„Paddington” w polskich kinach. Twórcy zdradzają, jak przebiegał proces adaptowania klasyki na ekran kinowy
Od soboty 3 stycznia ekranizacja przygód „Misia Paddingtona” wyświetlana jest na ekranach polskich kin. Tymczasem twórcy filmu zdradzili, jak przebiegał proces adaptowania klasycznej serii książek na obraz filmowy.
Uroczy niedźwiadek imieniem Paddington po raz pierwszy skradł serca dziecięcej publiczności w 1958 roku – gdy Michael Bond powołał go do życia jako głównego bohatera książki „Miś zwany Paddington”. Zarówno ta, jak i kolejne części serii sprzedały się na całym świecie w gigantycznym nakładzie 35 milionów egzemplarzy i zostały przetłumaczone na 40 języków. Przybyły z odległego Peru mały niedźwiadek, którego idealne maniery oraz dobre intencje prowadzą często do wielu komicznych sytuacji oraz momentów absolutnego chaosu, zyskał fanów w każdym zakątku globu, a jego przygody obecnie uznawane są za klasykę literatury dziecięcej. Zaskakujące jest więc, że kino nie upomniało się szybciej o uroczego Paddingtona. Po kilku romansach z małym ekranem – wliczając w to popularny 56-odcinkowy serial telewizyjny z 1975 roku, zaprojektowany i wyreżyserowany przez Ivora Wooda, wzbogacony o narrację Michaela Horderna – nadszedł wreszcie czas na produkcję kinową. Warto dodać, że Michael Bond po raz pierwszy zgodził się na taki projekt.
Jak wyjaśnia producent David Heyman, powodem, dla którego zdecydowano się na ekranizację książek, jest ten, że opowieści o misiu Paddingtonie sprawdzają się również znakomicie w czasach współczesnych. „Gdy wróciłem przypadkiem do tych książek ponad 9 lat temu, zaskoczyło mnie to, że ciągle były tak dowcipne i wciągające” – mówi Heyman. „Rozbawiły mnie do łez, ale także poruszyły do żywego. Esencją opowieści o Paddingtonie jest historia outsidera poszukującego dla siebie domu – każdy potrafi utożsamić się z taką postacią”. Producentka wykonawcza Rosie Alison, która jako pierwsza zaczęła pracować nad tym, aby zmienić kultowego, książkowego misia w kinowego bohatera, także czytała w dzieciństwie książki z Paddingtonem: „Zawsze podobało mi się w nich zestawienie Londynu – 'wielkiego miasta’ – z łagodnym, niezwykle uprzejmym i gadającym misiem, który zwiedza na piechotę, jeżdżąc autobusami czy korzystając metra… Jego niezdarność oraz nieumiejętność przystosowania się do nowych warunków życia zawsze mnie w dzieciństwie rozczulały. Uznaliśmy, że to idealna historia dla nowego pokolenia widzów”.
Pierwszym wielkim wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego twórcy, który przełożyłby historię Paddingtona na język filmowy, nie pozbawiając jej literackiego ducha oryginału. „Od dawna byłem wielkim fanem twórczości Paula Kinga – jego komediowego wyczucia, nieokiełznanej wyobraźni oraz umiejętności pracy z aktorami” – mówi Heyman. „Kiedy oglądałem jego debiut pełnometrażowy, 'Bunny and the Bull’, jedna sekwencja szczególnie przyciągnęła moją uwagę – chodzi o fragment, w którym plany zdjęciowe były narysowane w stylu z serialu telewizyjnego Ivora Wooda. Postanowiłem spotkać się z Paulem, a podczas naszej rozmowy z niedowierzaniem odkryłem, że on nie tylko kocha Paddingtona jako postać, ale także doskonale – nawet lepiej ode mnie! – zna wszystkie książki Michaela Bonda oraz wspominany serial telewizyjny. Nasze pierwsze spotkania były bardzo inspirujące, a kiedy zgodził się przyjąć naszą propozycję wyreżyserowania Paddingtona, byłem dosłownie wniebowzięty! Pomagał przy rozwoju projektu, najpierw pracując wraz z Hamishem McCollem nad zarysem fabuły, a później tworząc własny scenariusz” – dodaje Heyman.
