Na ile znamy prawdę o ludziach, którymi się otaczamy? – recenzja książki „Oszustka” Janelle Brown
Janelle Brown „Oszustka”, tłum. Łukasz Błaszczyk, wyd. Agora
Ocena: 8 / 10
„Oszustka” Janelle Brown – jak większość dobrze skrojonych thrillerów – podejmuje temat winy i kary. Jednak realizuje go w dość nietypowy sposób.
Nina to oszustka. Sprytna, inteligentna, wykształcona. Taki trochę współczesny Robin Hood, bo okrada tylko nieprzyzwoicie bogatych, nigdy nie bierze zbyt wiele, a tym, co weźmie, dzieli się z potrzebującymi, przekazując comiesięczne datki na wybrane fundacje. Jej skrajnym przeciwieństwem jest Vanessa Liebling – z tych Lieblingów. Dziedziczka fortuny, instagramowa celebrytka. To najnowszy cel Niny i zarazem jej ostatni skok.
Co łączy te dwie dziewczyny ze skrajnie różnych światów? Przeszłość. Dorastanie (przynajmniej przez pewien krótki okres) w jednej mieścinie, w Tahoe City, gdzie letniskową rezydencję posiadają właśnie Lieblingowie. I zdarzenia, które drastycznie wpłyną na życie obydwu dziewczyn (i innych osób). Ale tylko jedna z nich przez te wszystkie lata będzie zdawała sobie z tego sprawę…
Kreacja Niny potrafi z początku mocno irytować. Ta poza niby oszustki, ale szlachetnej, prawie że nieskazitelnej, łatwej do usprawiedliwienia. Całą sobą krzyczy do czytelnika: patrz, może i kradnę, ale tak naprawdę zabieram tylko trochę, na dodatek tym, co mają za dużo, a oddaję tym, co nie mają nic. Podobnie sprawa ma się z Vanessą, uosabiającą wszystko, co niepochlebne w „elitach”, włącznie z ich oderwaniem od rzeczywistości, a co autorka stara się – na pierwszy rzut oka – usprawiedliwić, tłumacząc swego rodzaju „brzemieniem” bogactwa.
Z czasem, gdy zagłębiamy się w historię opowiadaną ustami bohaterek, tym bardziej czujemy się zaintrygowani, a później wręcz zachwyceni. Bowiem kluczowa dla zrozumienia konstrukcyjnej specyfiki postaci jest tu narracja pierwszoosobowa. Opowiadając własną historię, Nina i Vanessa dają nam poznać, jak same siebie postrzegają. Dopiero później, wraz z rozwojem opowieści, to się zmienia i uzyskujemy znacząco odmienną perspektywę. To ciekawy zabieg, który jednocześnie ukazuje bardzo dobre wyczucie autorki w zakresie budowania historii. Każdy, pozornie drobny element ma tutaj znaczenie, a wraz z kolejnymi stronami obnażona zostaje cała złożoność i coraz to mroczniejsze sekrety. Kto tutaj jest winny? Może lepiej byłoby spytać: czyja wina jest najcięższa? Czyja „zbrodnia” była tą pierwszą, która uruchomiła lawinę zdarzeń?
Janelle Brown nie szczędzi nam fabularnych zwrotów. Serwuje je przynajmniej kilkakrotnie, ale są one starannie wycyzelowane, następują w odpowiednich momentach – podobnie jak zamiana narratorek, co pozwala nam spojrzeć na całość z innego punktu widzenia, a jednocześnie uniknąć znudzenia jednotorową opowieścią Niny.
Ale pisarka oferuje nie tylko wciągającą intrygę, ale też rozkłada na czynniki pierwsze nasze społeczne wyobrażenia o pewnych grupach klasowych, które mogą okazać się z gruntu inne, niż byśmy zakładali. Jednocześnie mocno podkreśla, iż nie jesteśmy w stanie w pełni obiektywnie ocenić ani samych siebie, ani też innych, opierając się często na uprzedzeniach czy podświadomych, wpojonych nam przez środowisko antypatiach.
Powieść Janelle Brown w interesujący sposób implementuje w fabule współczesną, społeczną rolę Instagrama i innych social mediów, jako narzędzia budowanie wizerunku. Niekoniecznie autentycznego. Świat wirtualny coraz bardziej przejmuje kontrolę nad ludzkimi relacjami, a nasz bezkrytycyzm w przyswajaniu treści z mediów społecznościowych okazuje się już nawet nie tyle szkodliwy, co wręcz – dla nas samych – niebezpieczny.
„Oszustka” to powieść, która zadowoli miłośników niespodziewanych zwrotów akcji, ale też książek z drugim dnem, które nie skupiają się tylko na „sensacyjnej” warstwie, ale starają się równocześnie poruszyć dodatkowe, szersze kwestie społeczne.
Mariusz Wojteczek
TweetKategoria: recenzje