Poznajcie Rose Strickland w przedpremierowym fragmencie „Caff? Criminale” Terri L. Austin
Lato to dobry czas na czytanie kryminałów, również tych z humorystycznym akcentem. Z racji tego, że wydawnictwo Imprint wprowadza na nasz rynek serię książek Terri L. Austin o zadziornej studentce i kelnerce Rose Strickland, postanowiliśmy przybliżyć wam główną bohaterkę. Poniżej znajdziecie przedpremierowy fragment pierwszego tomu cyklu „Śledztwo Rose Strickland” zatytułowanego „Caff? Criminale”. Premiera książki zapowiedziana jest na 18 sierpnia 2014.
Rozdział 2
Wróciłam do baru, chwyciłam plecak Axtona i pchnęłam wahadłowe drzwi kuchni. Owionął mnie zapach bekonu. Mój szef Ray szorował grill, a Jorge, nasz pomywacz, pobrzękiwał talerzami. Przeszłam obok nich do magazynku i upuściłam plecak na podłogę. Ważył chyba tonę.
Przykucnęłam i rozpięłam jego zamek. Gdyby Ax zadekował tam swoją trawkę, byłam zdecydowana spuścić
ją bez litości w klozecie. Plecak jednak okazał się wolny od nielegalnych substancji ? jeśli nie liczyć flanelowej koszuli, którą wystarczyło powąchać, żeby odlecieć. Był tam też Hobbit w twardej oprawie, dwa czasopisma fachowe, laptop, podręczny komplet narzędzi i jakieś komputerowe ustrojstwo wielkości talii kart. Nic, czego nie mogłabym się spodziewać po Axtonie. Czemu zostawił mi swój plecak? O co tu, u diabła, chodziło?
Wepchnęłam wszystko z powrotem do środka. Ściągnęłam z górnej półki spore pudło, wyjęłam z niego barowe butle podrabianego syropu klonowego, wsunęłam plecak na ich miejsce, zamknęłam wieko i odłożyłam pudło na górę. Potem przestawiłam pojemniki z pikantnym sosem pomidorowym na środkowej półce i uznałam, że przez kilka dni mogą się cieszyć towarzystwem butli z syropem.
Roxy, która zajrzała do magazynku chwilę później, zastała mnie wpatrzoną w pudło na regale.
? Musisz się potwornie nudzić ? stwierdziła.
Wróciłyśmy do sali barowej.
? Jakie plany na wieczór? ? zapytała, opuszczając rolety w oknach.
? Pouczę się z Janelle, pójdę spać, a rano wstanę i zacznę wszystko od nowa. Co za wspaniała perspektywa! ? Wzruszyłam ramionami. ? Tak wygląda moja codzienność.
? No to wygląda nieszczególnie.
Roxy miała rację. Codzienność stała się dość monotonna. W tygodniu konałam z nudów na uczelni, w weekendy piłam rozwodnione piwo z Roxy albo oglądałam filmy z Axem, a niekiedy, w porywie fantazji, robiłam jedno i drugie naraz. Trudno to uznać za burzliwe życie.
Nazywam się Rose Strickland ? Rosalyn w wersji oficjalnej. Niebieskozielone oczy odziedziczyłam po tacie, śladowy biust po mamie, jasne włosy po nich obojgu. Po kim wzięłam cięty dowcip i zadziorność, nie umiem powiedzieć, ale te dwie cechy wkurzały moich rodziców jak cholera.
Kiedy skończyłam osiemnaście lat, posłali mnie na uczelnię, którą dla mnie wybrali: mały prywatny college tylko dla dziewcząt. Nienawidziłam tego miejsca. Po pierwszym roku zażądałam zmiany środowiska, a wtedy oni zażądali, żebym wyniosła się z domu i sama opłacała sobie studia.
Minęło pięć lat ? i oto studiowałam w szkole wyższej w Huntingford, która bynajmniej nie zaliczała się do akademickiej czołówki stanu Missouri, za to leżała w zasięgu możliwości finansowych pracownicy baru. W każdym semestrze uczęszczałam na kurs lub dwa, próbując się zorientować, co tak naprawdę chcę zrobić ze swoim życiem. Teraz właśnie dochodziłam do wniosku, że jednak nie planuję kariery związanej z etyką lub księgowością. Zresztą dokąd mogła prowadzić ścieżka zawodowa w dziedzinie etyki? Do klasztoru?
