Miłość, bez której nie byłoby „Tataraku” ani „Kochanków z Marony”. Premiera korespondencji Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego
Dwieście pięćdziesiąt listów napisanych w ciągu siedmiu lat. Do tego depesze i telegramy. Dopiski na marginesach, gorączkowe post scripta. Okryte tajemnicą przez ponad pół wieku, nigdy dotąd niepublikowane dowody wielkiego uczucia, jakie wstrząsnęło życiem Jarosława Iwaszkiewicza u progu starości. 15 marca nakładem Oficyny Wydawniczej Wilk i Król ukaże się korespondencja pisarza z jego młodym kochankiem Jerzym Błeszyńskim. „Wszystko jak chcesz” to opowieść o namiętności, ale i przyjaźni oraz bliskości na przekór wszystkiemu.
Historia związku z młodszym i nieuleczalnie chorym mężczyzną dopełnia intensywną i splątaną biografię jednego z najważniejszych autorów powojennej Polski. Jego listy do ukochanego, literacko piękne i przesycone skrajnymi emocjami, są unikatowym w epistolografii świadectwem odwagi i dotkliwie przeżywanego człowieczeństwa.
Opracowana przez Annę Król korespondencja podróżuje w jedną stronę ? od pisarza do ukochanego. Nieznany wciąż los odsyłanych przez Jerzego listów, symboliczne milczenie młodzieńca sprawia, że wyznania Iwaszkiewicza czyta się, jak pełen dramatycznych zwrotów monolog z tragicznym finałem. Tworzone po nocach i pomiędzy obowiązkami, w podróżach, w każdej wolnej chwili listy są zapisem niespodziewanych uniesień ? euforii, cierpienia, pretensji, a czasem pełnej poświęcenia czułości, których nie przerwała nawet śmierć.
Poznali się przypadkiem, w styczniu 1953 roku. Błeszyński, 21-latek z pobliskiego Brwinowa, przyszedł z delegacją na Stawisko, do domu słynnego literata i posła. Iwaszkiewicz dobiegał sześćdziesiątki i był jednym z największych polskich pisarzy, miał rodzinę, dom na utrzymaniu, służbowy samochód i obowiązki poselskie. Jerzy był młodym inżynierem z ambicjami, żoną, pracą w fabryce, i skłonnościami do autodestrukcji wzmagającymi się wraz z postępującą gruźlicą. W ciągu kilku najbliższych lat stał się dla Iwaszkiewicza całym światem.
„Jesteś moim wszystkim szczęściem, słońcem zachodzącego mojego życia; żona moja zbudziła mnie dziś w nocy, bo powtarzałem przez sen: Jurek, Jurek, Jurek” – wyznawał w jednym z listów Iwaszkiewicz. „Myślę o tobie więcej niż wolno jednemu człowiekowi myśleć o drugim, bo to już się staje pogaństwo i bałwochwalstwo. Okropnie tęsknię” – czytamy w innym.
Łączyła ich namiętność, ale mieli także wiele wspólnych prozaicznych spraw. „Jeżeli byś mógł, odeślij mi mój szlafrok, bo mi bez niego trudno” ? dopisał Iwaszkiewicz pod jednym z listów. Dbał o garderobę i zdrowie Błeszyńskiego, z pomocą przyjaciół sprowadzał leki z Paryża, z podróży zagranicznych przywoził upominki, regularnie przesyłał pieniądze i nakłaniał do leczenia. „Jeżeli do niedzieli nie przyjedziesz (?), to stanowczo przyjadę do Ciebie. Nie będziesz się gniewał? Tylko muszę jeszcze gdzieś
forsy zdobyć ? bo może będziesz miał jakieś kaprysy? Np. napić się szampana” – zapowiadał swoją wizytę pisarz.
Ale z czasem w relacji następowały coraz poważniejsze kryzysy. Błeszyński rzadko odpisywał na listy, zatajał przed Iwaszkiewiczem pozamałżeńskie związki z kobietami, zakrapiane alkoholem nocne eskapady, sanatoryjne romanse. Z czasem autor zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele ich dzieli. „Tak mi strasznie ciężko, że połowę swojego życia skryłeś przede mną za taką mgłą milczenia, niedomówień. Czasami ogarnia mnie bezsilna złość: jak on może mnie tak traktować, mnie który ze skóry wyłażę, żeby mu być niezmiennym, zawsze jednakowym przyjacielem” – pisał Iwaszkiewicz. „Dziś też siedzę samotnie i bez wiadomości od Ciebie, mam grypę w ciele i rozpacz w sercu. Że też te moje urodziny zawsze takie smutne. Błagam Cię o wiadomości”.
