Janakippo staje przed najtrudniejszym z wyborów. Przeczytaj początek książki „Wracam do domu” Karin Smirnoff
W Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich ukazał się finał jednej z najlepszych szwedzkich trylogii ostatnich lat autorstwa Karin Smirnoff, nowej kontynuatorki „Millennium” Stiega Larssona. Janakippo, uwielbiana przez Szwedów (i nie tylko) bohaterka znana z tomów „Pojechałam do brata na południe” i „Jedziemy z matką na północ”, tym razem musi skonfrontować się z samą sobą. Książka „Wracam do domu” jest już dostępna w księgarniach, a poniżej przeczytacie jej fragment.
1
Bror umarł i mnie zostawił.
Lina się poluzowała. Ześlizgnęliśmy się. Polecieliśmy.
Przytrzymało mnie rozgałęzione drzewo. Wąski konar oplótł się wokół ręki i wyszeptał do ucha ty nie janokippo. Szarpnięcie wyrwało mi ramię ze stawu. Lina wysunęła się z dłoni.
Wijąc się jak wąż zniknęła w dole urwiska.
Na drugim końcu węża był mój brat.
Wierzył że starczy mi sił. Zawsze we mnie wierzył.
Zawisłam nad szczeliną z ramieniem wplątanym w sosnę.
Sosna szeptała że było o włos. Że słyszała jak świerk mówił brzozie że.
Wisiałam nad aftastupet i słyszałam krzyki brora uderzającego o występy skalne.
Potem zamilkło wszystko poza drzewami.
Traciły igliwie na wietrze.
Poprosiłam żeby się zamknęły.
2
Zdjęcie. Gdy byliśmy mali stało na szyfonierze w izbie.
Aatka robiła nam co roku nowe.
Gdy mieliśmy dwanaście lat oociec postanowił zapoczątkować nową świecką tradycję. Odtąd do fotografii miała pozować cała rodzina kippów.
Kiedy mieliśmy trzynaście lat bror zabił ooca. Tuż po naszych urodzinach. Fotograf był już umówiony. Nie zdążyliśmy do niego dotrzeć.
Nigdy nie mogliśmy się doczekać tej wizyty. Tliła się w nas nadzieja. Że może kiedyś będziemy takimi ludźmi jak na zdjęciu. Rodziną. Jednością. Dorastającymi dziećmi. Dumnymi rodzicami.
Nie mogłeś wstrzymać się z zabijaniem ooca do wizyty u fotografa spytałam raz brora.
Wyszło jak wyszło prychnął.
Nie mogłeś wstrzymać się z umieraniem do końca świąt spytałam teraz. Umieranie w święta jest słabe. Trzeba było pomyśleć o angelice. Siedzi sama z pudłami gratów i nie wie co ze sobą zrobić.
A co będzie ze mną dodałam.
Mam się wspiąć na tę górę i rzucić w przepaść.
Zastrzelić się. Powiesić. Utopić.
Powiedz skoro już to wiesz.
Jakie to uczucie umrzeć.
3
Mimo wszystko musimy jakoś uczcić boże narodzenie oświadczyła angelika.
Zniosła ze strychu pudła z dekoracjami świątecznymi i postawiła je na podłodze w izbie. Usiadła na emmie i tak siedziała.
Ja usiadłam na oscarze i też tak siedziałam.
Nie chcę obchodzić bożego narodzenia powtórzyłam.
A więc w tej kwestii mamy odmienne zdania odparła angelika.
Chciała podtrzymać tradycję. Bo tradycje pozwalają ludziom zachować równowagę jak to ujęła.
Wszystko może się zdarzyć jeśli nie będziemy obchodzić świąt. Jeszcze coś ci się przestawi w głowie i zaczniesz pić dodała. Albo ja nie dam rady więcej piec.
Jeśli już to bez bombek łańcuchów i gości nie ustępowałam.
