„Inwazja” Wojtka Miłoszewskiego – idealna książka na prezent dla nieczytającego mężczyzny

7 lipca 2017


Wyniki badania czytelnictwa nie pozostawiają złudzeń. W Polsce po lekturę dużo rzadziej sięgają mężczyźni – przeczytanie w 2016 roku choćby jednej książki zadeklarowało jedynie 27% z nich (w porównaniu z 46% kobiet). Opublikowana przez wydawnictwo W.A.B. „Inwazja” Wojtka Miłoszewskiego może stanowić idealny prezent na rozbudzenie zainteresowania literaturą u nieczytających panów.

Najważniejszym powodem, dla którego powieść ta może stanowić dla nieczytających mężczyzn pierwszy krok do świata literatury, jest jej tematyka. Nie trzeba analizować sondaży, aby wiedzieć, że polityka i wojskowość to zagadnienia emocjonujące wielu panów. Wreszcie więc mogą przeczytać książkę, która odnosi się do dobrze im znanej rzeczywistości i obaw, które wielokrotnie powtarzano w programach informacyjnych i publicystycznych po zaanektowaniu Krymu przez Rosję. Mianowicie co by było, gdyby Putin postanowił zaatakować Polskę? To pytanie stanowi punkt wyjścia do fabuły „Inwazji”.

Choć dzisiaj utarło się przekonanie, że w naszym zakątku Europy wojna totalna nie powinna mieć miejsca, właśnie taki budzący grozę konflikt przedstawił na kartach swej książki autor. Jeden incydent – ekshumacja żołnierzy radzieckich – staje się dla Putina powodem do przypuszczenia ataku na nasz kraj. I nie chodzi tu o precyzyjny atak na cele militarne, lecz zmasowany najazd wojsk. Na skutek nie do końca przemyślanych działań polskich władz i braku jakiejkolwiek chęci pomocy ze strony zachodnich sojuszników, Polska pozostaje na polu bitwy sama.

Dzieje tego konfliktu śledzimy z trzech punktów widzenia: charakter militarny wojny poznajemy za sprawą perypetii Romana Gurskiego, polskiego komandosa, który stracił sens życia i powraca z Egiptu, aby ponownie wstąpić w szeregi armii. W działania światka biznesowego i przestępczego mamy wgląd dzięki historii Wojnarowiczów, ojca i córki prowadzących szklarnie z kwiatami pod Warszawą, którzy, przeczuwając nadchodzące kłopoty, postanawiają się przebranżowić i sprzedawać po wygórowanych cenach bardziej przydatne artykuły. A co spotyka zwykłych ludzi podczas działań wojennych, dowiadujemy się na przykładzie losów Marka i jego rodziny. Nieoczekiwanie to nie następna rata kredytu hipotetycznego staje się ich zmartwieniem, lecz przetrwanie.

„Inwazja” pod pewnymi względami przypominać może popularną serię komiksową i serial telewizyjny „The Walking Dead” („Żywe trupy”), tyle że bez żywych trupów. Aby pokazać szeroki wachlarz postaw ludzkich w obliczu ekstremalnych sytuacji, jednostki zmuszone walczyć ze strachem, bezwzględnością, zachłannością drugich, a także miłością czy pożądaniem, autor nie odwołuje się do fantastycznego sztafażu. Napięcie zaś rozładowuje bezpośrednim humorem, który z pewnością docenią widzowie polskich przebojów kinowych.

Oczywiście nie oznacza to, że „Inwazja” przeznaczona jest jedynie dla męskiej części odbiorców. Czytelniczek nie trzeba kusić wątkiem dotyczącym dylematów uczuciowych jednej z bohaterek historii. Dawno minęły czasy podziału literatury na płeć. Dzisiaj po powieści sensacyjne, jak chociażby cykl o Jacku Reacherze autorstwa Lee Childa, równie chętnie sięgają kobiety. Często jednak mają one problem ze znalezieniem tytułów, które przekonałaby do lektury ich nieczytających partnerów. Ze względu na swój rozrywkowy i sensacyjny charakter, „Inwazja” może okazać się do tego celu stworzona. O ile oczywiście potencjalny czytelnik ma dystans do krajowej polityki, która potraktowana została satyrycznie, aczkolwiek raczej jednostronnie (praktycznie nie występuje w książce opozycja). Zresztą podobnie pokazano zachodnie tzw. elity polityczne.

Choć Wojtek Miłoszewski, prywatnie brat Zygmunta, tego od Szackiego i „Ziarna prawdy”, debiutuje na rynku książki, doświadczenie pisarskie zdobywał w pracy na planie filmowym. To jemu zawdzięczamy scenariusze do takich seriali, jak „Wataha”, „Prokurator” czy „Policjantki i policjanci”. „To mój literacki debiut, ale bez doświadczenia w pisaniu scenariuszy chyba ciężko byłoby mi uzyskać tempo zachowane w powieści. Chciałem, aby książka trzymała w napięciu, a czytelnik przerzucał kolejne strony, wiedziony ciekawością 'co będzie dalej’?” – mówi Miłoszewski w rozmowie z Booklips.pl. Podobnie, jak George R.R. Martin, który przez wiele lat pracował jako scenarzysta, autor „Inwazji” docenił absolutną wolność, jaką zapewnia tworzenie powieści. „W scenariuszu jest wiele ograniczeń, takich jak budżet, zdolności aktorów czy mizerne jeszcze na naszym rynku efekty specjalne. A w książce? Ma być strzelanina na dachu i płonące helikoptery? Proszę bardzo” – dodaje Miłoszewski. Oto więc historia osadzona w polskich realiach, ale bez ograniczonego budżetu.

[am]
fot. W.A.B.

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi