„Modlitwa niewiernej” i „Cornelia” Florencii Etcheves – mroczne thrillery z Ameryki Południowej
Kiedy wydaje się, że w gatunku thrillera psychologicznego nic nie jest w stanie nas już zaskoczyć, na rynku pojawiają się nagle powieści z Ameryki Południowej. Opublikowana właśnie przez oficynę LeTra „Modlitwa niewiernej” i dostępna już „Cornelia” argentyńskiej pisarki Florencii Etcheves to dowód na to, że dreszczowce wciąż mogą podążać nietypowymi ścieżkami.
Płacząca krwią rzeźba Matki Boskiej. Wulkan, którego wybuch na zawsze odmienił życie małej społeczności. Piękne kobiety, dla których siłą napędową w życiu jest poniżanie innych kobiet. Ofiara mogąca przemienić się w potwora. Granice, które z taką łatwością się przekracza. I wreszcie pozornie niepasujące do siebie gatunkowe elementy, które tworzą spójną mieszankę, odzwierciedlającą zadziwiający, południowoamerykański kocioł z taką fascynacją opisany przez polskich reportażystów, m.in. Ryszarda Kapuścińskiego czy Artura Domosławskiego. Wszystkiego tego doświadczyć możemy w “Modlitwie niewiernej” i sfilmowanej przez Netflix “Cornelii”.
W „Modlitwie niewiernej” po raz pierwszy pojawia się śledczy Juánez – ekscentryczny, pewny siebie, ale też popełniający czasem zwykłe ludzkie błędy. Warto odnotować, że w „Cornelii” ten sam bohater wejdzie na scenę dopiero w drugiej połowie powieści, co już świadczy o tym, że argentyńska pisarka nie trzyma się kurczowo gatunkowych schematów. Pod wprowadzenie bohatera najpierw trzeba przygotować odpowiedni grunt, a kiedy już powszechnie poważany śledczy zaczyna prowadzić dochodzenie, wcale nie staje się najważniejszą postacią w książce. Tymi bowiem zawsze są kobiety. Ta jedna, wokół której kręci się fabuła, oraz kilka innych, z własnej woli (bądź nie) zamieszanych w opowiadaną przez autorkę historię.
Florencia Etcheves jest byłą dziennikarką śledczą, dla której liczy się konkret. Dlatego nie rozdmuchuje swoich książek do wielkich rozmiarów, nie komplikuje ponad miarę ich fabuły, tylko sprawnie zadaje kolejne pisarskie ciosy i tworzy mroczną wizję świata, której z jednej strony trudno nie ulec, z drugiej skutecznie wytrąca ona czytelnika z poczucia komfortu. Chcielibyśmy, żeby bohaterki i bohaterowie zachowywali się inaczej, najlepiej racjonalnie, ale w złożonym świecie podziałów klasowych Ameryki Południowej nie ma na to miejsca.
Kobieca pogarda dla biedniejszych od siebie, męski szowinizm epatujący z pozy macho, w tle zaś rozmodlone społeczeństwo, dla którego religia to zasłona dymna pozwalająca na celebrowanie okropieństw. Albo przeciwnie – wciąż obecni czynni wyznawcy komunistycznych „wartości”, którzy zostali nauczeni, że mogą brać od życia to, co im się według ich mniemania należy. By przetrwać w tym świecie, kobieta musi stać się twardsza od mężczyzn, musi nauczyć się nimi manipulować, dalej grając rolę albo ofiary, albo męskiej własności. O tak, życie w Ameryce Południowej nie jest łatwe. Aby sobie jakoś radzić, trzeba się wyzbyć nie tyle litości, co złudzeń. W myśl padających w „Modlitwie niewiernej” słów, że powtarzane w nieskończoność kłamstwo może stać się prawdą.
Takim udawanym życiem żyje Minerva, bohaterka „Modlitwy niewiernej” (i większość kobiet opisanych w „Cornelii”). Minervę poznajemy najpierw jako dojrzałą, wiodącą nowe życie kobietę, która wciąż nie może uwolnić się od zmory przeszłości. Dwadzieścia lat temu została zamordowana jej współlokatorka. Minerva znalazła się w kręgu podejrzanych i nawet wylądowała w więzieniu. Obecnie, wspominając na emigracji ten ponury czas i wpatrując się w płaczący krwią posąg Matki Boskiej w Ekwadorze, sama siebie nazywa obłudnicą. Dlaczego?
Florencii Etcheves nie zależy na tym, żebyśmy polubili konkretnych bohaterów, a bardziej na tym, żeby zachowywali się wiarygodnie. Dlatego zamordowana Gloriana z czasem traci naszą zwyczajową dla ofiary sympatię, głównie za sprawą przykrych faktów na jej temat przytaczanych przez innych. Natomiast Minervę poznajemy z dwóch perspektyw – dzięki jej monologom z odległej przyszłości i śledztwu Juáneza. Z czasem młoda, wydawałoby się nieskomplikowana osoba okazuje się zdecydowanie bardziej złożona, targana emocjami i być może poczuciem winy. Skąd one się wzięły?
Florencia Etcheves opiera fabułę swoich thrillerów na łączeniu napędzających się przeciwieństw. Bieda kontra bogactwo, skromność kontra wyuzdanie czy po prostu przeszłość kontra teraźniejszość. Szczególnie te ostatnie mają wielki wpływ na bohaterów, bo przeszłość i doświadczenia wcześniejszych pokoleń kładą się cieniem na nich współcześnie.
Jeszcze bardziej charakterystyczny dla „Modlitwy niewiernej” jest swoisty rodzaj dualizmu. Wprawdzie książkę można określić mrocznym thrillerem z emocjonalnym zakończeniem, to jednak znajdziemy w niej również elementy groteskowe, a nawet humorystyczne, zazwyczaj w scenach ze śledczym Juánezem, który w równym stopniu potrafi być uroczy, co irytujący. To zresztą bardzo w stylu mieszkańców kontynentu, którzy łączą czerpanie radości z codziennego życia z cichym przyzwoleniem na przemoc. Połączenie, którego trudno szukać chociażby w powieściach skandynawskich, dlatego tak wyróżnia ono argentyńską pisarkę z tłumu innych autorów thrillerów.
Za wydaniem obu tytułów stoi wydawnictwo LeTra, beletrystyczny imprint wydawnictwa Arkady. LeTra reklamuje swoje książki jako intrygujące opowieści ze sztuką w tle, choć właśnie „Modlitwa niewiernej” i „Cornelia” z tego schematu się wyłamują. Bardziej położony jest tu nacisk nie na sztukę, tylko kulturę i światopogląd mieszkańców Ameryki Południowej. I pod tym względem powieści te są szczególnie fascynujące. Do tego stopnia, że życie bohaterów zaczyna toczyć się na podobieństwo greckich tragedii. Nieprzewidywalnie, z finałem, który pozostawia czytelnika i kobiece bohaterki z poczuciem bezradności wobec przewrotnego losu.
[tm]
Kategoria: premiery i zapowiedzi