Come to the CabarET
Izolda Kiec „Historia polskiego kabaretu”, Wydawnictwo Poznańskie
Ocena: brak1
Gratisy, bonusy, za 10 naklejek pół batonika, film do gazety. Wszyscy lubimy dostawać więcej. Być może tej prostej zasadzie, odzywającej się w każdym z nas, kabaret zawdzięcza swój sukces. To w nim serwują nam i alkohol, i żarty, i piosenki, i skecze, i jeszcze dowcipną konferansjerkę, i taniec. Bo w kabarecie najważniejsze jest ? jak Izolda Kiec powtarza za Piotrem Skrzyneckim ? owe ET („i”). A dowiadujemy się tego w najnowszej książce wspomnianej autorki „Historia polskiego kabaretu”. To jednak nie tylko ponad czterystustronicowa pozycja, solidnie wydana w sztywnej oprawie z figlarną okładką zachęcającą do jej natychmiastowego otworzenia. Stanowi ona niewątpliwie i…
?niezwykle przemyślaną, sumiennie zebraną, perfekcyjnie opracowaną bazę danych na temat kabaretu, przedstawioną chronologicznie od czasów przedwojennych do współczesnych. Liczba nazwisk, dat i faktów przytaczanych przez autorkę jest nie do zapamiętania nawet przez najwierniejszego z wiernych fanów polskiej kultury. Jednak Izolda Kiec pomyślała też i o tych, których hipokamp ma nieco mniejsze możliwości, i za pomocą niebanalnych wyróżników graficznych zaznaczyła co ważniejsze postaci, wyszczególniła bardziej istotne cytaty, a nawet przerywaną linią prowadzi nas nie raz nie dwa, niczym po nitce do kłębka, od nazwiska do zdjęcia. Wewnętrzne strony okładki skrywają także oś czasu z oznaczonymi polskimi kabaretami od 1905 roku do 2012. Książka ta bliska jest multimedialnej encyklopedii, która choć papierowa, zawiera nie tylko (jakże ważny!) nasycony informacjami tekst, ale i fotografie, plakaty, teksty piosenek same dźwięczące w uszach. W zasadzie encyklopedii wielotomowej, gdyż najnowsza pozycja Izoldy Kiec doskonale wpisuje się w tematykę poprzednich jej prac dotyczących poezji Osieckiej, teatru piosenki i właśnie kabaretu oraz publikacji młodych naukowców wyfruwających spod jej skrzydeł ? chociażby Piotra Derlatki, autora „Poetów piosenki 1956 – 1989”. Tak więc z każdą następną kartką „Historii…” zdobywamy garść rzetelnej wiedzy o artystach tworzących Figliki, Zielony Balonik, Jamę Michalika, Studencki Teatr Satyryków czy Kabaret Moralnego Niepokoju. Uczymy się i (uwaga!)…
?zamieniamy się w paparazzich! Z tą różnicą że, miast sensacyjnych zdjęć z życia celebrytów, polujemy na zapomniane fotografie z kabaretowych wieczorów i nocy. I tak udaje nam się podejrzeć zespół Pierwszej Warszawskiej Kawiarni Poetów Pod Pikadorem, uśmiechniętego Ludwika Sempolińskiego, z powagą spoglądającego Jerzego Waldorffa, czy… Lecha Wałęsę śpiewającego wraz z artystami Piwnicy pod Baranami. Co uważniejsi czytelnicy mogą również przyjrzeć się skanom wybranych stron dawnych numerów „Przekroju” i przeróżnych wycinków prasowych. Te dodatkowe smaczki sprawiają, że z lubością kontestujemy każdą stronę, wcale nie spiesząc się do tej ostatniej. Budzą w nas też ochotę oglądania książki Kiec jak albumu. W dużej mierze efekt ten zawdzięczamy zapewne partnerowi projektu: Narodowemu Archiwum Cyfrowemu NAC. Czy oprócz porządnej dawki wiedzy i przyjemności estetycznej pozycja ta jest w stanie zaserwować coś jeszcze? O tak! „Historia polskiego kabaretu” jest i…
?a może przede wszystkim: gawędą. Jej styl płynie swobodnie, lekko prowadząc nas szlakiem anegdot i ciekawostek. Izolda Kiec zastawia na nas w ten sposób sidła. Szczerze sądzę, że wpadnie w nie każdy czytelnik. Przez tych kilka godzin lektury wydaje się nam, że spotkanie z Tuwimem za kilka złotych Pod Pikadorem jest na wyciągnięcie naszego portfela, że gdy tylko nadejdzie weekend, damy się ponieść szaleństwu krakowskiej piwnicy. Szybko jednak orientujemy się, iż autorka nas mami i dmucha nam w twarz papierosowym dymem z alkoholową mgiełką. Po chwilowym odurzeniu przypominamy sobie, że przekraczając ostatnio próg Piwnicy pad Baranami, minęliśmy turystów mówiących „Mega dziwne miejsce, ale piwo tanie, to wchodzimy”, a na Nowym Świecie mieszczą się dziś głównie sklepy, bo ? jak przewidział Ryszard Groński – „Za ileś lat przez Nowy Świat już inni ludzie wieczorami będą szli”. I tylko z zazdrością możemy dzięki Izoldzie Kiec czytać, czytać i czytać o ludziach, którzy potrafili tak bardzo być razem, jednocześnie pozostając niebanalnymi indywidualnościami. O ludziach, którzy należeli do pokoleń nieznających agresywnych reklam, nieżyjących w świecie billboardów ? lecz murali projektowanych przez najlepszych grafików, niemrużących oczu od tablic led ? lecz oglądających neony. Wreszcie: do pokoleń pozbawionych pustych gadżetów i dzięki temu potrafiących zapewnić sobie rozrywkę samodzielnie: siłą swej wyobraźni i poczuciem humoru. Trzeba jednak w tym miejscu przyznać sprawiedliwie, że autorka nie zamyka się w przeszłości i…
…opisuje również kabaret po czasie Wielkiej Reformy, przedstawia najnowsze trendy, szuka przyczyn obniżenia poziomu kabaretów serwowanych masowemu widzowi przez telewizję, ale i wskazuje obiecujących młodych artystów. Analizując współczesne kabarety, zwraca uwagę na pewną zasadniczą zmianę: dziś nie toczy się on w kameralnej, zadymionej sali, ale jakże często (zwłaszcza w przypadku popularnych grup) w hali przeznaczonej dla setek widzów czy amfiteatrach. I choć żal atmosfery sprzed dziesiątek lat, takie zmiany są niezbędne, by kabaret mógł dalej toczyć swoje ET, by mógł dalej żyć. Tak więc mogę już tylko zaprosić do kabaretu i zaśpiewać…
…„Come to the cabarET”. Odwiedź STS, słuchając winyla Osieckiej na adapterze Bambino. I na Spotify też. I zajrzyj do gdańskiego kabaretu „Bim-bom?, oglądając „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna. I bywaj w najlepszych polskich kabaretach, czytając najnowszą książkę Izoldy Kiec, bo kabaret „przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach ? jest to piękny świat”. I znajdź kabaret występujący w twoim mieście, samodzielnie dodając kolejne „et”. Come to the CabarET!
Natalia Hennig
1Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.
TweetKategoria: recenzje