Iwaszkiewicz nie był w stanie uwolnić się od uczucia do Jerzego. Po listach pełnych goryczy i żalu przychodziły znów czułe, pełne wybaczenia i tęsknoty. Po nieporozumieniach i długim niewidzeniu – kolejne podróże i zbliżenia, wspólne chwile w Sopocie, Kopenhadze, intymne rozmowy w warszawskim apartamencie Iwaszkiewicza, gdzie pomieszkiwał Błeszyński. Stan jego zdrowia nieubłaganie się pogarszał. W maju 1959 roku skrajnie wykończony Jerzy zgodził się pójść do szpitala, a zaalarmowany przez rodzinę Iwaszkiewicz przerwał oficjalną delegację do Moskwy. Z lotniska pojechał prosto do szpitala przeciwgruźliczego w Turczynku. Spędzili tam ostatnie wspólne chwile.
Po śmierci Błeszyńskiego, dręczony rozpaczą i niewiedzą, nie przestawał pisać. Zwracał się do ukochanego tak, jakby ten udał się w egzotyczną podróż. Metaforą stało się indonezyjskie miasto Surabaja. Iwaszkiewicz tak samo wyczekiwał wiadomości i tak samo relacjonował mu codzienne sprawy. „Syneczku mój kochany, przyjacielu jedyny ? czwarty dzień mija, odkąd wyjechałeś do Surabai i oczywiście nie mogłem mieć jeszcze żadnych wiadomości od Ciebie i nawet nie wiem, jaki będzie Twój najbliższy port ? ale już mi Ciebie tak brakuje, tak się oglądam wszędzie za Tobą i czuję naokoło siebie wielką pustkę, którą nie wiem czym wypełnię. Oczywiście wypełnię ją swoją twórczością. Pamiętam w naszej ostatniej rozmowie, kiedy byłeś już zupełnie spakowany do wyjazdu i nawet samego Ciebie ułożono do takiej drewnianej skrzynki ? powiedziałeś mi, że powinienem więcej pracować i pisać. Oczywiście” – pisał Iwaszkiewicz do nieżyjącego już kochanka.
Przez wiele miesięcy autor „Tataraku” starał się rozwikłać jak najwięcej sekretów i niedomówień, z którymi pozostawił go Jerzy. To, czego się dowiadywał, sprawiało mu nowy ból. Z czasem Iwaszkiewicz znalazł ukojenie, pogodził się z tajemnicami i utratą. Ostatni list napisał rok po pożegnaniu z przyjacielem. „Trzeba więc wrócić do rzeczywistości. Każdy do swojej. Ty do swojej, ja do swojej. I niech się nam nic więcej nie śni” – tymi słowami żegnał się z kochankiem. Później do wspólnej przeszłości wracał już tylko co jakiś czas w dzienniku, a cechami Jerzego obdarzał literackich bohaterów.
Wszystko w tej historii wydaje się odwrócone, jak w przesyconej symboliką powieści. Uczucie wzbiera na przekór różnicom, obyczajom, nieubłaganemu czasowi i fatalnym diagnozom. Prowadzi do najwspanialszych i najmroczniejszych prawd o tym, kim stajemy się i do czego jesteśmy zdolni, gdy kochamy. „Wszystko jak chcesz” to rozpisana na dni i noce anatomia miłości ? od fascynacji i wzlotu, przez zazdrość i zranienie, aż po kres i żałobę. Iwaszkiewicz nie przypuszczał, że stanie się bohaterem tragicznej narracji. Nigdy wcześniej takiej siły uczuć nie doświadczył. „Ach, nie myślałem, że jeszcze takie namiętne, burzliwe, gorące, młodzieńcze lata przeżyję” – zwierzał się.
W szczerej, pozbawionej kreacji korespondencji stworzył własny autoportret odbiegający od oficjalnego wizerunku i redagowanego ostrożniej, z myślą o publikacji dziennika. Tu Iwaszkiewicz obnaża i analizuje samego siebie w skrajnych stanach. Jest uskrzydlony i uwięziony, zmysłowy i irytujący. Kochanie na zmianę inspiruje go i dręczy, prowadzi na skraj obsesji, a nawet śmieszności. „Drogi mój! Taki byłeś dziś obcy i obojętny, jakiś inny, pachnący fiołkami i kobietami, aż mi się zrobiło smutno” – pisał do Jerzego.
Późny związek przyniósł znakomitemu poecie i pisarzowi jedne z najgłębszych doznań, a nam ? jedne z najwspanialszych jego utworów. Młody chłopak z Brwinowa zainspirował pisarza do napisania „Wzlotu”, „Tataraku”, „Kochanków z Marony”, „Wesela Pana Balzaka” i licznych wierszy. Olśnienie młodością, fascynacja męskim pięknem i cień śmierci, która przedwcześnie pochłania rozkwitające życie ? wszystko te przeżycia Iwaszkiewicz przeniósł do literatury, tworząc subtelny, niezatarty ślad uczucia, które zaskoczyło go, gdy oswajał już własne przemijanie.
Dzięki odnalezionym po latach i po raz pierwszy publikowanym listom otrzymujemy intymny klucz do jego twórczości. A także zupełnie wyjątkowy w polskiej literaturze zapis męskiej miłości, którą rządzą uniwersalne prawa romansu i tragedii.
