Wszystkie rodzinne grzechy – recenzja książki „Szwedzki kryminał” Beaty i Eugeniusza Dębskich

20 listopada 2021

Beata i Eugeniusz Dębski „Szwedzki kryminał”, wyd. Agora
Ocena: 8,5 / 10

Trzeci tom serii o detektywie i byłym policjancie Tomaszu Winklerze, któremu towarzyszy nieodzowna babcia Roma, sięga po estetykę skandynawskiego kryminału, co podpowiada już sam tytuł. To nie wskazówka dotycząca miejsca akcji – ta nadal rozgrywa się w Polsce – a raczej charakteru całej sprawy, bodaj najbardziej złożonej i najmroczniejszej ze wszystkich, z którymi Winkler dotychczas się mierzył.

Zaczyna się przyjemnie wątkiem towarzysko-rodzinnym – ten akurat jest przez małżeństwo Dębskich starannie rozwijany z powieści na powieść. Winkler w końcu się nie wycofuje, nie kluczy, nie ucieka, lecz zbiera na odwagę i składa Iwie deklaracje. A co więcej, wciela je w czyn! Jednak to, co sprawia wrażenie sielanki, szybko ulega zachwianiu, i to nie z winy naszej dwójki bohaterów. Jak to w przypadku Winklera ma miejsce, przeszłość daje o sobie znać, a tym samym zagrażać samemu detektywowi i jego najbliższym. Były więzień, Rabek, który swoją odsiadkę zawdzięcza właśnie Tomaszowi, wychodzi z więzienia. Nie żywi jednak urazy, a wręcz pewną formę ulicznego szacunku dla byłego gliniarza. Zwraca się więc do niego o pomoc, wspominając więzienny koszmar i nieobliczalnego współwięźnia o sugestywnej ksywie Psychoza…

Kiedy Rabek ginie w podejrzanych okolicznościach, uwaga śledczych skupia się na Winklerze – zmarły miał bowiem przy sobie jego wizytówkę. Co gorsze, wszystko wskazuje na to, że detektyw znalazł się także na celowniku wspomnianego Psychozy. I tak zaczyna się ta mroczna opowieść o wendetcie, grzechach przeszłości, rodzinnej sekcie i skutkach quasi-religijnego fanatyzmu. Ale też o ochronie najbliższych za wszelką cenę – nawet własnego bezpieczeństwa.

„Szwedzki kryminał” ma wiele cech skandynawskiej literatury kryminalnej. Portretowanie rodzin dysfunkcyjnych, w których wykształcają się patologiczne zachowania, prowadzące do tragicznych zdarzeń, to stały element tamtejszych powieści o zbrodni. Dębskim udało się go sprawnie przenieść na rodzimy grunt. Cała historia od pierwszych stron niepokoi, sugerując drugie dno i większą złożoność problemu, niż możemy się na początku spodziewać. Już nawet nie rzecz w tym, że zakończenie obfituje w solidnie rozplanowane zwroty, ale w moralnie niejednoznacznej ocenie głównego antagonisty. Przy oczywistym klasyfikowaniu zbrodni jako czynu nagannego i domagającego się jak najsurowszej kary, już sama geneza zdarzeń zazwyczaj nie jest taka zero-jedynkowa, często odwołując się do problemów społecznych.

Przy tym wszystkim „Szwedzki kryminał” wciąż pozostaje kryminałem z krwi i kości, obfitującym w napięcie, akcję, klasyczną relację „ścigający – ścigany” i odkrycie w finalne tożsamości sprawcy.

Początkowo wczytanie się w powieść może sprawiać trudności, bo język jest mocno stylizowany na mowę potoczną, a w pewnych miejscach (rozmowa głównego bohatera z Rabkiem) wręcz przestępczą, uliczną gwarę. Tyczy się to także narracji oscylującej wokół samego Winklera. Jednak z każdą stroną coraz bardziej doceniamy takie zabiegi, bowiem budują one specyficzny klimat samej powieści, jak i całej serii. Ten cykl to starannie konstruowany – książka po książce – obraz byłego gliniarza, od którego zawodowa przeszłość nie chce się odczepić, wciągając w coraz to nowe problemy. Rzecz już nawet nie jest w podejmowaniu śledztwa dla zarobku, jak na detektywa przystało, ale w próbach uratowania siebie i najbliższych. Winkler ma w życiu pecha. Albo talent do pakowania się w coraz to gorsze kłopoty. Tymczasem grono tych, o których pragnie dbać, z tomu na tom się rozrasta.

Trzecia cześć serii to z jednej strony przykład bezkompromisowego humoru, z którego Dębscy dali się poznać we wcześniejszych tomach, ale też powieść o znacznie cięższym wydźwięku – z jeszcze bardziej ponurymi tajemnicami z przeszłości i jeszcze bardziej zaskakującymi odpowiedziami na końcu. Tym bardziej warto po nią sięgnąć.

Mariusz Wojteczek

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje