło zabraknąć pytań o politykę i sytuację w Rosji. „Wszyscy obecnie sprawiają wrażenie pijanych” – mówił pisarz, odnosząc się do poparcia, jakim cieszy się w kraju Władimir Putin. „Pamiętajmy, że 80 procent społeczeństwa czerpie wiedzę z telewizji, czyli propagandowej tuby. To wszystko jednak długo nie potrwa”. Zdaniem Akunina Rosja zdaje obecnie egzamin dojrzałości, by wkrótce na dobre pożegnać się z drugim tysiącleciem i wejść w kolejne. „Tylko jak to się stanie? Bardzo chciałbym, żeby odbyło się bez wstrząsów społecznych, choć to akurat trudno sobie teraz wyobrazić” – stwierdził pisarz.
Etgar Keret, bohater innego spotkania festiwalowego, również nie stronił od polityki. Nie zabrakło – jak to u Kereta – błyskotliwych metafor. W pewnym momencie porównał on nawet stan niekończącego się konfliktu palestyńsko-izraelskiego do sytuacji zwierzęcia, które korzysta ze sprawdzonego wodopoju, bo nie chce eksperymentować z nowym i nieznanym. „Żony powracające do swoich toksycznych mężów zachowują się bardzo podobnie” – wyjaśniał Keret, tłumacząc w ten sposób mechanizm wciąż trwającej wojny. „Wracamy do tego, co doskonale znane, bo się boimy nowego. Ta wojna w tym przypadku funkcjonuje bardzo podobnie”.
Izraelski pisarz polskiego pochodzenia wyznał również, że w Polsce czuje się lepiej niż w jakimkolwiek innym miejscu. „Tożsamość francuska czy amerykańska to prosta sprawa: jesz croissanta albo hamburgera i wygłaszasz rasistowskie komentarze. I już wiadomo, kim jesteś. A tymczasem Polacy, podobnie jak i Żydzi, wiecznie zadają sobie pytania o swoją tożsamość”. Pisarz przyznał jednocześnie, że bardzo odpowiada mu perspektywa outsidera. „W Izraelu mam kłopot, bo gdy jestem w domu, blisko, to rozwiązywanie problemów jest trudniejsze”.
Interesująco Keret mówił o swojej relacji z synem, porównując ją do pisania. „Kiedy jednak piszę, nie muszę się przejmować, czy przez moje działanie ktoś zachoruje na raka czy powiększy się dziura ozonowa. Wszystko dotyczy przecież fikcyjnych światów – mówił. Kiedy natomiast jestem ojcem, rzeczy dzieją się naprawdę. Pamiętam sytuację, gdy nakrzyczałem na mojego syna. Zaraz potem, jakby zdając sobie sprawę z tego, co się stało, zacząłem płakać i przytuliłem go. Mój syn powiedział wtedy: 'Ależ tato! Daj spokój! Nic się nie stało!’. To był dla mnie trudny moment, dlatego gdybym miał do wyboru – być lepszym pisarzem albo lepszym ojcem – wybrałbym to drugie”.
O naturze pisania mówił także Mircea Cărtărescu, rumuński prozaik i poeta, wymieniany wśród kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. Nad Wisłą ukazały się jego dwie powieści: „Dlaczego kochamy kobiety” i „Travesti”. „Nie spodziewałem się, że jestem tak popularny w Polsce” – cieszył się pisarz, witając licznie zgromadzoną publiczność w Pałacu Pod Baranami.
„Każdy autor musi odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest” – deklarował pisarz. „Ja poszukuję mojej własnej prawdy”. Cărtărescu podkreślił, że pisanie nie jest dla niego celem lecz narzędziem. „Tak jak miało to miejsce w przypadku pisarstwa Kafki. Za pośrednictwem literatury chcę sięgnąć do wewnętrznego świata”.
Mechanizmom funkcjonowania literatury w świecie zewnętrznym poświęcone było spotkanie z Moniką Sznajderman, szefową wydawnictwa Czarne. Rozmowa – pierwsza w cyklu „Książka: jak to się robi” – krążyła wokół problemów niszowego wydawnictwa, któremu udało się jednak przetrwać na trudnym rynku książki i opublikować wiele ważnych tytułów.
W czwartek odbyła się ponadto kolejna lekcja czytania. Uczniowie pod okiem Jerzego Jarniewicza pochylali się nad „Wysokimi oknami” Philipa Larkina. Wczesnym popołudniem natomiast Lawon Barszczeuski, białoruski pisarz, przebywający w Krakowie na stypendium ICORN, rozmawiał z Małgorzatą Nocuń. Festiwalowy czwartek zamknęła dyskusja Victora Horvatha i Krzysztofa Vargi, będąca rodzajem twórczego pojedynku pomiędzy Węgrami a Polską.
Festiwal Conrada to wspólne przedsięwzięcie Miasta Kraków, Krakowskiego Biura Festiwalowego i Fundacji Tygodnika Powszechnego. Na zdjęciach załączonych do materiału możecie zobaczyć, w jakiej atmosferze przebiegał festiwalowy czwartek.
TweetKategoria: newsy