Nakarmieni resztkami człowieczeństwa – recenzja książki „Głód” Almy Katsu
Alma Katsu „Głód”, tłum. Danuta Górska, wyd. Albatros
Ocena: 9 / 10
Droga, która nie ma końca. Nadzieja będąca matką naprawdę głupich. I pierwotne zło, które trawi ludzkie serca i zjada dusze. „Głód”, najnowsza powieść Almy Katsu, która w Polsce dostępna jest za sprawą wydawnictwa Albatros, zostawia trwały ślad w pamięci – zarówno pojedynczego czytelnika, jak również na mapie krwawej historii amerykańskiej cywilizacji. Kraju, który zrodził się z poświęcenia (czasami zagrażającego życiu), marzeń (bywało, że nie do spełnienia) i bezpardonowej walki o wolność i przetrwanie.
Akcję swojej powieści Katsu sytuuje w 1846 roku, gdy grupa ponad osiemdziesięciu osób postanowiła wyruszyć w drogę z Illinois do słonecznej Kalifornii, miejsca jawiącego się niemalże jako ziemia obiecana. Motywacją do wyprawy dowodzonej przez George’a Donnera była, no cóż, chęć lepszego życia – Dolina Kalifornijska do dziś pozostaje przecież rolniczym sercem USA. Zielone tereny i gorączka złota stanowiły równocześnie obietnicę, jak i pokusę, której łatwo było dać się zwieść. Droga do raju prowadziła jednak przez piekło. I o tym właśnie, między innymi, opowiada „Głód”.
Alma Katsu swoją historię osnuła na kanwie prawdziwych wydarzeń – wyprawa Donnera odbyła się naprawdę. Pech prześladował ich od początku. Kiepskie, a z czasem tylko pogarszające się warunki pogodowe, choroby obniżające zdrowie i morale, niedostateczne zapasy pożywienia, a także – kto wie, czy nie najważniejsze – rozłamy w grupie. Jakby tego było mało, wśród podróżujących dochodzi do tajemniczej śmierci małego chłopca, która zapoczątkowuje kolejne fale strachu.
Właśnie – strachu. To chyba główna emocja, którą w mistrzowski sposób wykorzystuje Katsu. Strach i lęk przed tym, co nieznane. Czy na drodze nie pojawi się grupa wędrownych rabusiów i gwałcicieli? Czy nadchodząca burza i deszcz może zniszczyć obozowisko? Czy pozornie zwykła bójka nie przerodzi się w walkę na śmierć i życie? A wreszcie, czy człowiek, stając w obliczu śmiertelnego głodu, jest zdolny zabić, a następnie spożyć ciało innego przedstawiciela swojego gatunku? Oczywiście – jest.
Na kartach powieści dopuszczono się kanibalizmu, podobnie było w czasie wyprawy Donnera. Białe plamy z relacji członów grupy, którzy przeżyli terror, Katsu ubarwia i nasyca poetycką grą kolorów. Czernią – bo jest śmierć, czerwienią – bo jest miłość i pożądanie, a także różnymi odcieniami szarości – bo w obliczu walki o przetrwanie, trzeba pewne sprawy niuansować.
Niełatwo jest pisać o „Głodzie”. Proza Katsu wywiera bowiem szczególne, bardzo upiorne wrażenia, za sprawą których – jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi – historię się nie tyle poznaje, co naprawdę doświadcza. Amerykanka wzmacnia zresztą dramaturgię opowieści, stosując różne retrospekcje, w których ukazuje, jak wyglądało życie członków wyprawy, zanim zdecydowali się wyruszyć w ekstremalnie trudną drogę.
Katsu potrafi przerazić, zaskoczyć, ale też skłonić do refleksji na tematy ostateczne, jak śmierć i poświęcenie. „Głód” to historia drogi, w której społeczno-obyczajowy dramat miesza się z akcentami grozy uobecnionej przez ludzi przypominających bestie. To bardzo ważna, niezwykła opowieść. Można się zastanawiać, czy za jakiś czas nie będzie się jej stawiać na równi z „Krwawym południkiem” Cormaca McCarthy’ego lub „Terrorem” Dana Simmonsa. Katsu ma bowiem talent do tego, by pisać o rzeczach najważniejszych tak, że zapadają w pamięć. Na długo.
Marcin Waincetel
TweetKategoria: recenzje