Domowa idylla Rudolfa i Hedwigi Höss. Premiera filmu „Strefa interesów” na motywach powieści Martina Amisa

8 marca 2024

5 nominacji do Oscarów, Grand Prix Cannes i 3 nagrody BAFTA. Steven Spielberg nazwał tę produkcję „najlepszym filmem o Zagładzie i banalności zła od czasu 'Listy Schindlera'”, a Alfonso Cuarón „najważniejszym filmem ostatniego stulecia”. „Strefa interesów” na motywach powieści Martina Amisa wchodzi w piątek 8 marca do polskich kin. Reżyserem obrazu jest Jonathan Glazer, za zdjęcia odpowiada Łukasz Żal.

W „Strefie interesów” brytyjski reżyser Jonathan Glazer przygląda się domowej idylli w czasach nazistowskich Niemiec. Rudolf wraz z żoną Hedwigą oraz czwórką dzieci i psem mieszkają w przestronnym, pedantycznie czystym domu z wypielęgnowanym ogrodem i szklarnią. Celebrują rodzinne obiady, marzą o wakacjach w ukochanych Włoszech. W weekendy lubią popływać kajakami lub pospacerować po lesie z przyjaciółmi. Jednak zza ścian ich domu często dobiegają niepokojące odgłosy, a czasem rozpaczliwe krzyki, ponieważ Rudolf Höss jest komendantem obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.

Jak informuje dystrybutor Gutek Film, „Strefa interesów” to porażające studium banalności zła, w którym nigdy nie jesteśmy świadkami ludobójstwa ani obozowej rzeczywistości. Wszystko, co brutalne, od czego chce się odwrócić wzrok, zostaje wypchnięte poza dom Rudolfa i Hedwigi, hermetycznie zamknięte poza ich codziennym życiem. Rodzinną sielankę tylko od czasu do czasu zakłóca dym z pobliskich kominów obozu. Czy można urządzić sobie sterylny raj w cieniu cudzego piekła, tak aby jego ślady nie przeniknęły do świadomości i sumienia?

Jonathan Glazer, twórca „Pod skórą” oraz kultowych teledysków Massive Attack i Radiohead, decyzję o realizacji filmu poświęconego tej tematyce podjął po lekturze „Strefy interesów” autorstwa Martina Amisa. W powieści, którą Glazer miał okazję przeczytać jeszcze przed publikacją w 2014 roku, brytyjski pisarz śledzi losy dwóch postaci: fikcyjnego oficera SS i fikcyjnego – choć wzorowanego na postaci Rudolfa Hössa – komendanta obozu.

„Martin Amis w literackim pierwowzorze filmu dużo pisał o iluzji normalności – na zewnątrz śpiewają ptaki, jest piękny, błogi dzień, w ogrodzie rzędy tulipanów. A obok tego horror Auschwitz. To jest esencja pisania Amisa, którą rozpoznał Jonathan” – wspominał w wywiadzie udzielonym „Tygodnikowi Powszechnemu” Christian Friedel, odtwórca głównej roli w „Strefie interesów”. W filmie wyraźniejsza jest właśnie ta koncepcja Amisa niż opowiadana przez niego w powieści historia. Zamiast fikcyjnych bohaterów Jonathan Glazer niemal z dokumentalnym oddaniem śledzi losy autentycznych postaci – Rudolfa i Hedwigi Höss.

Zdjęcia do filmu w całości realizowane były w Polsce i odbywały się tuż przy murze dzisiejszego Muzeum Auschwitz-Birkenau, w zaadaptowanym na dom Hössa pustostanie. Wejście ekipy na plan poprzedziły lata researchu: przekopywania archiwaliów, rozmów z historykami, ocalałymi oraz mieszkańcami Oświęcimia i okolic.

„Kluczowe było, aby zbliżyć się do prawdy w każdym detalu. Nigdy nie dowiemy się, dlaczego Hedwiga wybrała taką a nie inną roślinę w swoim ogrodzie, co skłoniło ją do stworzenia tego ogrodu takim, jakim był. Informacje, które miałem, pochodziły ze zdjęć lotniczych zrealizowanych w różnych warunkach pogodowych. Mieliśmy do nich wgląd dzięki uprzejmości CIA. Przeglądałem wszystko, do czego dostęp przekazało nam muzeum. Pamiętam moment, kiedy wszyscy byli zirytowani moim kolejnym pytaniem o materiały dowodowe. Na moje pytania odpowiadali: 'widziałeś 15 tysięcy fotografii. Czego jeszcze szukasz?’ Otrzymałem odpowiedź” – wspomina główny scenograf Chris Oddy.