Podniosła aniołka na nitce. Odczekała aż przestanie się obracać i schowała go z powrotem do pudełka.
Sporo ozdób jest po mojej mamie zauważyła. Też lubiła boże narodzenie.
Twoja mama podchwyciłam i pomyślałam że nigdy nie pytałam angeliki o rodzinę. Zrobiłam to teraz a ona odpowiedziała niezbyt wylewnie.
Mieszkaliśmy w västibyn. Koło lantmanny. Ojciec był mechanikiem. Na podwórzu miał warsztat. Właściwie to nawet wciąż ma. Dawno tam nie zaglądałam.
A co z twoją mamą.
Powiesiła się na stryszku. Dostałam po niej w spadku dekoracje świąteczne.
Przesunęła się na skraj siedziska zebrała w sobie wszystkie siły i dźwignęła się z fotela. Bror jej mama i to co właśnie w niej rosło odbiło się na jej czole pod postacią zmarszczek.
To brora spytałam.
Zapewne nie. Ale przyjechał prosto do mnie. A ja mu wybaczyłam wyjaśniła.
Ale nie sądzisz żeby to było jego drążyłam.
Nie nie sądzę. Może archaniołagabriela.
Kołysząc się poczłapała do kuchni. Przyniosła tacę z prowiantem. Podpłomyk z roztopionym tłuszczem szynką i kiszonym ogórkiem. Sok borówkowy kawę i spodek ciasteczek.
Proszę powiedziała. Jedz. Musisz coś jeść.
Ugryzłam kanapkę. Zaczęłam przeżuwać szynkę. Napiłam się kawy żeby przepchnąć przez gardło ten kęs.
Ktoś zapukał do drzwi.
Otwarte zawołałyśmy nie wstając z miejsc.
Göranbäckström wgramolił się do środka z choinką w objęciach. Ściął ją nad morzem. Brnął przez śnieg z siekierą sznurem i piłą. Widziałyśmy po nim że sporo go to kosztowało. Niemal ryzykował życie żeby tylko angelika miała choinkę.
Przecież prawie nie ma śniegu zauważyłam. Mogłeś ją tu przynieść choćby w pantoflach.
Angelika i göranbäckström wymienili spojrzenia.
Chciałem tylko pomóc mruknął.
Wielkie dzięki rzuciłam. Poszłam na stryszek położyłam się na łóżku i wlepiłam wzrok w sufit. Weszło mi to w nawyk. Leżenie na łóżku i gapienie się w sufit. W myślach raz po raz przechodziłam przez to co się stało. Od momentu kiedy czekając na johna wysiadłam z samochodu przy tartaku aż do chwili gdy ten sam john zniósł mnie z góry i zapakował do mojego dżipa.
Mogłam chodzić. Nogom nic nie dolegało. Tylko się odmroziły.
Koniecznie jedź na pogotowie oświadczył.
Nie. Zawieź mnie do tej przeklętej góry. Musiałam się dowiedzieć co z brorem. Nie słyszałam już jego myśli.
U podnóża aftaberget zebrali się mieszkańcy wsi. Ellagran obejmowała angelikę.
Karetka już tu jedzie oświadczyła na nasz widok. Stała tam nawet ta finka i trzęsła się z zimna w sztucznym futrze.
A ona co tu robi spytałam johna. Nic tu po niej.
Mieszka teraz u mnie wyjaśnił. Też chce wiedzieć co się dzieje.
Aha odparłam i spróbowałam wysiąść z samochodu. Wkrótce jej się znudzi i wróci do swojego spódnicospodniolandu.
Jeśli będziesz cicho to będzie cię mniej bolało poradził john i założył mi temblak z szalika.
Nie czułam bólu. Ale nie protestowałam.
Jego ręce pracowały ostrożnie.
Rzadko się to zdarzało.
Jakbym była szczególnie krucha.
Nie byłam.
Göranbäckström i gunnargran znaleźli ciało brora pod wysoką skałą. Tuż przy wejściu do porzuconej lisiej nory. Bror nie miał widocznych obrażeń jeśli nie liczyć stopy wykręconej w odwrotną stronę. Położyli go na saniach i zawieźli na podwórze anderssona. Usiadłam przy nim. W oddali słyszeliśmy syreny. Pochyliłam się nad brorem i zaczęłam mu szeptać do ucha.
To nie pierwszy raz.
Już wcześniej był o krok od śmierci.
Zawsze odzyskiwał przytomność.
Brorze powiedziałam nie możesz tak leżeć. Wiesz przecież. Jeśli zaśnie się w zaspie można już się nie obudzić.
Raz po raz zakładałam mu włosy za ucho. Jego policzki tryskały zdrowiem. Jak podczas wycieczki nad morze u progu wiosny gdy woda jeszcze jest skuta lodem. A kwietniowe słońce odbijając się od śniegu wypala piegi. Teraz jednak był grudniowy wieczór tuż przed bożym narodzeniem. Wprawdzie podczas odwilży śnieg opadł z drzew ale mrozy wracały.
Pamiętasz złote zasady aatki spytałam. Nie pij zimnego mleka. Nie kładź się do zimnego łóżka. Nie wychodź z domu bez czapki. Latem jedz na zapas. A zimą.
Powiedziałam mu że jest idiotą. Żałosną krewetką która znów się wydurniła ale wszystko będzie dobrze. Zdjęłam czapkę i naciągnęłam mu na głowę. Jeśli umrze to ja też umrę a tego na pewno by nie chciał.
Nic mi nie odpowiedział. Położyłam się koło niego. Objęłam go. Ellagran przykryła nas kocem.
No cóż westchnęłam kiedy między nami znów dało się wyczuć ciepło. Otaczające nas dźwięki rozmowy ludzi i szum drzew ucichły. Słychać było tylko odgłos naszego wspólnego płuca. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
Opowiadałam mu o syriuszu. O tym jak egipcjanie utożsamiali z nim ozyrysa a wikingowie odyna i składali im ofiary. Wiedziałam że bror będzie miał uwagi. Poprawi mnie że odyn to bóg a nie gwiazda on jednak nic nie powiedział.
Prawdziwe imię tora to bror dodałam. To tylko mit że został pokonany przez węża. Góra także nie odebrała mu życia. Był nieśmiertelny. Tak jak ty.
Odgłosy powróciły. Paplanina mieszkańców smalånger warkot samochodów i ożywcze podmuchy wiatru. Ratownicy w odblaskowych strojach podeszli do nas z noszami. Podnieśli koc. Chwycili mnie za ręce. Poświecili mi latarką w oko. Powiedzieli że mnie przeniosą ale uczepiłam się brora. Musieli mnie odrywać siłą.
Nie zabierajcie go prosiłam. Jeśli nas rozdzielicie umrzemy.
Kilka szybkich cięć i nas rozdzielili.
(…)
Karin Smirnoff „Wracam do domu”
Tłumaczenie: Agata Teperek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Liczba stron: 374
Opis: Kiedy w wyniku tragicznego wypadku jana zostaje sama, musi zdecydować, co dalej. Wyjazd z rodzinnej wsi i udział w wystawie w Sztokholmie otwierają przed nią nowe możliwości, ale przypominają też o nierozwiązanych sprawach sprzed lat. Teraźniejszość splata się z przeszłością, zmuszając janę do działania. Czy powinna wrócić do domu i ludzi, którzy na nią czekają? A może nadszedł moment, aby odejść, nie oglądając się za siebie? W ostatniej części trylogii Karin Smirnoff stawia swoją bohaterkę przed najtrudniejszym z wyborów, konfrontując ją z samą sobą. Jest coś mrocznego i uzależniającego w historii jany, która staje się uniwersalną opowieścią o poszukiwaniu własnego miejsca w świecie.
Kategoria: fragmenty książek