Byłam dwudziestoczteroletnią dziewczyną z bogatego domu ? wyrzuconą z bogatego domu, mówiąc ściśle ? która nie wiedziała, kim chce zostać, kiedy dorośnie. Z pewnością jednak nie chciałam zostać zakonnicą.
? Ale spotkam się dzisiaj ze Scottym. Jest się na co cieszyć ? powiedziałam do Roxy, zdejmując fartuch i kładąc go na ladzie.
Scotty, mój przeuroczy pięcioletni siostrzeniec, wyzwał mnie na rozgrywkę w Nakarm hipopotama. Ach, szaleństwa młodości.
Roxy mlasnęła gumą.
? A co to za historia z Axtonem?
Dobre pytanie.
? Nie wiem. Poprosił, żebym przez parę dni przechowała mu plecak.
Uniosła jasne brwi.
? Przypomnij mi, co ty właściwie widzisz w tym ćpunie.
? Ax jest w porządku. Pomógł mi, kiedy byłam w potrzebie. To prawdziwy przyjaciel.
Ale tego dnia rzeczywiście zachowywał się dziwnie. Postanowiłam zadzwonić do niego wieczorem. Skoro zostawił mi plecak, musiał mieć naprawdę ważny powód. Chciałam się dowiedzieć jaki.
Zajrzałam do kuchni, pożegnałam się z chłopakami i wyszłam z Roxy na parking. Kiedy się rozstawałyśmy, minął nas czarny SUV z przyciemnionymi szybami. W otwartym oknie z tyłu dostrzegłam wpatrującego się we mnie mężczyznę.
? Ktoś chyba ma na ciebie apetyt ? powiedziała Roxy i pogroziła mi palcem. ? Tylko pamiętaj, nie ucz się za bardzo. Faceci lubią dziewczyny z dużymi cyckami, a nie z dużą wiedzą.
? Niestety, nie posiadam ani jednego, ani drugiego.
Wskoczyłam do swojego rzęcha i włączyłam silnik.
Scotty czekał na mnie za drzwiami willi mojej siostry. Kiedy stanęłam na werandzie, wypadł z domu i rzucił mi się w objęcia tak, że ledwie utrzymałam się na nogach.
? Cześć, Scotty. Co tam?
? Cześć. Chcę iść do parku. Możemy iść do parku? Proszę, ciociu. Proooszę!
Z uśmiechem zmierzwiłam mu jasne włosy.
? Dobrze. Ale potrzebna ci będzie kurtka.
Popędził z powrotem do środka. Weszłam za nim nieco wolniejszym krokiem. Moja siostra Jacks ? bez makijażu, z blond włosami upiętymi w elegancki kok ? wyjrzała do wyłożonego marmurem holu.
? I co, naciągnął cię na spacer?
? Naciągnął.
? Za miękka jesteś, Rose.
Rose Strickland ? półetatowa studentka, pełnoetatowy mięczak.
? Jak można odmówić takiemu słodziakowi?
? Nie wierz pozorom, Rose, nie wierz?
Scotty, z futbolówką pod pachą, zbiegł po schodach ile sił w krótkich nóżkach.
? Muszę lecieć, mamo. Pa.
Mogłabym przysiąc, że wytworzony przez niego pęd powietrza rozwiał mi włosy.
? Pa, Jacks ? powiedziałam, machając siostrze ręką.
Ruszyliśmy we dwoje do pobliskiego parku. W tej okolicy duże domy wznosiły się na małych parcelach, na których z rzadka rosły drzewa. Był początek października. Niewiele liści zdążyło pożółknąć, ale pogoda ciągle się zmieniała. Chłodne poranki przechodziły w ciepłe popołudnia, potem słońce opadało, a wraz z nim temperatura.
W parku aktywność skupiała się wokół huśtawek, drabinek i innych elementów placu zabaw, pełnego rozkrzyczanych dzieciaków, nad którymi czuwało więcej niań niż mam.
Scotty pomknął naprzód.
? Goń mnie!
Pobiegłam za nim na mniej popularną łączkę na skraju zarośli. Przez pół godziny kopaliśmy do siebie piłkę, aż uderzyłam ją tak mocno, że śmignęła obok Scotty?ego między drzewa.
? Scotty, zaczekaj tutaj, zaraz ją przyniosę.
Zanurzyłam się w zarośla. W końcu wypatrzyłam czarno-białą futbolówkę pod młodym drzewkiem. Sięgnęłam po nią, a kiedy się wyprostowałam, zobaczyłam stojącego kilka metrów ode mnie mężczyznę w ciemnym garniturze.
Krzyknęłam cicho i upuściłam piłkę. Potoczyła mu się pod nogi. Mężczyzna wykonał szybki manewr stopą i piłka nagle znalazła się w jego rękach. Długimi palcami okręcił ją w powietrzu.
? Powiedz swojemu przyjacielowi Axtonowi, że go szukam. Powiedz, że chcę odzyskać swoją własność.
Miał głos o głębokim brzmieniu, aksamitny. Twarzy nie widziałam wyraźnie, bo stał plecami do słońca.
Z mocno bijącym sercem podeszłam do niego o parę kroków, choć nogi dziwnie mi osłabły.
? Kim pan jest, do diabła?
? Axton będzie wiedział.
Rzucił mi piłkę. Złapałam ją odruchowo.
? Ciociu?
Obróciłam się gwałtownie. Scotty stał na skraju zarośli. Kiedy znowu spojrzałam za siebie, nieznajomego już nie było. Próbowałam go wypatrzyć w gąszczu, ale po prostu zniknął.
Nie miałam pojęcia, w co Axton się wpakował, i zamierzałam z nim poważnie porozmawiać. W dzieciństwie naczytałam się dość bajek, by wiedzieć, że nieznajomi czający się w lesie to niedobry znak.
Przywołałam uśmiech na usta i wróciłam do Scotty?ego.
? Czas się zbierać, młody.
Nieznajomy mnie przestraszył, jednak nie chciałam, żeby Scotty to spostrzegł. Zależało mi tylko na tym, żebyśmy bezpiecznie wrócili do domu.
? Ale ja bym jeszcze pooograł! ? zaprotestował jękliwie.
Puściłam się biegiem w stronę wyjścia z parku.
? Na pewno mnie nie złapiesz! ? krzyknęłam przez ramię.
Pozwoliłam, żeby mnie przegonił i pierwszy dotarł do willi. Pędząc za nim, nerwowo rozglądałam się za nieznajomym w garniturze.
Zadzwoniłam do Axtona, ale włączała się tylko jego poczta głosowa ? czyli pierwsze słowa Star Trek: Oryginalnej serii, wypowiadane przez Axa naśladującego, z marnym skutkiem, głos Williama Shatnera. Zostawiłam kilka nagranych wiadomości.
Wiedziałam, że jeśli wrócę do domu, będę tam siedzieć i się zamartwiać, więc postanowiłam trzymać się harmonogramu. A zgodnie z harmonogramem w poniedziałkowe wieczory uczyłam się u Janelle Johnson.
Janelle miała trzydzieści parę lat, gładką ciemnobrązową skórę, imponujący biust, który przeczył prawom grawitacji, i kaskadę warkoczyków sięgających jej okazałego tyłka. W poprzednim semestrze zaprzyjaźniłyśmy się przy sekcji świńskich płodów na kursie biologii. Janelle postanowiła wrócić na studia, gdy rozstała się z mężem. Zdradził ją z kobietą, którą poderwał w pobliskim KFC. Wróciła wtedy wcześniej do domu ze swojej popołudniowej zmiany w supermarkecie i zastała tych dwoje w łóżku pożerających pieczone kurczaki i siebie nawzajem.
Ulokowałyśmy się w jadalni i przygotowywałyśmy się do testu z etyki, czyli podjadałyśmy i wymieniałyśmy plotki.
Opowiedziałam Janelle o Axtonie, ekskluzywnym klubie, plecaku i nieznajomym z parku.
? Axton zawsze miał trochę nie po kolei w głowie ? stwierdziła.
? Nie, on jest kochany. Ale dzisiaj coś było z nim nie tak. A ten facet w garniturze? Okropne.
? Porozmawiaj z Axtonem ? poradziła znad torby precelków.
? O, na pewno.
Jeśli wreszcie go dopadnę.
? No więc dzieciaki są dzisiaj u Dupka ? poinformowała mnie.
Kiwnęłam głową, z trudem odrywając się od tematu Axtona i faceta z parku. Co chwila zerkałam na ekran komórki w oczekiwaniu na znajomy sygnał.
? Kurzamać zaproponowała mojej córce ? tu Janelle stuknęła się w pierś długim, polakierowanym na niebiesko paznokciem ? m o j e j córce, że w weekend załatwi jej przekłucie uszu. Niedoczekanie!
Dupek, oczywiście, to był jej eksmąż, a Kurzamać ? jego miłość z KFC.
? I co na to Dupek?
Przewróciła oczami.
? A co on w ogóle ma do powiedzenia? Nic. Za to ja powiedziałam Kurzejmaci, że jeśli tylko się zbliży do uszu mojego dziecka, znajdzie na swoim chudym tyłku tatuaż mojego buta.
? Piękna wizja, mimo chudego tyłka.
W tym momencie zadzwoniła moja komórka. Rozpoznałam numer na ekranie i zareagowałam błyskawicznie.
? Ax, nareszcie! Wydzwaniam do ciebie od paru godzin. Szukał cię jakiś facet.
? Rose, czy możesz?
? Poczekaj, prawie cię nie słyszę. ? Przycisnęłam telefon do prawego ucha i zasłoniłam sobie lewe.
? Rose, możesz po mnie przyjechać?
? Ale co się dzie?
? Potrzebny mi transport. Możesz przyjechać czy nie? ? Coś w jego głosie sprawiło, że przeszły mnie ciarki. ? O cholera! Rose, nie?
Usłyszałam stukot, jakby coś uderzyło w jego komórkę.
? Axton? Gdzie jesteś? Co się tam dzieje?
Połączenie zostało przerwane.
Spojrzałam na Janelle.
? Nie wygląda to dobrze.
? A nie mówiłam? Nie po kolei w głowie ? stwierdziła i upiła łyk coli. ? Skąd dzwonił?
? Nie wiem. Mogę skorzystać z twojego telefonu? Mój już się prawie rozładował.
Machnęła niedbale ręką. Wystukałam na jej telefonie numer Axa, ale od razu przełączyło mnie na pocztę głosową. Poczułam lęk.
? Ax nie odpowiada.
Szybko pozbierałam ze stołu swoje notatki i wsunęłam je do torby.
? Jadę do niego.
? Jechać z tobą?
? Nie, trochę się tam pokręcę, porozglądam. Pewnie nic mu nie jest.
Próbowałam dodać sobie otuchy, ale sama nie wierzyłam w swoje słowa.
Axton Graystone miał kłopoty.
(…)
Terri L. Austin „Caff? Criminale” (1 tom cyklu Śledztwo Rose Strickland)
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Imprint
Liczba stron: 304
Opis: Pierwsza książka z serii o niepozornej studentce i kelnerce Rose Strickland, która ma całkiem zwyczajne, dosyć nudne życie. Wszystko jednak zaczyna się zmieniać, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach znika jej najlepszy przyjaciel Axton. Pewnego dnia odwiedza Rose w restauracji i, nic nie wyjaśniając, zostawia jej swój plecak. Od tego czasu nie ma z nim żadnego kontaktu, a Rose zaczyna mieć na głowie coś więcej niż tylko serwowanie kawy i naleśników. Wspomagana przez zaprzyjaźnioną fankę mangi i dziwnych strojów, swoją siedemdziesięcioletnią szefową i dwóch życzliwych komputerowców, Rose rozpoczyna prywatne śledztwo, które doprowadzi ją do świata politycznej korupcji, nielegalnego hazardu i podejrzanych interesów. „Caff? criminale” to pełna inteligentnego humoru, barwnych postaci, zagadek i wartkich zwrotów akcji powieść kryminalna, od której trudno się oderwać. A po przeczytaniu będziecie mieli ochotę na więcej.
TweetKategoria: fragmenty książek