Rękopisy listów Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego znajdują się w Muzeum Zamku Królewskiego w Warszawie. Trafiły tam wraz z innymi dokumentami będącymi niegdyś własnością doktora Tomasza Niewodniczańskiego. Jak znalazły się w zbiorach zamieszkałego w Niemczech kolekcjonera, można się już tylko domyślać. Prawdopodobnie kupił je od któregoś z zaprzyjaźnionych z nim warszawskich antykwariuszy. Jeszcze bardziej tajemnicze są okoliczności, w jakich intymne zapiski Iwaszkiewicza trafiły na rynek antykwaryczny. Kto miał je przedtem? Listy zdeponowane w Muzeum Zamku Królewskiego to oryginały, a nie kopie zachowane w brulionie autora, więc cały pakiet po śmierci Błeszyńskiego wrócił do Iwaszkiewicza. A potem? Korespondencja wydaje się starannie uporządkowana i wstępnie opracowana, prawdopodobnie przez samego pisarza.
Na wielu kartach są dopiski autora, uwagi do tekstu głównego, częściowo robione na bieżąco, częściowo dopisane później. Wiadomo z innych źródeł, między innymi z dziennika, że po śmierci Jerzego Iwaszkiewicz przez wiele tygodni porządkował wszystko, co po nim zostało ? papiery osobiste, wiersze. Prawdopodobnie wtedy odzyskał listy i poświęcił czas na ich uporządkowanie. Był to rodzaj rozpaczliwej terapii i żałoby, której elementem stały się kolejne listy do zmarłego kochanka.
Ostatnie datowane listy pochodzą z połowy 1960 roku. Przez dwadzieścia lat, jakie dzielą śmierci Jerzego i Jarosława, prawdopodobnie były przechowywane na Stawisku wśród innych prywatnych dokumentów pisarza. Po jego śmierci, zgodnie z wolą, wszystkie papiery ? rękopisy utworów, dzienniki, korespondencja, spuścizna literacka – zostały wraz z domem przekazane Ministerstwu Kultury i wkrótce stały się muzeum. Najpewniej wtedy listów do Błeszyńskiego już wśród dokumentów nie było. Być może Iwaszkiewicz zadbał, aby któryś z przyjaciół przechował tę osobistą pamiątkę.
Prawdopodobne wydaje się, że pozostawił archiwum swemu najbliższemu współpracownikowi i sekretarzowi – Szymonowi Piotrowskiemu. Niewiadomą pozostaje los listów Jerzego do pisarza. Iwaszkiewicz miał naturę zbieracza. Trudno wyobrazić sobie, by zdecydował się na zniszczenie listów ukochanego, była to dla niego cenna pamiątka, a przez wiele lat przechowywał znacznie mniej istotne materiały i dokumenty.
Podczas opracowywania listów nie udało się ustalić, czy ktokolwiek jest w posiadaniu zwrotnej korespondencji. W archiwum Iwaszkiewicza nie zachowały się także zdjęcia z Błeszyńskim, choć wiadomo, że często się fotografowali.
W sprawie losów miłosnej korespondencji Iwaszkiewicza i Błeszyńskiego wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Czy Piotrowski sprzedał listy dawnego pracodawcy i przyjaciela? Dlaczego odnalezione po latach nie zostały zwrócone do archiwum pisarza? Czy Iwaszkiewicz życzył sobie, by korespondencja z Jerzym została upubliczniona?
Jego listy stanowią niespotykane świadectwo odwagi. Ten szczery zapis miłości i cierpienia jest także doskonałą literaturą. A także kluczem pozwalającym prześledzić, jak z tych doznań narodziły się jedne z najpiękniejszych utworów w karierze Iwaszkiewicza.
„Nigdy wcześniej nie czytałam korespondencji tak poruszającej, wciągającej i świeżej. Dopiero te listy uświadomiły mi, jak wielowymiarowym człowiekiem był Iwaszkiewicz. Żył pełnią życia – zewnętrznego i uczuciowego, był niesamowicie odważny i niepewny siebie jednocześnie. Szczery, pełen uczuć. Te listy są ważnym kluczem pozwalającym czytać głębiej jego twórczość. Rzadko się zdarza, by pisarz zostawił tak czytelny szyfr. I wreszcie ? to piękna literatura. Chyba sam Iwaszkiewicz nie był świadomy, że stworzył tak poruszającą autobiografię” – pisze Anna Król, autorka opracowania.
Zbiór listów Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego pt. „Wszystko jak chcesz” trafi do księgarń w środę 15 marca.
Na zdjęciu: Jaroslaw Iwaszkiewicz jako redaktor naczelny „Nowin Literackich”, 1948 rok. Fotografia pochodzi z okładki książki „Wszystko jak chcesz”.
fot. Socjalistyczna Agencja Prasowa / archiwum Muzeum w Stawisku / Fotonova
źródło: Oficyna Wydawnicza Wilk i Król
Kategoria: premiery i zapowiedzi