Czego nie wiemy o naszych rodzicach? Przeczytaj fragment powieści „Tom Lake” autorstwa Ann Patchett

20 listopada 2023

Od 22 listopada w księgarniach znajdziecie najnowszą książkę Ann Patchett, autorki świetnie przyjętych powieści „Belcanto”, „Dom Holendrów” czy „Stan zdumienia”. „Tom Lake” to pełna nostalgii i niosąca nadzieję historia o tym, że utracone szanse mogą przełożyć się na bardzo szczęśliwe życie. Czego nie wiemy o naszych rodzicach? Jakie życie prowadzili, zanim się urodziliśmy? Tego próbują dowiedzieć się trzy dorosłe córki, które w trakcie pandemii przyjeżdżają do rodzinnego domu, by pomóc przy zbiorze czereśni.

„Nad tą powieścią unosi się duch Czechowa, ale i niesie ona przesłanie z buddyjskich nauk: o naturze szczęścia i przemijaniu, o tym by być uważnym, bo łatwo przegapić swoje życie, goniąc za niespełnionymi marzeniami i rozpamiętując utracone szanse. Ann Patchett kolejny raz udowadnia, że jest mistrzynią w portretowaniu rodzinnych relacji. Nie ma tu tanich wzruszeń i łatwych rozwiązań. Jest za to melancholia, nieśpieszne tempo i hymn pochwalny dla zwyczajnego życia, które jest za każdym razem inne, w zależności od tego, komu o nim opowiadamy” – zauważa Bogna Rosińska, dyrektorka wydawnicza Znak Literanova.

Poniżej możecie przeczytać fragment powieści „Tom Lake”, którą przełożyła Anna Gralak.

Tego lata, które momentami można pomylić z apokalipsą, sami zbieramy owoce i wysyłamy je do przetwórni, podwiązujemy gałęzie i wyprowadzamy kozy, by zjadały chwasty. Pracujemy od chwili, w której się budzimy, do chwili, w której zamykamy oczy. Czasami któraś z nas napomyka, że fajnie byłoby obejrzeć jakiś film, ale nigdy nam się to nie udaje. Zasypiamy z książkami w dłoniach. Ja zasypiam z nawleczoną igłą, szyjąc maseczki z poszewek na poduszki. A rano wszystko zaczyna się od nowa i stoimy między rzędami drzew, opowiadając sobie różne historie, żeby szybciej minął czas. Och, jak bardzo tęsknimy za ludźmi, którzy pracowali na tej farmie rok w rok, pokolenie za pokoleniem, za dzieciakami, które od małego przez pół roku chodziły do szkoły z naszymi dziewczynkami, które zawsze wyjeżdżały i wracały, aż w końcu zaczynały przyjeżdżać z własnymi dziećmi.

Przyszłość Emily, ta, w której ja i jej ojciec się starzejemy, a ona przejmuje farmę, została postanowiona. Zajęcia Maisie z weterynarii na Uniwersytecie Michigan odbywają się online, lecz w okolicy nie brakuje jej okazji do praktycznego zastosowania zdobytej na uczelni wiedzy. Nasza córka przyjmuje wszystkich: na jednej farmie pomaga w podawaniu pasty odrobaczającej, na innej kastruje wiosenne koźlęta i jagnięta, a do tego poddaje Złotą rozlicznym badaniom. Sąsiedzi mieszkający półtora kilometra od nas dzwonią w środku nocy, by spytać, czy mogłaby obrócić źrebię ustawione pośladkowo, i ona je obraca, po czym przyjmuje poród.

– Okazuje się, że jestem lepsza niż nic – mówi, wchodząc następnego dnia tylnymi drzwiami, zakrwawiona i śmierdząca popłodem.

Dla Nell nie ma tu jednak takich możliwości, nie ma odpowiedników źrebiąt ustawionych pośladkowo. Ostatnia wiosna college’u upływa jej na zrywaniu czereśni i czytaniu sztuk w pokoju z dzieciństwa. Ona i jej przyjaciele ustawiają laptopy na stertach książek i ćwiczą monologi przed sobą nawzajem. Jako że chcą grać i uczyć się aktorstwa w każdy możliwy sposób, błaga mnie, żebym opowiadała historie ze swojej przeszłości, mimo że są zupełnie nieaktualne. A ostatecznie cholernie ją przygnębiają.

– Jak to było? – pyta mnie znowu.

To było tak, jakbym była liściem w rzece. Wpadłam do niej i mnie poniosła.

Nell zaczyna zamiast mnie.

– Więc wyjechałaś z Los Angeles do Tom Lake – mówi.

Znowu jesteśmy na nogach, wróciłyśmy do pracy.

– Najpierw pojechałam do Nowego Jorku. Nowy Jork, a potem Tom Lake.

Emily kręci głową.

– Najpierw Los Angeles, potem Tom Lake, a na koniec Nowy Jork.

Są bardzo pewne spraw, o których nic nie wiedzą.

– New Hampshire, Kalifornia, Nowy Jork, Michigan, New Hampshire, Nowy Jork, Michigan. Wierzcie mi.
 
 
Gdy minęły trzy lata i film wciąż nie był skończony, zaczęłam się zastanawiać, czy nie pora przestać polegać na uroku swoich nieprzekłutych uszu i nie wziąć kilku lekcji aktorstwa.

Ripley pokręcił głową.

– Wszystko zaprzepaścisz – stwierdził.

Minęło dużo czasu, odkąd się widzieliśmy. Zadzwoniłam do niego, szukając rady. Siedzieliśmy nad basenem za jego domem, nasze tekowe leżaki osłaniał olbrzymi czerwony parasol. Był wtorek albo piątek, marzec albo październik. Właśnie na tym polegał problem z Los Angeles: nigdy nie mogłam sobie przypomnieć, jaki jest dzień.

– Chcesz mi powiedzieć, że nikt tu nie bierze lekcji aktorstwa?

– Jesteś świeża, niezepsuta – kontynuował. – To twój atut. Ludzie biorą lekcje aktorstwa, żeby nauczyć się tego, co ty już umiesz.

– Więc ucząc się aktorstwa, zepsułabym swoje niezepsucie?

– Właśnie. – Pił perriera z tłuczonym lodem i limonką. Z domu wyszła Latynoska, by postawić na stole między nami miskę kumkwatów, po czym wycofała się bez słowa.

– Chcę tylko… – zaczęłam. Nie miałam jednak pojęcia, czego chcę. Byłam pewna jedynie tego, że jest gorąco i basen wygląda jak raj.

– Czego? – spytał Ripley. – Zostać gwiazdą filmową?

Uśmiechnęłam się.

– Baseny, gwiazdy filmowe.

Ripley chyba czuł się za mnie trochę odpowiedzialny, ponieważ to on sprowadził mnie tam, bym zagrała w filmie, który odłożono na półkę. Mimo to następne słowa wypowiedział z wahaniem.

– Znam jednego gościa. Szykują się do produkcji „Naszego miasta”.

Natychmiast poczułam, jak wzbierają we mnie słowa – tykające zegary, słoneczniki i świeżo wyprasowane sukienki. Zawsze tam były, jak jakieś zwierzątko zahibernowane w moim sercu. Milczałam.

– Mogłabyś spróbować – powiedział, jasno dając do zrozumienia, że nie będzie ponosił winy za moje nieuchronne rozczarowanie.

– Gdzie? – spytałam, wrzucając do ust kawałek kumkwata, tak jak zrobiłyby to znudzone dziewczyny w Los Angeles. Jego kwaśny smak działał jak porażenie prądem, ale nawet nie mrugnęłam. Może byłam lepszą aktorką, niż mi się wydawało.

– W Nowym Jorku. – Kolejny kawałek kumkwata później dodał: – Na Broadwayu. Pozyskali Spaldinga Graya do roli Inspicjenta.
 
 
– Nie! – woła Nell.

– Nie dostałam tej roli.

– Starałaś się o rolę w „Naszym mieście” na Broadwayu u boku Spaldinga Graya!

– Nie było go tam, kiedy miałam przesłuchanie, i nie dostałam tej roli.

Emily unosi gałąź i zagląda pod nią, próbując zdecydować, czy należy ją podwiązać.

– Zaczynam coś rozumieć – mówi i wszystkie myślimy, że ma na myśli drzewo. – Każde zdarzenie prowadzi do następnego.

Maisie przestaje pracować i patrzy na siostrę.

– To się nazywa narracja. Pewnie nie uczą tego na studiach ogrodniczych.

– Wiem, co to jest n a r r a c j a, kretynko, ale kiedy widzisz to wszystko rozłożone w ten sposób na części pierwsze, krok po kroku, to jest jakieś, bo ja wiem, inne. – Emily spogląda na mnie. – Twoja babcia prosi, żebyś rejestrowała ludzi ubiegających się o role w sztuce, i w końcu sama dostajesz rolę w tej sztuce, co daje ci odwagę, żeby starać się o tę samą rolę w college’u, dzięki czemu Ripley proponuje ci rolę w filmie, ale film nie wychodzi, więc lądujesz w Nowym Jorku, żeby znowu starać się o rolę w sztuce…

– Ale jej nie dostajesz – wtrąca Maisie.

– Czyli jedziesz do Michigan – kontynuuje Nell – i w ten sposób dochodzimy do nas.

– A ja myślałam, że to będzie historia o Duke’u – mówi Emily. Jej ciemny warkocz spoczywa na plecach, daszek czapki Uniwersytetu Michigan osłania jej oczy. – A potem myślałam, że zabrałaś nas na szukanie wiatru w polu, żeby zabawić się naszym kosztem.
To wciąż gdzieś jest, choć trzeba dobrze nastroić ucho, żeby to usłyszeć: ostatni syczący żar dawnego pragnienia Emily i jej dawnej wściekłości.

– To jest historia o Duke’u – zaznaczam z naciskiem, wciągając głęboko zapach północnego Michigan latem, woń drzew, tych trzech młodych kobiet. Nic nigdy nie zdoła temu dorównać.

– Jest i nie jest – wtrąca Nell.

– Zgadza się – odpowiadam, kiwając głową. – Tak i nie.

(…)

To jest opowieść o Peterze Duke’u, który został sławnym aktorem.

To jest opowieść o zakochaniu się w Peterze Duke’u, który w ogóle nie był sławny. O zakochaniu się w nim tak szaleńczo – tak jak człowiek zakochuje się w wieku dwudziestu czterech lat – że przypominało to skok z dachu o północy. Nie było szans, abym przewidziała bałagan, jaki z tego ostatecznie wyniknie, i nie przyszło mi do głowy, żeby się tym przejąć.

Od dawna jestem pogodzona z Dukiem sławnym aktorem, lecz moje uczucia do człowieka, który wszedł do mojego pokoju tamtego pierwszego dnia w Tom Lake, są bardziej skomplikowane. Obiecałam sobie, że nigdy nie będę o nim myślała, tylko że właśnie o nim myślę.

Zmieniam jedną część swojego życia w opowieść dla córek i choć moje córki są dorosłe i bardzo postępowe, pominę wszelkie wzmianki o łóżku, nawet o dwóch kartkach leżących na narzucie.

– Czuję się tak, jakbym była o krok od wstrząsu anafilaktycznego – mówi Maisie. – Poważnie. Zaciska mi się gardło.

Emily i Nell tylko na mnie patrzą, ich gardła już się zacisnęły. Wszystkie cztery znowu jesteśmy wśród drzew czereśniowych, deszcz pada tak delikatnie, że nawet go nie zauważamy.

– Jak w ogóle można o kimś takim zapomnieć? – pyta Maisie. Ma na myśli to, że na pewno wciąż o nim nie zapomniałam i na pewno nigdy nie kochałam ich ojca tak bardzo, jak kochałam Duke’a.

– Pamiętacie, jak nas zawsze błagałyście, żebyśmy co lato zabierali was na festyn? – Tak bardzo chcę, żeby to zrozumiały. – Jak wszystkie trzy w kółko gadałyście o festynie. Festyn! Mój Boże, miałam ochotę utopić was wszystkie w wiadrze. Jęczałyście i marudziłyście, dopóki w końcu się nie poddaliśmy. Próbowaliśmy z ojcem was namówić na pójście do domu kultury, żeby obejrzeć wełniane narzuty patchworkowe i inne rękodzieła czy pogłaskać króliki angorskie, ale wy wolałyście jeść chili corn dogi i watę cukrową, a potem przejechać się na jednej z tych paskudnych karuzeli skleconych z koła łańcuchowego przez trzech uzależnionych od heroiny narkomanów, na której człowiek miał wrażenie, że siła odśrodkowa zaraz oderwie mu głowę. Podczas którejś przejażdżki jedna z was zwymiotowała na dwie pozostałe, potem następna zwymiotowała na mnie na parkingu, kiedy próbowałam was wytrzeć, a w samochodzie trzecia zwymiotowała tacie na kark. Następnego ranka obudziłyście się rześkie jak skowronki i błagałyście, żebyśmy znowu zabrali was na festyn. Pamiętacie to?

– Uwielbiałam festyny – przyznaje Maisie.

Jej siostry zaniemówiły ze zdziwienia.

Zwracam się do swojego środkowego dziecka.

– Miałabyś ochotę tam teraz pojechać?

– Być może – odpowiada, ale ma dwadzieścia cztery lata, tyle samo, ile ja miałam w Tom Lake.

– Powiedziałabyś, że przejażdżka karuzelą jest lepsza niż bycie weterynarzem? Że wolałabyś zostać przepiłowana przez coś o nazwie Suwak, niż przyjąć narodziny źrebięcia w środku nocy? – Z Maisie mogę dyskutować, ponieważ Maisie jest racjonalna i silna. Zawsze będę się bała, że w Emily obudzę tę cząstkę, która od dawna jest uśpiona. I zawsze będę się bała, że przez przypadek złamię w Nell coś, co jest kruche i czyste. Ale Maisie jest na to gotowa, nikt nigdy nie będzie musiał martwić się o Maisie.

– Nie rozumiem, dlaczego człowiek musi rezygnować z jednego, żeby mieć drugie – odpowiada.

– Nie musi – mówię córce. – Chce. Budzisz się pewnego dnia i po prostu masz już dość karnawału. W zasadzie trudno ci nawet uwierzyć, że w czymś takim uczestniczyłaś.

Nell odwraca głowę. Emily trzyma oburącz swój warkocz. Nie przekonuje ich to.

– Nie rozmawiamy o karnawale – odzywa się Emily. – Rozmawiamy o Duke’u. Wierzę w Duke’a.

Mam ochotę jej powiedzieć, że dawniej wierzyła też w zajączka wielkanocnego, ale powstrzymuję się. Mogłabym to powiedzieć Maisie, ale nie dwóm pozostałym.
(…)

Ann Patchett „Tom Lake”
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 336

Opis: Wiosną 2020 roku trzy córki Lary wracają do rodzinnego sadu w północnym Michigan. Podczas długich, letnich dni, spędzonych wśród czereśniowych drzew, błagają matkę, aby opowiedziała im historię swojej młodości i romansu ze słynnym aktorem Peterem Dukiem. Co wydarzyło się w teatrze Tom Lake i czy faktycznie był to najszczęśliwszy czas w życiu Lary?

Gdy kobieta wyjawia sekrety swojej młodości, jej córki przyglądają się własnemu życiu i są zmuszone do przemyślenia wszystkiego, co wydawało się, że wiedzą o rodzicach. Okazuje się, że utracone szanse i niespełnione marzenia mogą czasem przełożyć się na naprawdę piękne życie.

„Tom Lake” to opowieść o ulotnej i trwałej miłości – młodzieńczej, małżeńskiej i matczynej. Ann Patchett po raz kolejny tka narrację ze wspomnień i zdarzeń, tworząc historię celebrującą najmniejsze chwile codzienności, otulającą i niosącą nadzieję nawet w najtrudniejszych momentach. Autorka po mistrzowsku prowadzi dialog z wielkimi dziełami literatury, m.in. z „Wiśniowym sadem” Czechowa czy „Naszym miastem” Thorntona Wildera, błyskotliwie wplatając je w fabułę. Rezultatem jest proza, którą można się delektować.

fot. Heidi Ross


Tematy: , ,

Kategoria: fragmenty książek