Amerykański pisarz Mort Castle ujawnił, że nie może się doprosić należnych mu pieniędzy od polskiego wydawcy książki „Nowy księżyc na wodzie”

22 lipca 2023

Mort Castle, amerykański autor grozy, trzykrotny laureat Nagrody Brama Stokera, poinformował publicznie, że pomimo otrzymania zapewnień polski wydawca książki „Nowy księżyc na wodzie” do dziś nie przesłał mu pieniędzy należnych za sprzedane książki.

„Dla osób, które czytają moje posty na Facebooku, to żadne zaskoczenie, że kocham polskich czytelników, że tak się cieszę z tego, jak przyjęli moje pisarstwo, polubili je, chwalili i poświęcili mu poważne teksty. Chwaliłem też polskich wydawców, którzy traktowali mnie z szacunkiem, wydawali moje książki w eleganckich formatach, promowali i sprzedawali moje historie” – napisał Mort Castle na swoim profilu na Facebooku. W jednym z komentarzy dodał, że „znakomicie” współpracuje mu się z wydawnictwem Phantom Press, które opublikowało jego zbiór opowiadań „Wiesz, kiedy umrzesz” i powieść „Przeklęte bądź dziecię”. Dodał też, że przed laty Replika, która wydała „Obcego” i „Księżyc na wodzie”, „czasami spóźniała się z płatnościami”, ale zawsze wiedział „kiedy i dlaczego nastąpi opóźnienie” i zawsze dostawał zapłatę.

Pisarz wyjaśnił, że bardzo się ucieszył, gdy w listopadzie 2021 roku Wydawnictwo Videograf opublikowało jego wyróżniony Nagrodą Brama Stokera zbiór opowiadań „Nowy księżyc na wodzie”. „Zgodnie z umową Videograf niezwłocznie wypłacił mi zaliczkę” – zastrzegł. Książka została wydana, doczekała się – w opinii autora – „świetnej reklamy i promocji”, a potem zaczęły się schody.

Castle przyznał, że czasami późno zauważa zaległości. „Na początku tego roku, zdając sobie sprawę, że nie widziałem wyników sprzedaży z Videografu, poprosiłem o te informacje. Po kilku prośbach przekazano mi: 'Och, wysłalibyśmy ci te statystyki, ale nie mogliśmy cię znaleźć w naszej bazie danych’. Jasne. W połowie lutego otrzymałem informacje za trzy okresy sprzedażowe. Wynikało z nich, że przekroczyłem próg zaliczki i należą mi się tantiemy w wysokości około 1,5 tysiąca dolarów” – wyjawił pisarz.

„Obiecano mi (pieniądze – przyp.red.) do 15 kwietnia. Brak tantiem. Dopytałem. Odpowiedziano mi, że prezes Videografu był chory, ale wkrótce ma się ze mną bezpośrednio skontaktować. W końcu on, Franciszek Leki, dał mi znać, że był bardzo chory. Wyjaśnił mi, że firma właśnie się przeprowadziła i wszystko było nieco zdezorganizowane. Poinformował mnie, że dostanę pieniądze pod koniec maja. I znowu brak tantiem. Na moją mocno sformułowaną wiadomość przyszła odpowiedź: 'Bez zbędnych wyjaśnień, wypłata nastąpi niezwłocznie pod koniec pierwszego tygodnia czerwca’. Brak tantiem. Kolejne wiadomości ode mnie. Brak odpowiedzi ze strony Videografu. Tak jak obiecałem, zgłosiłem tę sprawę do Komisji Rozjemczej Stowarzyszenia Pisarzy Horrorów. To było jakieś dziesięć dni temu. Stowarzyszeniu też nie odpowiedzieli. Dalej pisałem do Videografu. Brak odpowiedzi” – relacjonuje Mort Castle.

W środę, 19 lipca, pisarz wysłał do prezesa wydawnictwa e-maila, którego treść w całości udostępnił: „Jesteś mi winny pieniądze.
Robiłeś mi wymówki, składałeś fałszywe obietnice – i milczałeś. Stowarzyszenie Pisarzy Horrorów działało w moim imieniu. Zignorowałeś to. Teraz, tak jak obiecałem, podzielę się z moimi czytelnikami twoim nieodpowiedzialnym, nieetycznym traktowaniem”. Co ciekawe, zbiór opowiadań „Nowy księżyc na wodzie” wciąż znajduje się w ofercie wydawnictwa. „Videograf nie ma problemu z oferowaniem moich książek na sprzedaż w różnych formatach. Jedyny problem pojawia się przy płaceniu mi! Na stronie jest też e-mail, na który można przesyłać propozycje wydawnicze. Właśnie zaproponowałem, żeby Videograf mi zapłacił” – dodał autor w kolejnym wpisie.

Na słowa Morta Castle’a zareagowali polscy autorzy, którzy przyznali, że nie jest to pojedyncza sytuacja. „Znam całkiem sporo autorów, którzy tam publikowali i za każdym razem, gdy rozmowa schodzi na współpracę z wydawcą, w tym przypadku z Videografem, atmosfera robi się osobliwa. Jedni mówią, że nie chcą o tym rozmawiać, innym twarz tylko tężeje i nic nie mówią, a inni walą wprost: ten wydawca nigdy mi nie zapłacił za pracę, a jak już płacił, to po długich bojach, z wielką łaską, jakieś drobne” – napisał na swoim profilu twórca literatury grozy i weird fiction Wojciech Gunia, dodając, że o kwotach dłużnych pisarzom „krążą po necie legendy”. „I, co najlepsze, wiele wskazuje na to, że tak się dzieje od lat, więc nie jest to chwilowy kryzys w płynności (wiemy, jak wygląda sytuacja na rynku), tylko modus operandi” – zauważył autor „Domu wszystkich snów”.

Problemy z uzyskaniem należności ze strony Videografu potwierdzili chociażby Łukasz Radecki i Robert Cichowlas, którzy pod szyldem oficyny wydali wspólną powieść „Miasteczko”. „Czytam teraz o tych samych kłamstwach, które nam wmawiano. To bardzo smutne. Miałem nadzieję, że coś się zmieniło. To złodziej i oszust. Niestety nic się nie zmienia” – skomentował pod wpisem Castle’a Łukasz Radecki.

Kolejnym autorem, który współpracował z Videografem, jest Grzegorz Gajek. „I ja wydałem kiedyś w Videografie powieść. Tylko jedną, bogom dzięki. Nazywała się ona 'Malowidło’. Sprzedała się, przyznaję, niewybitnie, niemniej ze skromnych i tak tantiem nigdy nie dostałem całości. Po miesiącach dopominania się wypłacono mi jakąś z kapelusza wyjętą kwotę, częściowo zresztą na pokrycie kosztów dojazdu na festiwal Kfason” – napisał na Facebooku Gajek, apelując, aby czytelnicy nie kupowali książek Videografu, a autorzy nie wysyłali do wydawnictwa swoich tekstów, nawet jeśli nikt inny nie będzie zainteresowany ich publikacją.

W piątek zapytaliśmy Wydawnictwo Videograf o komentarz w tej sprawie. Do soboty nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Jeśli przedstawiciele oficyny udzielą nam informacji, zamieścimy ją na naszej stronie.

[am]
fot. Mort Castle/YouTube

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: newsy