Twórcy najbliżej związani z procesem zbierania materiałów: Jonathan Glazer, Chris Oddy, producent James Wilson i koproducent Bartek Rainski zgodnie podkreślają, że film tworzył się z różnych elementów odnalezionych na etapie poszukiwań i współpracy z Muzeum Auschwitz-Birkenau. Muzeum uczestniczyło w procesie powstawania filmu niemal przez dekadę.

„9 lat na zrobienie filmu to niezwykle długi proces. Na ogół, kiedy powstawały projekty o Auschwitz, to zjawiał się u nas ktoś z praktycznie ukończonym scenariuszem. Tak, żebyśmy tylko rzucili okiem i wydali decyzję o współpracy. Zazwyczaj twórcy są zdumieni, kiedy słyszą, że nie będziemy współpracować z powodu licznych niedociągnięć historycznych. W tym przypadku pamiętam naszą pierwszą rozmowę z Jonathanem Glazerem. Powiedział mi, że tak naprawdę jeszcze nie wie, jaki to będzie film, że chce się jak najwięcej dowiedzieć. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek coś takiego się wydarzyło. Miałem wtedy wrażenie, że osoba po drugiej stronie chce ten temat naprawdę zgłębić i przychodzi, żeby rozmawiać na samym początku. To się nie zdarza” – mówił dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotr Cywiński w trakcie sesji pytań i odpowiedzi po specjalnym pokazie „Strefy interesów” w Muzeum.

„Zatrudniliśmy ludzi, którzy codziennie przez ponad rok przychodzili do archiwów i, kartka po kartce, wyszukiwali absolutnie wszystko, co dotyczyło komendanta, jego rodziny i najbliższych mu osób. To była praca praktycznie detektywistyczna. (…) Określenie, gdzie jest koniec tych badań, było trudne, ponieważ ciągle pojawiały się nowe wątki. Trwało to praktycznie do samego końca prac nad filmem” – mówił w jednym z wywiadów Bartek Rainski. W ten etap prac nad „Strefą interesów” zaangażowani byli pracownicy i historycy współpracujący z Muzeum Auschwitz-Birkenau. Jedną z takich osób był dr Piotr Setkiewicz, autor książki „Życie prywatne esesmanów w Auschwitz”.

„Nasi historycy dostawali setki, jeśli nie tysiące pytań. Mailami, rozmowami, telefonami, SMS-ami byli pytani o: grubość i wysokość muru, pływalnię, jej rozmiar, o takie, a nie inne drzewo w okolicy. Czy ten model radia powinien być na półce, czy inny, czy on był już wtedy wyprodukowany, czy jeszcze nie? To w pewnym momencie była precyzja granicząca z obłędem. Nikt nigdy tak szczegółowo nas o nic nie wypytywał” – wspominał Piotr Cywiński.

Większość zdjęć była realizowana tuż obok muru dawnego obozu. Dom, który gra posiadłość Hössów, jest zlokalizowany w bliskiej odległości od prawdziwego – zamieszkałego dziś – domu Rudolfa i Hedwigi. Co ciekawe, zaadaptowany na willę komendanta pustostan był pierwszym domem, jaki oglądała ekipa. Z uwagi na trudności adaptacyjne obiektu i niewyjaśnione prawa własności dalsze poszukiwania domu były kontynuowane i trwały aż rok. Po tym czasie ekipa powróciła do punktu wyjścia – właściciel domu się odnalazł, a ekipa scenograficzna mogła rozpocząć proces wiernej adaptacji przestrzeni.

Jonathan Glazer wspólnie ze scenografem Chrisem Oddym stworzyli komputerowy model 3D domu Hössów, co umożliwiło im skrupulatne zaplanowanie, w jaki sposób widzowie – poprzez rozmieszczenie kamer – będą śledzić codzienność głównych bohaterów. Te testy doprowadziły do decyzji o symultanicznej realizacji scen w kilku pomieszczeniach jednocześnie. Do tak wymagającego przedsięwzięcia z perspektywy umiejętności operatorskich i technologii potrzebny był doświadczony autor zdjęć. Po specjalnym pokazie filmu w Muzeum Auschiwtz-Birkenau Jonathan Glazer mówił o tym, że po podjęciu decyzji o realizacji zdjęć w Polsce, wybór autora zdjęć był oczywisty. Został nim Łukasz Żal, dwukrotnie nominowany do Oscara za zdjęcia do filmów „Ida” i „Zimna wojna”. Jednocześnie Glazer podkreślał, że współpraca na linii reżyser-autor zdjęć jest bardzo intymna i przed przystąpieniem do projektu musiał mieć pewność, że on i Łukasz dzielą tę samą wrażliwość. Zanim spotkali się na planie „Strefy interesów” zrealizowali razem w Londynie spot reklamowy kolekcji Alexandra McQueena. Pierwszy wspólny projekt miał być testem.

Sposób realizacji filmu okazał się nowatorski. Kamera prowadzona przez Łukasza Żala ani na moment nie zbliża się do twarzy głównych bohaterów. Obserwuje ich z dystansu w niemal dokumentalny sposób. Jonathan Glazer nie chciał tworzyć tradycyjnego planu zdjęciowego, nie chciał, aby kamery ingerowały w grę aktorów. Zamiast tego zdecydował, by były niemal niewidoczne, nieinwazyjne i dokumentowały bohaterów w długich ujęciach.

„Obstawili kamerami cały dom. Niektóre kamery były ukryte, inne widoczne. Ale nie było operatorów. Ekipa siedziała w przyczepie za ścianą. To wpływa na grę aktorską, gdy wiesz, że jesteś sam na sam z historią i rzeczami, które działy się w tym domu” – wspomina Sandra Hüller, odtwórczyni roli Hedwigi Höss.

Konieczność zachowania ciągłości realizacji wymuszała innowacyjny sposób współpracy reżysera z aktorami. Było to również ambitne przedsięwzięcie techniczne. Łukasz Żal dyrygował 10 kamerami symultanicznie rejestrującymi obraz. Za tym projektem stał składający się z polskich twórców pion operatorski i techniczny. „Chciałem uniknąć kinowych sztuczek. Chciałem spojrzeć na nich – oprawców – jak kryminolog” – tłumaczy tę decyzję artystyczną Jonathan Glazer.

„Kiedy pokojówka przynosi kieliszek sznapsa na taras przed domem, w tym samym czasie mężczyźni odbywają spotkanie w gabinecie na temat nowego projektu, jednocześnie Hedwiga i jej przyjaciółki piją poranną kawę. Wszystkie te rzeczy dzieją się jednocześnie i widzisz je w czasie teraźniejszym” – opowiadał producent James Wilson w trakcie pokazu w Muzeum Auschwitz-Birkenau. „John chciał, by widzowie poczuli się jak mucha na ścianie obserwująca otoczenie. Dzięki temu nie jest to po prostu film historyczny, tylko całkowicie innowacyjne spojrzenie na ten temat” – dodał.

Podczas blisko 10-letniej pracy nad tym projektem Jonathan Glazer w pewnym momencie poczuł, że opowiadana przez niego historia zła uosabianego przez Rudolfa i Hedwigę ma w sobie tyle mroku, że potrzebuje przeciwwagi. Rozpoczął poszukiwanie – jak określa w wywiadach – „światła”. Przyniosła mu je historia łączniczki Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk, która jako nastolatka dostarczała więźniom jedzenie i leki. To jej pamięci zadedykowano „Strefę interesów”.

Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk urodziła się 26 lipca 1927 roku w położonych kilka kilometrów od Oświęcimia Brzeszczach. Jej rodzina miała wielopokoleniowe tradycje górnicze. Ojciec – patriota walczący na Śląsku Cieszyńskim pod komendą Hallera – przed wojną był mierniczym na kopalni w Brzeszczach. Po wybuchu II wojny światowej przebywał w obozach pracy, najpierw w Dachau, później w Gusen. W czasie niemieckiej okupacji Aleksandra wraz z siostrą dożywiała więźniów, organizowała lekarstwa i przenosiła grypsy. Wstąpiła do konspiracyjnej formacji ZWZ-AK, gdzie pełniła funkcję łączniczki. Działała pod pseudonimem „Olena”.

Na historię Bystroń-Kołodziejczyk po raz pierwszy natknął się koproducent „Strefy interesów” Bartek Rainski. „W Muzeum Auschwitz-Birkenau pracowała pani, która zajmowała się filmowcami. Przed przystąpieniem do zdjęć Jonathan Glazer chciał spotkać się z jak największą liczbą ocalałych więźniów. To od niej otrzymaliśmy kontakty do osób z Oświęcimia i okolic, które przebywały w obozie. Któregoś dnia ta pani wspomniała, że ma jeszcze jedną osobę, która co prawda nigdy więźniarką nie była, ale mieszka w Brzeszczach i ma niesamowitą historię, którą powinniśmy poznać. Wtedy szukaliśmy z Jonathanem – jak my to nazywamy – światła. Trafiliśmy do Aleksandry, która opowiedziała nam całą swoją historię. W ten sposób znaleźliśmy nasze światło” – opowiedział Rainski w podczas wydarzenia w Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Wspomnienia z czasów wojny Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk zostały zarchiwizowane przez Stowarzyszenie Auschwitz Memento. W swoim świadectwie łączniczka opowiedziała o tym, jak wyglądało zaangażowanie młodych Polek w pomoc. „Ja, podobnie jak i inne dziewczyny, byłam łączniczką w AK. Człowiek nie wiedział, co jest w kopercie. Koperty była zapieczętowane. Trzeba je było tylko dostarczyć na rozkaz i tyle. Niewykonanie rozkazu powodowało usunięcie z organizacji lub coś gorszego. Za pomoc więźniom można było trafić do obozu, jak Helena Płotnicka z Przecieszyna. Zostawiła sześcioro dzieci, a ją wykończyli w obozie w przeciągu miesiąca. Najłatwiej było pomóc więźniom w terenie, w miejscu ich pracy. Tam, gdzie nie dało się w dzień podrzucić jedzenia czy lekarstw, szło się nocą” – opowiadała.

To właśnie w scenach nocnych obserwujemy bohaterską postawę Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk. W ekranową „Olenę” wciela się Julia Polaczek. We fragmentach z jej udziałem zmienia się zupełnie warstwa wizualna filmu. Te sekwencje zostały zrealizowane wojskową kamerą termowizyjną. W jednej ze scen aktorka ma na sobie letnią sukienkę. To autentyczna, pochodząca z czasów II wojny światowej sukienka, którą na strychu Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk odnalazła kostiumografka Małgorzata Karpiuk.

„Potajemnie dla AK przygotowywałam też listy więźniów obozu. Imię, nazwisko więźnia, numer obozowy i kraj, z jakiego pochodził zapisywałam na karteczkach, które chowałam do rękawa. A jeśli to był Żyd, to się dopisywało: jude. Wieczorami w domu z tych karteczek przygotowywałam listy, które potem wysyłano do Wielkiej Brytanii” – wyjawia Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk w swoim świadectwie.

W „Strefie interesów” postać Aleksandry nie tylko dostarcza więźniom pożywienie, ale i odbiera od nich zaszyfrowane wiadomości. Jedną z nich jest ukryty zapis nutowy. Ten wątek zainspirowany został prawdziwa historią. Jak udało się ustalić, była to kompozycja z 1943 roku autorstwa przebywającego w Auschwitz-Birkenau Josepha Wolfa. Bystroń-Kołodziejczyk była tak zaangażowana w pomoc Żydom przebywającym w Jawischowitz – nazistowskim podobozie Auschwitz-Birkenau – że przylgnął do niej pseudonim „Judentante” (żydowska ciotka), z którego wówczas i po latach była bardzo dumna.

Szczególną odwagą wykazała się, gdy jawnie sprzeciwiła się katowaniu jednego z więźniów pracujących na kopalni. Było to w czasach, gdy sama pracowała w markowni kopalni Brzeszcze-Jawischowitz. Wspomnieniem tym podzieliła się z Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej Sabina Senkowska: „Pewnego dnia (Bystroń-Kołodziejczyk – przyp.red.) zobaczyła, jak przy wydawaniu marek esesman katował jednego z więźniów. Był to Żyd pochodzenia belgijskiego. Nie mogła na to patrzeć. Odważyła się wówczas zatelefonować do komendanta podobozu Jawischowitz – Kowola i poprosiła go o interwencję w sprawie maltretowanego więźnia. Zaznaczyła ponadto, że jeśli nie pomoże, to w przyszłości nie dopisze na raportach żadnych dniówek, gdy będzie ich brakowało w rozliczeniach. Szantaż podziałał. Kowol kazał przyprowadzić tego więźnia do markowni. Jej odważna interwencja ocaliła mu życie”.

Jonathan Glazer spotkał się z Aleksandrą Bystroń-Kołodziejczyk w ostatnich latach jej życia. Zmarła w 2016 roku w wieku 89 lat. „To dzięki niej tu siedzimy, bo wiemy, że jest w ludziach coś więcej niż tylko mrok. Dobro istnieje, nawet w takich momentach. Ona pokazała mi to w taki sposób, że poczułem się pobłogosławiony” – powiedział reżyser.

Oprócz Oświęcimia zdjęcia były realizowane również w Zamku Książ w Wałbrzychu oraz na Śląsku. Śląskie lokacje, jakie widzowie mogą dostrzec w filmie, to wnętrza Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego i wnętrza Sejfów Śląskich.

Film „Strefa interesów” w kinach od 8 marca. Poniżej zobaczycie zwiastun:

Powieść „Strefa interesów” Martina Amisa ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis w przekładzie Katarzyny Karłowskiej.

[am]
fot. i źródło: Gutek Film

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: film