Paul King tak wyjaśnia mechanizmy przetworzenia książek o niedźwiadku Paddingtonie w ramy pełnometrażowego filmu fabularnego. „Podobnie jak wielu ludzi z mojego pokolenia mam bardzo miłe wspomnienia z Paddingtonem z czasów dzieciństwa. Wychowałem się na tym misiu, a Paddington zajmował zaszczytne miejsce w moim pokoju, ale dopiero gdy wróciłem do tych opowieści jako osoba dorosła zacząłem zastanawiać się, dlaczego akurat ta postać miała na mnie tak ogromny wpływ” – mówi King. „W literaturze dziecięcej istnieje mnóstwo mówiących zwierząt, jednakże tylko nielicznym udało się zyskać taką popularność jaką cieszy się Paddington. Doszedłem do wniosku, którego trzymam się do dziś – cała tajemnica tkwi w karteczce, którą misiek ma zawieszoną na szyi: 'Proszę, zaopiekuj się tym misiem. Dziękuję’. Mimo zewnętrznego spokoju i pewności siebie, jakie prezentuje na każdym kroku ten nietypowy niedźwiadek, wszyscy wiemy, że w głębi serca jest bardzo wrażliwym stworzonkiem, które potrzebuje pomocy w radzeniu sobie z tym przerażającym, nowym światem. Każdy czuł się outsiderem na jakimś etapie życia. Wystarczyłoby przeżyć pierwszy dzień w nowej szkole lub spędzić noc z dala od domu, żeby poczuć sympatię do małego niedźwiadka, który jest samiuteńki jak palec i zagubiony w chaosie wielkiego miasta”.
Reżyser wraz z autorem książek, Michaelem Bondem, uznał, że narracja filmu nie powinna ingerować w strukturę opowieści znanej dziesiątkom tysięcy ludzi na świecie. „Na ekranie zobaczycie wszystkie elementy z prologu pierwszej książki – od znalezienia niedźwiadka na peronie stacji Paddington w samym tylko kapeluszu i z etykietką na szyi, poprzez wizytę Paddingtona w herbaciarni, po jego katastrofalne w skutkach pierwsze spotkanie z łazienką oraz pierwszą wizytę w metrze. I chociaż w filmie poznajemy Paddingtona o wiele wcześniej niż działo się to w książce, nasz niedźwiadek jest w niemalże stu procentach wierny kreacji Michaela Bonda” – zapewnia King.
Piąty rozdział „Misia zwanego Paddington” rozpoczyna się następującymi słowami: „Paddington dość szybko odnalazł swoje miejsce i stał się członkiem rodziny”. Jak twierdzi reżyser, czuł, że „tkwi w tym miejscu potencjał na nieco dłuższe aklimatyzowanie się postaci”. „Po tym wydarzeniu kolejne opowieści o Paddingtonie były znacznie krótsze i samodzielne – uznałem, że warto szerzej pokazać przemianę niedźwiadka z 'chodzącego niebezpieczeństwa’ w członka rodziny; dzięki temu jeszcze bardziej podkreślimy wspaniałość Paddingtona jako postaci filmowej. Podobnie jak Oliver Twist, Paddington przybywa do Londynu jako sierota poszukująca swego domu. Jednak Oliverowi znalezienie Pana Brownlowa zajmuje sporo czasu, podczas gdy nasz misiek niemal natychmiast natrafia na Brownów!” – wyjaśnia Paul King. „Jednakże znalezienie dachu nad głową i poczucie się w nowym miejscu jak w domu to dwie diametralnie rzeczy – i właśnie ten aspekt stał się podstawą naszego filmu. Brownowie nie są z początku zachwyceni nowym mieszkańcem ich domu, ale powoli, krok po kroku, dzień po dniu, przekonują się do misia – co więcej, w nich także zachodzi ciekawa przemiana! Gdy rozmawiałem o nich po raz pierwszy z Michaelem Bondem, powiedział mi, że przy ich kreacji inspirował się własnymi rodzicami. Zapytałem go, w jaki sposób oni zareagowaliby na takiego misia, a on odpowiedział: 'Moja mama chciałaby go od razu wykąpać, a tato zacząłby się przejmować całą związaną z tym biurokracją'”.
Zdaniem Kinga „te dwie jakże odmienne postawy pozwalają na stworzenie ciekawych filmowych kontrastów, a niechęć Henry’ego Browna do zajmowania się niechlujnym młodym niedźwiadkiem” przypomniała mu o jednym z jego ukochanych filmów – o „Brzdącu” Charlie’ego Chaplina: „Tramp rozpoczyna jako dość niechętny ojciec, najchętniej pozbyłby się dzieciaka jak najszybciej. Podobnie rozumuje Pan Brown, który uważa, że opieka nad Paddingtonem nie należy do obowiązków jego rodziny. Nie miałby nic przeciwko zostawieniu misia na pastwę losu. Nie jest złym człowiekiem – przejmuje się po prostu bezpieczeństwem swojej rodziny – mechanizmy obronne przesłoniły mu jednak poczucie istnienia ważniejszych spraw w życiu. Na końcu 'Brzdąca’ Tramp jest w stanie zrobić wszystko dla swojego adoptowanego dziecka, a pościg na dachu jest, dzięki tej jego przemianie, jeszcze bardziej poruszający. Inspirowałem się tym filmem i chciałem, żeby Pan Brown przeszedł w trakcie filmu równie wielką przemianę jak Paddington, stając się przy okazji lepszym człowiekiem”.
Pierwsze sceny „Paddingtona” zostały nakręcone w lokacjach na Kostaryce, która udawała na potrzeby filmu miejsce urodzin naszego niedźwiadka – Peru. Następnie ekipa przeniosła się do Londynu, gdzie powstała większość zdjęć. Filmowcy nie chcieli jednak, żeby ich filmowy Londyn był całkowicie realistycznym miejscem. „Uznaliśmy, że Paddington nie będzie w stanie idealnie wtopić się w naturalistycznie ukazany Londyn, więc postanowiliśmy nie dostosowywać go do prawdziwego świata, lecz świat dostosować do niego” – mówi David Heyman. „Książki o przygodach Paddingtona były zawsze ponadczasowe, mimo umiejscowienia akcji w konkretnym okresie” – dodaje Paul King. „Chcieliśmy, żeby widzowie, którzy czytali pierwsze książki z serii i oglądali animowany serial, rozpoznali świat stworzony przez nas na ekranie, ale pragnęliśmy także, żeby ta rzeczywistość 'działała’ równie dobrze na ludzi niezaprzyjaźnionych jeszcze z postacią Paddingtona. Londyn to miasto, w którym dziedzictwo historyczne i kulturowe współistnieje ze współczesną architekturą, tworząc jedyną w swoim rodzaju mieszankę. Dostaliśmy możliwość wykreowania lekko fantazyjnego Londynu, w którym nasz miś czułby się jak w domu, dlaczegóż więc mielibyśmy opierać się takiej okazji?” Dlatego też na ekranie widzimy mnóstwo rozpoznawalnych miejsc, które zostały wystylizowane tak, żeby wyglądały jak lokacje rodem z książki dla dzieci.
Kolejnym ważnym dla Kinga aspektem projektu była słyszalna w trakcie filmu muzyka: „Żona pokazała mi kiedyś albumy 'London is the Place for Me’, które otworzyły mnie na zupełnie inny rodzaj muzyki. To niesamowite, że tak cudowna, radosna i nacechowana politycznie muzyka była tworzona przez imigrantów mieszkających w Notting Hill w tym samym czasie, kiedy Michael Bond pisał swoje książki o Paddingtonie. Wiedziałem, że muszę umieścić niektóre utwory na filmowym soundtracku”.
Filmowcy, co oczywiste, chcieli zachować charakterystyczne cechy słynnego misia. „Oryginalne ilustracje Peggy Fortnum z końca lat 50. były dla nas najważniejszym punktem odniesienia” – wyjaśnia Rosie Alison. Choć efekt końcowy przez niektórych czytelników został uznany za dość przerażający, przez co Paddington stał się w ostatnim czasie bohaterem prześmiewczych memów, producentka dodaje, że od początku zamierzano połączyć kreacje Peggy Fortnum z wyglądem prawdziwego niedźwiadka, a nie pluszowego misia, jak to miało miejsce w animowanej wersji przygód.
Z filmu zadowolony jest twórca książkowego pierwowzoru, Michael Bond. „Uważam, że producenci i reżyser wykonali przy tym filmie kawał świetnej roboty, podobnie w przypadku ekipy oraz obsady. Ich ciepło oraz zaangażowanie były tak zaraźliwe, że wspaniale przełożyło się to na ekranową przygodę!” – mówi 88-letni pisarz. „Przez wszystkie te lata świat znacznie przyspieszył, ale ten niedźwiadek ciągle porusza się we własnym tempie, co sprawia, że widzowie mu zazdroszczą – kochają jego nieskończony optymizm oraz specyficzny sposób rozumowania. Ten miś jest już częścią naszej globalnej rodziny od ponad 60 lat i choć potrafi już sobie radzić w pojedynkę, tak naprawdę jest to ciągle mały niedźwiadek w ogromnym świecie”.
Poniżej możecie zobaczyć pisarza Michaela Bonda na planie „Paddingtona” wraz z reżyserem Paulem Kingiem i odtwórczynią roli pani Brown, Sally Hawkins:
TweetKategoria: film