Strzeż się halnego – recenzja książki „Wiatr” Jozefa Kariki

29 lipca 2021

Jozef Karika „Wiatr”, tłum. Mirosław Śmigielski, wyd. Stara Szkoła
Ocena: 6,5 / 10

Słowacki mistrz grozy nie bez przyczyny ma wśród polskich czytelników wypracowaną dobrą opinię. Zarówno „Strach”, jak i „Ciemność”, a w szczególności „Szczelina” to dzieła pośród literackiego horroru nietuzinkowe o tyle, że potrafią zmrozić krew w żyłach, niekoniecznie epatując okrucieństwem.

Fabuła „Wiatru” rozpoczyna swój bieg od wydarzeń cokolwiek znajomych dla miłośników twórczości Kariki. Oto na jednym z autostradowych parkingów główny bohater znajduje porzuconą kamerę samochodową. Gdy niewiele później podczas sprawdzania jej nagrań odkrywa bardzo niepokojące zachowanie poprzednich właścicieli sprzętu, postanawia zwrócić się o pomoc do dwójki znajomych. Wszystko wskazuje na to, że na pewnym odcinku drogi dochodzi do niewytłumaczalnie dużej ilości wypadków, które zdają się być w jakiś sposób powiązane z tytułowym zjawiskiem pogodowym. Protagoniści postanawiają podjąć trop, ale nie spodziewają się, że będzie to dopiero początek paranormalnego i psychologicznego koszmaru, z którym przyjdzie im się zmierzyć.

Jozef Karika ma niezwykłą umiejętność tworzenia historii niebywale mocno zakorzenionych w rzeczywistości, w których dopiero w miarę rozwoju wydarzeń coś zaczyna się „odklejać”. Najpierw pojedyncze, później coraz częstsze sygnały alarmowe dla próbujących wytłumaczyć sobie wszystko bohaterów – nigdy jednak na tyle wyraźne, byśmy zwątpili w ich zdrowy rozsądek – w końcu prowadzą do eskalacji nieszczęść w trzecim akcie. To właśnie ta nieubłaganie nadciągająca konfrontacja racjonalności z nieznanym stała się motorem napędowym i jedną z największych przyczyn sukcesu „Szczeliny” uznawanej za najlepszą książkę w dorobku pisarza. Konstrukcyjnie najnowsza powieść oparta jest na dokładnie tych samych założeniach.

W „Wietrze” mamy do czynienia ze stosunkowo długą ekspozycją postaci i sporą dawką metodycznego szkicowania ich rysu psychologicznego. Karika z właściwą sobie lekkością i rozmysłem konstruuje złożone charaktery, których traumy i niewypowiedziane w stosunku do siebie przewiny będą miały odgrywać kluczową rolę w katastrofalnym, finałowym crescendo. Podobnie jak w przypadku poprzednich książek Słowaka przebiega również sam proces odkrywania prawdziwej istoty wydarzeń – mamy tu stosunkowo prosty schemat intrygi w stylu „po nitce do kłębka”, w miarę rozwoju której poszczególne elementy zaczynają wskakiwać na swoje miejsce. I trzeba przyznać Karice , że to po raz kolejny działa – zwłaszcza w pierwszej połowie książki. Po usypiającym czujność wprowadzeniu „Wiatr” bowiem mocno przyspiesza. Atmosfera zaczyna wyraźnie się zagęszczać, miedzy bohaterami iskrzy, a my doskonale zdajemy sobie sprawę, że choć oni sami jeszcze o tym nie wiedzą, to na własne życzenie podążają właśnie ku zagładzie. Wszystko to ładnie spina równie ciekawy i poniekąd wywołujący ciarki na plecach „problem” z którym przyjdzie im się zmierzyć. Nie zdradzając szczegółów, można się spodziewać, że tytułowy wiatr nie jest tu jedynie zwykłym zjawiskiem pogodowym.

Wszystko mogłoby składać się na konkluzję, że powieść straszy wręcz modelowo. O ile jednak budowa podwalin pod finałowy akt rzeczywiście niesie za sobą sporą dawkę niepokoju, a ostateczna konfrontacja podkręca emocje do wartości granicznych, to niestety Karika na tym nie poprzestaje. Egzystencjalno-filozoficzne rozważania w połączeniu z fizyką kwantową to w jego twórczości tyleż novum, co rzecz w „Wietrze” całkowicie zbędna, a w dodatku tak mocno powiązana z całością wydarzeń, że zwyczajnie psuje wypracowane w pocie czoła dobre wrażenie.

Jeśliby po lekturze „Wiatru” wyrzucić z głowy ostatnie kilkanaście stron, to nadal można ze spokojem sumienia skonstatować, że przeczytaliśmy kolejny dobry horror Słowaka. Niemniej jednak rozpatrując książkę jako całość, trudno nie uciec od wrażenia, że tym razem ktoś tu jednak przekombinował.

Maciej Bachorski

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje