16-letnia córka w zaawansowanej ciąży przyjeżdża do ojca. Przeczytaj fragment powieści „Pięć ran” autorstwa Kirstin Valdez Quade

17 maja 2023

17 maja nakładem Wydawnictwa Znak ukazała się debiutancka powieść Kirstin Valdez Quade. „Pięć ran” to czuła, zabawna i pełna empatii opowieść o miłości, odkupieniu i codziennych próbach ratowania bliskich. Zmagający się z alkoholizmem Amadeo przygotowuje się do roli Jezusa w wielkopiątkowej procesji, kiedy przed jego domem zjawia się ciężarna, 16-letnia córka, z którą praktycznie nie ma kontaktu, przypominając mu o przeszłości. Zdarzenie to stanie się początkiem przełomowego roku w życiu kilkupokoleniowej rodziny Padilla. Książka ukazuje się w Polsce w przekładzie Agi Zano, a poniżej przeczytacie jej fragment.

Kiedy Amadeo parkuje na żwirowanym podjeździe, odkrywa, że przed domem siedzi jego córka Angel. Młoda jest w ósmym miesiącu, mieszka z matką w Españoli. Nie widział jej od ponad roku, ale słyszał o dziecku od matki Angel, która z kolei dowiedziała się od samej zainteresowanej.

Biały podkoszulek, czarny stanik, złoty krzyżyk wskazujący na piersi, gdyby ktoś ich jeszcze nie zauważył. Brzuch twardy i krągły jak gliniany piec. Guziki dżinsów rozpięte, żeby zrobić miejsce na ten pełny kształt, ale też zdradzające, skąd się w ogóle wziął. W tym tygodniu, w Wielki Piątek, ma urodziny. Skończy szesnaście lat.

– Noż jasny szlag – sapie Amadeo i szarpie ręczny. Ten ostatni tydzień życia Jezusa był najważniejszy w Jego życiu. To wtedy wszystko się wydarzyło. Amadeo powinien się teraz skupiać na kontemplacji ofiary i zmartwychwstania, a nie na ciąży nastoletniej córki.

Angel chyba nie zauważyła jego miny, bo wstaje, uśmiecha się i macha do niego obiema rękami. Różaniec kołysze się na lusterku, nieco przysłaniając dziewczynę, która podchodzi do auta, wygięta nieco do tyłu. Angel zatrzymuje się, staje bokiem, prezentuje brzuch.

Ma ze sobą dużą złotą kopertówkę i torbę sportową z logo Marlboro. Obejmuje ojca od przodu, wciskając się w niego całą swoją ciążową krągłością.

– Wielka jestem, co? Dopiero te spodnie kupiłam i już są za małe.

– Hej. – Amadeo niepewnie poklepuje córkę po plecach, między ramiączkami stanika, a potem robi krok w tył. – Co się stało?

Zabrzmiał trochę zbyt nonszalancko, ale nie może sobie pozwolić na dawanie jej do zrozumienia, że jest mile widziana, na pewno nie w Wielkim Tygodniu, i kiedy na dodatek jego matka wyjechała.

– Uch. Pokłóciłyśmy się z mamą i powiedziałam jej, żeby mnie zawiozła do ciebie – wyjaśnia dziewczyna lekkim tonem. – Nie wiedziałam, gdzie jesteście z babcią. Dwie godziny tu przesiedziałam i już myślałam, że skisnę z głodu. W ciąży człowiek musi jeść. Prawie ci się włamałam do domu, żeby sobie zrobić kanapkę. Czy wy nie sprawdzacie telefonów?

Amadeo zahacza kciuki o kieszenie, patrzy na dom, potem na drogę. Słońce już zaszło, zmierzch barwi się niemal elektrycznym błękitem.

– Pokłóciłyście się? – Mężczyzna wbrew sobie czuje pewne zadowolenie na myśl, że Angel obraziła się na matkę. Marissa zawsze wzbudzała w nim poczucie, że nie jest dostatecznie dobry.

– A, weź. Szkoda gadać – prycha córka. – Teraz ja i dziecko potrzebujemy jakiejś siatki wsparcia. Tak jej powiedziałam.

Amadeo kręci głową.

– Jestem strasznie zajęty – oznajmia jak aktor starający się pokazać, że mu przykro. – To nie najlepszy moment.

Angel nie wygląda na zranioną, bardziej na zaciekawioną.

– A co? Dostałeś jakąś pracę czy coś?

Zakłada torbę na ramię i rusza w stronę drzwi, kołysząc się pod ciężarem bagażu i własnego brzucha.

– Babci nie ma – woła za nią ojciec. Woli nie zdradzać, dlaczego tak naprawdę nie chce córki w domu, wstydzi się własnego pokutniczego zapału.

