Siri Hustvedt ubolewa nad sposobem, w jaki do mediów przedostała się informacja o śmierci jej męża, Paula Austera

8 maja 2024

Siri Hustvedt, żona zmarłego 30 kwietnia Paula Austera, oświadczyła, że informacja o śmierci pisarza została udostępniona mediom jeszcze przed tym, nim ona i jej rodzina zdążyli przekazać tę smutną wiadomość swoim bliskim. W ten sposób – jak twierdzi – odarto ich z godności. Wyjawiła również, że autor „Trylogii nowojorskiej” napisał jeszcze jedną książkę.

„Byłam naiwna, ale wyobrażałam sobie, że to ja będę osobą, która ogłosi śmierć mojego męża, Paula Austera” – przyznała pisarka Siri Hustvedt na swoim profilu na Instagramie. „Zmarł w domu, w pokoju, który kochał, w bibliotece, pokoju z książkami na każdej ścianie od podłogi do sufitu, ale także z wysokimi oknami, które wpuszczały do środka światło. Zmarł w otoczeniu nas, swojej rodziny, 30 kwietnia 2024 roku o godzinie 18:58. Jakiś czas później dowiedziałam się, że jeszcze zanim zabrano jego ciało z naszego domu, wiadomości o jego śmierci krążyły już w mediach i zamieszczano nekrologi. Ani ja, ani nasza córka Sophie, ani nasz zięć Spencer, ani moje siostry, które Paul kochał jak własne i które były świadkiniami jego śmierci, nie mieliśmy czasu na uporanie się z naszą bolesną stratą. Nikt z nas nie był w stanie zadzwonić ani wysłać e-maila do bliskich nam osób, zanim zaczęły się krzyki w Internecie. Odarto nas z tej godności. Nie znam całej historii tego, jak to się stało, ale wiem jedno: tak nie powinno być” – dodała.

Choć Hustvedt nie wskazuje nikogo bezpośrednio, to – jak wiadomo – pierwszym tytułem prasowym, który przekazał wieść o śmierci Paula Austera z powodu powikłań związanych z rakiem płuc, była gazeta „The New York Times”. Jako źródło podano przyjaciółkę rodziny, dziennikarkę Jacki Lyden. „Nie zapominajmy, że za naszymi wynalazkami technicznymi i mediami społecznościowymi stoją ludzie, że za błędy odpowiadamy my, a nie maszyny, niezależnie od tego, jak bardzo technologia sprzyja upraszczaniu. Maszyna nie ogłosiłaby wiadomości o śmierci Paula, zanim ja lub nasza córka nie wypowiedziałybyśmy na ten temat choćby jednego słowa. Osoba, osoby to zrobiły” – napisała żona Paula Austera. „To zdumiewające, gdy rozglądam się wokół i stwierdzam, że niezliczone osoby, które znały Paula, bardziej lub mniej, często mniej, teraz wypowiadają się na temat mężczyzny, którego kochałam. Cóż, niech tak będzie. Nie mam nad tym kontroli” – stwierdziła.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Siri Hustvedt (@sirihustvedt)

Przy okazji Hustvedt opisała, jak przebiegało ostatnie stadium choroby nowotworowej u Austera. Jak podkreśliła, Paul nigdy nie opuścił Cancerlandu (z ang. Krainy Raka). „Okazało się, że była to, słowami Kierkegaarda, choroba na śmierć. Gdy leczenie zawiodło, onkolog zaproponował mu chemioterapię paliatywną, Paul jednak odmówił i poprosił o hospicjum domowe. Wielu pacjentów doświadcza niszczycielskich skutków leczenia raka, niektórzy zostają wyleczeni, ale to, co świat medycyny delikatnie nazywa 'działaniami niepożądanymi’, łatwo staje się kaskadową rzeczywistością jednego kryzysu za drugim, spowodowanych nie nowotworem, ale leczeniem. Szczególnie niebezpieczne mogą być immunoterapie działające na poziomie molekularnym. 'Skutek’ może zagrażać życiu i wymagać pilnej interwencji, co z kolei powoduje kolejny skutek zagrażający życiu, wymagający następnej interwencji, a atakowany organizm staje się coraz słabszy. Paul miał dość. Ale nigdy, ani za pomocą słowa, ani gestu nie dał oznak użalania się nad sobą. Jego stoicka odwaga i humor do końca życia są dla mnie przykładem. Kilka razy mówił, że chciałby umrzeć, opowiadając dowcip. Powiedziałam mu, że to mało prawdopodobne, a on się uśmiechnął” – relacjonuje żona Austera.

Hustvedt, która sama jest pisarką, znaną polskim czytelnikom z takich powieści, jak „Amerykańskie smutki”, „Świat w płomieniach” czy „Wspomnienia przyszłości”, wyjawiła, że Paul Auster pozostał aktywny twórczo aż do samej śmierci, pisząc do swojego wnuka, który przyszedł na świat 1 stycznia 2024 roku. „Mój mąż nie miał komputera. Pisał ręcznie, a swoje rękopisy przepisywał na maszynie do pisania Olympia. W ostatnich dniach życia pisał listy do naszego wnuka Milesa. Jego drobne pismo było roztrzęsione z powodu drżenia wywołanego leczeniem, ale kreślił te listy, dopóki nie stracił siły. Nasza asystentka i droga przyjaciółka, Jen Dougherty, odszyfrowała teksty po tym, jak je sfotografowałam, i przepisała je dla niego. Chciał, żeby to była jego ostatnia książka. W tchnieniu determinacji udało mu się doprowadzić tekst do końca, choć rękopis nie jest długi. Wraz z tym listem zakończyło się jego życie pisarskie” – wyjawiła.

W osobnym wpisie Siri dodała, że niedługo przed śmiercią Paul zacytował jej słowa francuskiego pisarza Josefa Jouberta, który napisał, że trzeba umrzeć kochanym (o ile się zdoła). „Mój mąż umarł kochany” – podsumowała.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Siri Hustvedt (@sirihustvedt)

[am]
fot. Sophie Auster

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy