Wspomnienia weterana
Jeph Loeb, Tim Sale „Kapitan Ameryka: Biały”, tłum. Marek Starosta, wyd. Mucha Comics
Ocena: 8,5 / 10
Niemalże braterska miłość dwójki chłopaków rzuconych w wir II wojny światowej. Historia, która traktuje o zdolności do poświęceń, bohaterstwie, radzeniu sobie ze stratą bliskich ? tematy niełatwe, ale wartościowe, a takim zagadnieniom poświęcony jest właśnie „Kapitan Ameryka: Biały”, czyli superbohaterski dowód na wielkość komiksowego medium.
Słowa ze wstępu w żadnym razie nie powinny być traktowane jako deklaracja na wyrost, gdyż wspólna praca Jepha Loeba oraz Tima Sale?a, autorów komiksu „Kapitan Ameryka: Biały”, to dzieło opracowane z pomysłem, które ? oczywiście ? jest świetną opowieścią rozrywkową, ale również niebanalnym spojrzeniem na jednego z najważniejszych bohaterów Marvela. Ba, dodatkowo próbą zobrazowana wojny widzianej przez młodych, dorastających ludzi. Pełnych pasji i namiętności.
Opowieść zaczyna się od słów tytułowego herosa, który wspomina swojego towarzysza broni i najlepszego przyjaciela, Bucky?ego. Z początkowego monologu przebija poczucie niesłabnącej melancholii, Kapitan nieustannie wspomina bowiem szczególną, braterską relację oraz minione czasy młodości, gdy „wszystko miało dla mnie sens, choć trochę sensu”. To jeden z planów narracyjnych ? wewnętrzne refleksje żołnierza żyjącego we współczesnych czasach.
Właściwa akcja komiksu wiąże się jednak z działaniami na froncie II wojny światowej. Straszliwe Komando, oddział aliantów, którego liderem jest sierżant Fury, trafia na francuską ziemię, gdzie ? wraz z Kapitanem Ameryką i Buckym ? starają się wspomóc lokalny ruch oporu w walce z niemieckimi żołnierzami. Ta w gruncie rzeczy awanturnicza historia prowadzona jest w dynamiczny, wciągający sposób, a finałowa rozgrywka pomiędzy Stevem Rogersem a RedSkullem na długo zapada w pamięci. Oprócz akcji liczą się jednak słowa.
Jeph Loeb posiada szczególną zdolność do tworzenia sugestywnych dialogów. Na przykładzie Kapitana widać to zresztą chyba najlepiej, wszak jest to postać staroświeckiego mężczyzny z jasnym kodeksem moralnym, dosyć nieśmiałego wobec płci pięknej, który ? na pierwszy rzut oka ? może wydawać się bohaterem pomnikowym. Weteranem bez skazy. Jednak wypowiadane przez niego słowa w żadnym razie nie brzmią patetycznie, lecz po prostu szczerze. Zwłaszcza gdy rozprawia on o ojczyźnie, trosce wobec słabszych, odpowiedzialności za przyszłość narodu. Całość wyzwala szczególne wrażenie.
Album broni się jednak również jako pasjonująca opowieść o (nie)zwykłych żołnierzach, którzy walczą na froncie i prowadzą ożywione, męskie dysputy. W opowieści jest też pewna czarująca kobieta, dzięki czemu nie brakuje również elementów odsyłających do romansu ? znamienne, że akcja w większości dzieje się w Paryżu, czyli mieście zakochanych. Choć również wątek uczuciowy potraktowano bardzo nietypowo, co zaliczyć trzeba na kolejny plus.
Wszystkie zalety komiksu ? wywieranie określonych emocji tak u bohaterów, jak i odbiorców historii, podejmowanie trudnych tematów ? swoje odzwierciedlenie znajdują w warstwie wizualnej stworzonej przez Tima Sale?a. Amerykanin posiada swój rozpoznawalny, kreskówkowy, czarowny styl. Jego prace to doskonale skomponowane obrazy, w których niemal każda postać jest łatwo identyfikowalna. Ujmujące wrażenie zostaje natomiast zwielokrotnione przez prace kolorysty, Dave?a Stewarta, który potrafi podkreślić dramatyzm poszczególnych scen.
„Kapitan Ameryka. Biały” jest jednym z najbardziej udanych albumów z kolorowego cyklu duetu Loeb-Sale, na który składa się między innymi „Hulk: Szary” czy „Daredevil: Żółty”. To komiks, w którym wojna wyzwala szczególnie silne uczucia. Dzieło stanowiące w równym stopniu zapis przeżyć weterana, awanturniczą opowieść z młodzieńczych czasów oraz melancholijną historię o miłości i przyjaźni. Nie tylko dla fanów superherosów.
Marcin Waincetel
TweetKategoria: recenzje