– Nie ma babci? Gdzie poszła? – W głosie Angel pobrzmiewa szczery niepokój. Przytrzymuje biodrem siatkowe drzwi i czeka, aż Amadeo otworzy te właściwe.

– Słuchaj, mam dużo roboty do końca tygodnia. – Następną część wyznania wyrzuca z siebie pospiesznie, niemal tracąc oddech. – Będę w tym roku niósł krzyż. Jestem Jezusem.

– Ee, okej. Ale niedługo wróci, nie?

Yolanda wybrała się na wakacje po zakończeniu sesji parlamentu stanowego, tuż przed Wielkim Tygodniem. Akurat wtedy, kiedy syn najbardziej jej potrzebuje. „Może zostanę tam na dobre”, oznajmiła od niechcenia, kiedy się pakowała. „Uwielbiam Vegas. Koncerty, neony, życie, ruch”.

– Nie mówiła, kiedy będzie z powrotem. Pewnie pod koniec przyszłego tygodnia.

Angel z dramatycznym westchnieniem upuszcza torbę i złotą kopertówkę na podłogę w kuchni. Dopiero wtedy ojcu przychodzi do głowy, że należało je od niej wziąć. Córka jednak nie sprawia wrażenia, jakby zwróciła na to uwagę. Dalej nawija:

– Powiedziałam mamie, że okej, jak tak, to się wynoszę do babci. Ona mnie przynajmniej kocha.

––––

Wieczorem Angel robi kolację, trajkocząc o grupach żywności – posiłek składa się z puszki chili, wywalonej na niedogotowaną dynię piżmową, i paczki mrożonego pieczywa z serem – a potem przejmuje kontrolę nad telewizorem. Mówi do brzucha: „Widzisz, kochanie? Ta krowa teraz się zbiera do domu, wywalili ją. Nie można tak traktować koleżanek”.

Amadeo zajmuje przeciwny koniec kanapy, jest dziwnie zdenerwowany. Próbuje sobie przypomnieć, kiedy ostatnio spędzał czas sam na sam z córką, ale nie potrafi. Może w święta dwa, trzy lata temu; pamięta, jak siedział z nią w jednym pokoju i nieporadnie pytał o jej ulubione przedmioty w szkole, kiedy Yolanda wyszła po zakupy czy może do sąsiadów.

Wyciera dłonie o uda, porusza językiem w ustach. Porcelanowe lalki o zamarzniętych spojrzeniach gapią się na niego z narożnej matczynej szafki, pousadzane w falbaniastych sukieneczkach obok pamiątkowych dzwoneczków i kieliszków. Z nagłym ukłuciem w głębi brzucha Amadeo myśli o tío Tívem. Co on powie na obecność Angel w jego domu? Owoc grzechu, w dodatku również grzech ten powielający.

– No, to ten – odzywa się. – Mama pewnie się o ciebie martwi, co?

– Musi się wreszcie nauczyć, że nie jest jedyną osobą w moim życiu. I zacząć mnie szanować.

Amadeo ugniata sobie udo. Nie może wyprosić córki z domu. Yolanda by go zabiła. Szkoda, że jej tu nie ma, babcia i wnuczka mają bardzo bliską relację; Yolanda wysyła dziewczynie czeki, dwadzieścia pięć dolarów tu, pięć dyszek tam, zabiera ją na obiad w Españoli czy Santa Fe, parę razy w roku wybierają się na zakupy do outletu.

– Może wróciłabyś, jak babcia będzie w domu? – Sumienie kłuje go w boku jak cierń.

Angel chyba go nawet nie słyszy.

– No wiesz, prawi mi kazania o tym, jak to zawaliłam sprawę i że niczego się nie nauczyłam z jej błędów, ale co ja mam niby z tym teraz zrobić? Dobra, kumam, zniszczyłam jej życie, jestem najgorsza. Ale jeśli chce teraz udawać taką dorosłą, to niech się zachowuje jak dorosła.

Amadeo powinien zadzwonić do siostry, żeby przyjechała i wzięła Angel do Albuquerque, do swoich dziewczyn. Cała na biało, na ratunek – to bardzo w stylu Valerie. Tylko że od świąt z nią nie rozmawia.

Angel wygląda zupełnie jak Marissa, odziedziczyła po niej lśniące włosy o rudawym połysku, choć nie ma tak delikatnych rysów jak matka. To pewnie jego geny. Amadeo zastanawia się, czy Marissa wtedy też się tak zachowywała. Miała szesnaście lat, on osiemnaście, ale czuli się już staro. Jej rodzice byli wściekli i uważali, że to straszny wstyd, ale i tak wyprawili młodym baby shower. Podobało mu się bycie w centrum uwagi: przyjmowanie gratulacji od rodziny z obu stron, papierowe talerzyki z tamales i biscochitos, podawane przez starsze panie, gotowe przebaczyć im wszystko w zamian za ślub kościelny. Wstał, żeby im zaśpiewać, kiwając głową w stronę Marissy: „Tę piosenkę dedykuję mojej ślicznej”. Bendito, bendito, bendito. Los ángeles cantan y daban a Dios. Wszyscy bili brawo, stare ciotki ocierały łzy, Yolanda posyłała mu całusy z drugiego końca sali. Amadeo czuł się bardzo szlachetny i odpowiedzialny za swoją dziewczynę i ich nienarodzone dziecko.

Później oczywiście wyszło, jak wyszło, nie było ślubu ani wspólnego mieszkania. Angel się urodziła, nauczyła chodzić i mówić bez pomocy Amadea. Zrezygnowane staruszki kręciły głowami; co one sobie myślały, jak mogły się czegokolwiek spodziewać po tym chłopaku, po mężczyznach w ogóle?

– Nawet najlepszy chłop nie jest funta kłaków wart – wzdychała jego babcia. – Poza tobą, hijito – dodawała życzliwie, jeśli zauważyła, że wnuk też jest w pomieszczeniu. – Ty jesteś.

Do piątych urodzin Angel młody ojciec z ulgą przekonał się, że zobowiązanie można łatwo strząsnąć z barków. Wystarczyło przestać odbierać telefony Marissy – było ich mniej, niż można by się spodziewać – i już, odzyskał wolność.

– Nie rzuciłam nauki tak na dobre – odzywa się dziewczyna, jakby odpowiadała mu na pytanie. – Chodzę teraz na taki kurs i zamierzam skończyć szkołę, i w ogóle, więc nie musisz się martwić – dodaje, patrząc na niego wyczekująco.

Amadeo uświadamia sobie, że zapomniał się o nią martwić, zapomniał się choćby nad tym zastanowić.

– To dobrze. No, dobrze. – Wstaje, pociera krótko ostrzyżoną głowę obiema rękami. – Musisz mieć szkołę.

Ona wciąż się w niego wpatruje, jakby czegoś się domagała: zapewnień, aprobaty.

– Serio mówię. Skończę szkołę. – A potem zaczyna nawijać o college’u, o sukcesach i spełnianiu marzeń, powtarzając wszystko, czego się nasłuchała na kursie dla nastoletnich matek. – Moja nauczycielka Brianna mówi, że jeśli chcę mu zapewnić dobre życie, to muszę inwestować w siebie. Nie skończę jak mama, nie będę taka jak ona. Od dziesięciu lat jest sekretarką w jednej firmie i tylko się czai, żeby wyrwać jakiegoś architekta. Ja coś w życiu osiągnę. Prawda, hijito? – zwraca się na koniec do brzucha.

To go piekielnie dołuje. Amadeo otwiera piwo i wypija połowę, zanim sobie przypomina, kim jest w tym tygodniu.

– Kurwa – mówi z obrzydzeniem i opróżnia puszkę nad zlewem.

Angel patrzy na niego z kanapy.

– Lepiej się oducz takich słów. On słyszy wszystko, co mówisz, wszyściutko.

– Kurwa – powtarza Amadeo, bo to jego dom, ale tym razem cicho. Wyobraża sobie, jak dźwięk przenika ciało jego córki i dociera do dziecka w środku. – Muszę lecieć.
(…)

Kirstin Valdez Quade „Pięć ran”
Tłumaczenie: Aga Zano
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 512

Opis: Zwyciężczyni Center for Fiction Prize dla najlepszego debiutu oraz Rosenthal Family Foundation Award. Nominowana do PEN Hemingway Award i Andrew Carnegie Medal for Excellence. Jedna z powieści roku 2022 w zestawieniach NPR, Publishers Weekly, Library Journal, Booklist, Goodreads i Kirkus Reviews.

W miasteczku Las Penas trwa Wielki Tydzień, kiedy szesnastoletnia Angel ucieka z domu matki do ukochanej babci, Yolandy, i ojca, Amadeo, którego praktycznie nie zna. Dziewczyna wie, że zjawia się pod ich drzwiami nie w porę. Jej ogromny brzuch sugeruje bowiem, że to już ósmy miesiąc. Nikt nawet nie podejrzewa, że Yolanda zamierza tuż po powrocie z wakacji w Las Vegas zebrać swoją rodzinę przy jednym stole, podać im najlepszy świąteczny obiad w życiu, a następnie poinformować, że umiera na złośliwego guza mózgu.

Kirstin Valdez Quade, której opowiadania okrzyknięto na łamach „New York Timesa” arcydziełami, w swoim debiucie snuje poruszającą opowieść o przełomowym roku z życia pewnej niezwykłej kilkupokoleniowej rodziny. Historię miłości, poświęcenia i codziennych prób ratowania naszych bliskich, które z góry skazane są na porażkę. Ale może nie zawsze?


Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek