Przedpremierowy fragment powieści Jaume Cabré „Głosy Pamano” [fragment #3]
Do polskiej premiery kolejnej głośnej powieści Jaume Cabré pozostały dwa dni. W oczekiwaniu na moment, gdy „Głosy Pamano” trafią do księgarń, prezentujemy Wam trzeci fragment książki. Powieść ukaże się nakładem wydawnictwa Marginesy. Booklips.pl jest patronem medialnym wydania.
Tina nie pamiętała równie męczącej wspólnej kolacji. Obaj jej mężczyźni ze spuszczonymi głowami w skupieniu jedli zupę, a ona, patrząc na nich, próbowała zagaić rozmowę słowami nie wiesz, kiedy będziemy mogli cię tam odwiedzić, i w tym momencie Jordi, ciężko obrażony, nie umiejąc się pogodzić z przegraną, oświadcza, że jego noga tam nie postanie, więc Arnau zwraca się do niej i tylko jej odpowiada nie jestem pewien, ale jak tylko się dowiem, od razu was zawiadomię; bardzo bym chciał, żebyście do mnie przyjechali. Żebyś przyjechała. Następny kwadrans, potrzebny na przetrawienie słów żebyś przyjechała, wykluczających Jordiego z rozmowy, z przyszłości. Wreszcie ona przerywa ciszę, mówiąc no nie wiem, nie wyobrażam sobie ciebie w czerni, z brewiarzem w ręce, jak się przechadzasz czy śpiewasz w chórze. To takie dziwne, to jakbym przez ciebie została babcią, i to był jedyny moment podczas Ostatniej Wieczerzy, gdy Arnau szczerze się roześmiał. Naprawdę, wybuchnął śmiechem, ale Jordi do niego nie dołączył, uparł się, żeby się trzymać swojej roli do końca, nawet wbrew sobie, więc nie mógł sobie pozwolić na żaden żart. Owszem, z typowym dla niego brakiem wyczucia, kiedy kończył jeść pstrąga, rzucił uwagę będzie ci tam brakować kobiet.
? Tak. Wiem.
? To dlaczego to robisz?
? Z innych powodów. ? Napił się wody. ? Nie wiem, czy to cię interesuje.
? Mnie tak ? odpowiedziała Tina cichym głosem.
Wtedy Arnau zaczął im opowiadać jak Jezus uczniom o świętych obcowaniu, o wartości modlitwy, ora et labora, o sensie, jakie jego zdaniem miało życie zakonne, on o nim mówił powołanie zakonne. O wartości liturgii godzin, o znaczeniu eucharystii, o decyzji wstąpienia do opactwa w Montserrat, żeby spędzić tam całe życie. Nie wiedział, czy uznają go za godnego dostąpienia święceń kapłańskich; najważniejsze, że chciał zostać mnichem na resztę życia. Te słowa, na resztę życia, zabrzmiały w uszach Tiny aż do śmierci, i usłyszała zgrzyt płyty nagrobnej, takiej jak te, które wykuwał Serrallac, zamykającej się z głośnym bum w nieznanej, ciemnej nawie. Arnau mówił spokojnie, powoli, jak zawsze, nie chcąc nikogo pouczać; dzielił się z nimi swoją intymną radością, że oto rozpoczyna się nowy etap w jego życiu i że nie, że woli tam jechać sam, że tak będzie lepiej. Że nie, naprawdę nie. Nie chce, żeby mu towarzyszyli. Rodzice w milczeniu odruchowo robili kulki z okruchów chleba na obrusie i nie mając odwagi spojrzeć na siebie, słuchali syna. Oboje myśleli z żalem że też dał się nabrać na takie bajki. Mój Boże, świętych obcowanie, a wydawał się taki rozsądny, inteligentny, wykształcony i pracowity. W imię czego, mój Boże, przez jakie święte bzdety zrobili mu wodę z mózgu ci zachłanni łowcy dusz.
***
W milczeniu sprzątnęli po kolacji. Oglądanie telewizji nie pasowało do nastroju, więc zasiedli w fotelach, a Jordi zapalił fajkę. Milczeli wszyscy troje, ale nie dlatego, że czuli się niezręcznie. Raczej wybrali taki nieporadny sposób pożegnania, bo wydaje się, że już nigdy nie wrócisz do domu, o ile twój ojciec i ja nadal będziemy mieć wspólny dom. Kiedy Jordi kończył palić fajkę, Tina poczuła ukłucie, trzy dni bez bólu, i właśnie dzisiaj. Przepędziła z myśli czarną chmurę, wstała i wyszła z saloniku. Ze swojego gabinetu słyszała, jak Jordi przekonywał syna zamykając się w klasztorze, tracisz całe bogactwo metysażu kulturowego, który zatacza coraz szersze kręgi. Arnau odpowiedział coś tak cicho, że nie zrozumiała sensu jego słów. Ależ upierdliwy jest ten Jordi; zupełnie bez wyczucia. Podobnie jak ja. Ja bym mu raczej uświadomiła jeżeli wstąpisz do Montserrat, stracisz kobietę, która cię pokocha. A ja przez ciebie umrę z żalu. Ale tego nie mogę mu powiedzieć. Tina wróciła do saloniku z paczką.
? To dla ciebie.
Arnau wziął paczkę zaskoczony. Rozpakował zaintrygowany, podobnie jak Jordi, który o niczym nie wiedział. Podarowała synowi kolekcję najlepszych zdjęć, jakie kiedykolwiek mu zrobiła w ciągu dwudziestu lat, od jego pierwszego ziewnięcia w klinice (och, jaka czuła się dumna jako matka, osoba odpowiedzialna za ludzką istotę) aż do ostatniego lata, kiedy wrócił spalony przez słońce z obozu pracy zorganizowanego przez francuską organizację pozarządową na terenie Bośni. Na tym zdjęciu obok niego stał Jordi, który już wtedy kręcił z na razie nie wiem kim, bo Renom widziała go w Lleidzie, choć ofi cjalnie miał pojechać gdzie indziej.
Arnau z uwagą oglądał album. Była przekonana, że udało się jej go wzruszyć, ale chłopak nie chciał tego okazać. Zauważyła, jak szybko przewrócił kartkę, na której sportretowała go w wieku osiemnastu lat, z jodłami i przykrytą śniegiem górą w tle, wpatrzonego w swoje marzenia, przystojnego, to mój syn, to ja go urodziłam, na portrecie, z powodu którego miała prawo czuć dumę. Syn, którego nie tak łatwo zrozumieć.
(…)
Jaume Cabré ?Głosy Pamano?
Tłumaczenie: Anna Sawicka
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 656
Opis: Piękna opowieść o potędze zła i o cenie, jaką trzeba zapłacić za poszukiwanie pracy. Pewnego dnia Tina, cicha nauczycielka, udaje się do niewielkiej wioski, by zrobić zdjęcie szkoły przeznaczonej do rozbiórki. Za tablicą w jednej z klas znajduje pudełko, a w nim długi list, który, jak się okaże, nigdy nie dotarł do adresata. Tina zaczyna zgłębiać historię miasteczka, znajduje świadków wydarzeń sprzed lat, ujawnia historię o partyzantach, faszystach i anonimowych bohaterach, których życie zniknęło w mrokach niepamięci. Nie zdaje sobie sprawy, że zbudzi uśpione od lat namiętności, nienawiść i pragnienie zemsty?
TweetKategoria: fragmenty książek