Istotą Warszawy jest dynamiczna zmiana – rozmowa z Justyną Sobolewską, przewodniczącą jury Nagrody Literackiej Warszawy
Korzenie Nagrody Literackiej m.st. Warszawy sięgają lat 1926-1938, kiedy to przyznawany był jej historyczny proptoplasta. Siedemdziesiąt lat później doczekała się reaktywacji we współczesnej formie i od tamtego czasu cieszy się renomą wiodącego wyróżnienia dla autorów książek na polskim rynku wydawniczym. Właśnie połączenie historii z teraźniejszością (i przyszłością!) w dużej mierze decydują o charakterze tego wyjątkowego lauru, który to wątek przewija się w naszej rozmowie z przewodniczącą jury Nagrody, Justyną Sobolewską.
Sebastian Rerak: W tym roku do nagrody zgłoszono 755 książek. Zmierzenie się z takim ogromem musi być wyjątkowym wyzwaniem.
Justyna Sobolewska: Ilość jest istotnie przytłaczająca, ale tak jest praktycznie co roku. Na szczęście czytamy książki na bieżąco, przez co część z nich jest nam już znana. Poza tym do różnych tytułów podchodzi się inaczej. Są na przykład wydawnictwa dla dzieci, w których znaczącą rolę odgrywają ilustracje, a więc przeznaczone są bardziej do oglądania niż do czytania. Każdej książce musimy jednak poświęcić uwagę. W naszej grupie jurorskiej są osoby specjalizujące się w określonych gatunkach, niemniej wszyscy czytamy wszystko.
Czy obcując z książkami zgłoszonymi do nagrody, można zauważyć określone tendencje panujące na rynku wydawniczym?
Książek jest coraz więcej, w tym także tych wydawanych poprzez self-publishing. Jest to jednak tendencja globalna, która i tak nie zarysowała się jeszcze tak mocno w Polsce. Taka forma publikacji nie oferuje rzecz jasna – poza redakcją i korektą – dystrybucji, co przysparza autorom kłopotów z dotarciem do czytelnika, ale do nagrody zgłoszono całkiem sporo tytułów wydanych własnym sumptem. Póki co nie mamy kategorii „young adult”, a w niej pojawia się sporo rzeczy z Wattpada. Wprawdzie w kategorii „literatura dziecięca” znaleźć można książki dla nastolatków, ale są one głównie firmowane przez tradycyjne wydawnictwa.
A skoro już mowa o książkach dla dzieci, to warto dodać, że często są znakomite wizualnie. Ta tendencja trwa od lat, bo mamy wydawców dbających o szatę graficzną. Cieszy to tym bardziej, jeśli pamięta się lata 90. i zalew Disneyowskich licencji w zazwyczaj nader ubogiej edycji.
Jeśli zaś chodzi o tendencje tematyczne, to są one płynne. Wydawnictwa z kategorii „książka o tematyce warszawskiej” często odzwierciedlają rocznice, jak na przykład ubiegłoroczna 80. rocznica powstania w getcie, której poświęconych było sporo tytułów. To oczywiście ważne, bo i ważna jest historia miasta. Co istotne, patrzymy na Warszawę nie tylko przez pryzmat metropolii, ale i otaczających ją miejscowości. Dwa lata temu warszawskim twórcą został Piotr Sommer, autor piszący m.in. o Otwocku, Sulejówku itp., a w tym roku nominację otrzymała książka „Świdermajerowie” Katarzyny Chudyńskiej-Szuchnik, poświęcona podwarszawskiej architekturze.
Wspomniane kategorie – „literatura dziecięca” i „książka o tematyce warszawskiej” – są z pewnością najbardziej pojemne, niemniej tradycyjnie wśród zgłoszonych książek dominuje proza. Czy wybór w kategorii prozatorskiej jest tak trudny, jak sugeruje to liczba tytułów?
Jest trudny w każdej kategorii, ale to dobrze, że jest w czym wybierać. W tym roku nominację otrzymali m.in. „Złodzieje żarówek”, a więc proza poety Tomasza Różyckiego. Jest to opowieść o bloku w Opolu, przy czym każdy może znaleźć w niej swój własny blok, także i taki będący częścią pejzażu warszawskiego. Wskazaliśmy również książkę „Idzie tu wielki chłopak” Grzegorza Bogdała, zbiór opowiadań – nie warszawskich, a prowincjonalnych, ukazujących rzeczywistość kojarzącą się z wieloma miejscami w Polsce. Opowiadanie to skądinąd gatunek wciąż postrzegany jako trudny, a dobrze byłoby, gdyby wydawcy się go nie obawiali. I wreszcie trzeci nominowany tytuł, „Wniebogłos”, debiut Aleksandry Tarnowskiej. Opowieść wiejska, ale inna od większości podobnych historii powstających w Polsce. Bardzo spójna, świetnie napisana, krążąca wokół muzyki i pieśni – zgodna w języku i obrazie świata.
Niewiele mniej od książek prozatorskich zgłoszono tomików poezji. Co jest o tyle ciekawe, że obieg poetycki pozostaje dalece bardziej hermetyczny. W przypadku tej kategorii nagroda szczególnie spełnia rolę popularyzatorską?
Niewątpliwie tak. Poezja rzeczywiście funkcjonuje w małych kręgach, czasem związanych z określonym czasopismem lub wydawcą. O ile proza wciąż obecna jest w rozmaitych kanałach informacyjnych i mediach społecznościowych, tak poezja jest trudno dostępna i trzeba się nią naprawdę interesować, aby do niej dotrzeć. W tym sensie nasza nagroda – jak i inne honorujące poezję – ma za zadanie wyłowić to, co zdaniem kapituły najciekawsze. I tu ponownie mieliśmy w czym wybierać. W polskiej poezji dzieje się wiele, aczkolwiek są to rzeczy niszowe. Ich zasięg jest mały, a recenzje praktycznie nie ukazują się poza specjalistycznymi czasopismami. Nagrody literackie spełniają więc tym ważniejszą rolę, że działają jak swoiste sito – zatrzymują to, co mogliśmy przegapić.
I przedłużają żywot rynkowy książki, a ten jest nader krótki.
Niektórzy twierdzą, że trwa dosłownie dwa tygodnie. Po tym czasie książka spada „z witryny” i trzeba zrobić miejsce dla kolejnej. Polski rynek jest płytki i nie ma tradycji stałej obecności książek starszych niż nowości. Wracając jeszcze do nagrody w kategorii „poezja”, to w tym roku nominację otrzymali: Marta Podgórnik i jej „Erwin i Fatum”, bardzo mocny, niezależny głos, „Obóz zabaw” Justyny Kulikowskiej, będący właściwie zaskakującym poematem, i rzecz najbardziej warszawska w tym gronie, czyli „Późne słońce” Marcina Orlińskiego. O warszawskości tej ostatniej wspominam jednak na zasadzie ciekawostki. To, czy dana książka jest warszawska, czy nie, nie ma znaczenia dla ostatecznej decyzji jury.
Najmłodszą kategorią jest „komiks”. Nie bez dumy podkreślacie państwo, że Nagroda Literacka m.st. Warszawy była pierwszą, która się na niego otwarła.
Tak, bardzo się z tego cieszymy. Patrzenie na komiks jak na literaturę powinno być już standardem. Jest to gatunek bardzo przyszłościowy w skali globalnej, podczas gdy u nas nadal wystawiany jest poza głównonurtowy obieg. Tym bardziej cieszy, że w tym roku Paszport „Polityki” powędrował m.in. do Jacka Świdzińskiego, którego „Festiwal” znalazł się także wśród naszych nominacji. Ten komiks to skądinąd bardzo warszawska historia, poświęcona Festiwalowi Młodzieży z 1955 roku. Ponadto nominowaliśmy bardzo dziewczyński debiut Katarzyny Czarnej „Czy wszystko smakuje?”, dojmującą i miejscami niezwykle zabawną opowieść o pracy w gastronomii, oraz „Spotkanie po latach” Macieja Sieńczyka, które można czytać jako opowieść szkatułkową z zazębiającymi się warstwami: językową i obrazową.

Justyna Sobolewska (fot. Bartosz Mikulski/Miasto Stołeczne Warszawa)
Warszawa jest miastem zmieniającym się niezwykle dynamicznie. Czy te przemiany znajdują odbicie w książkach, które do państwa trafiają?
Tak, dostrzegamy te zmiany, spojrzenie zarówno w przyszłość, jak i przeszłość. Pod tym względem bardzo ciekawa okazuje się zawsze kategoria „książka o tematyce warszawskiej”. Tym razem, oprócz wspomnianych już „Świdermajerów”, do nagrody nominowaliśmy „Atlas dziur i szczelin” Michała Książka oraz „Paskudnik warszawski” Tymona Grabowskiego. Ta pierwsza pozwala nam spojrzeć na Warszawę z niecodziennej perspektywy, tj. oczami ptaków czy owadów. Druga ukazuje zaś rozpadające się rudery, wnętrza podwórek itp. miejsca, których nie znajdziemy na pocztówkach. Istotą Warszawy jest dynamiczna zmiana. I chociaż wciąż spogląda się tu w przyszłość, to gdzieniegdzie widać wciąż ślady przeszłości. Warto je zauważać, bo w ten sposób buduje się ciągłość.
Warto wspomnieć o najbardziej tajemniczej i potencjalnie zaskakującej kategorii, którą jest „warszawski twórca”. Konsekwentnie nie ogłaszacie państwo nominacji do niej.
To nagroda za całokształt działalności, więc nominacje nie są potrzebne, choć oczywiście co roku prowadzimy ożywioną dyskusję, kogo należy nią uhonorować. Wybieramy twórcę zasłużonego dla literatury i dla miasta. Tegorocznego laureata bądź laureatkę poznamy 15 czerwca na gali wręczenia nagród.
Nie pozostaje zatem nic innego, jak zaprosić na tę uroczystość.
Odbędzie się ona w Auli ASP na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Na pewno wręczenie nagród będzie też powiązane ze spotkaniami z laureatami. Informacje o nominowanych książkach będzie też można znaleźć w komunikacji miejskiej, a książki w bibliotekach. Staramy się, aby Nagroda Literacka m.st. Warszawy wychodziła w miasto. Bo przecież o to właśnie chodzi.
Rozmawiał: Sebastian Rerak
Wywiad powstał we współpracy z Urzędem m.st. Warszawy.
TweetKategoria: wywiady