Pierwsze od 40 lat wznowienie „Rodzeństwa Tanner” Roberta Walsera. Przeczytaj fragment książki
19 kwietnia nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego opublikowane zostanie pierwsze od lat 80. wznowienie powieści „Rodzeństwo Tanner” Roberta Walsera. Jest to historia Simona Tannera, który szuka swojego miejsca w życiu. Jego zmagania ze światem obserwujemy na tle relacji z rodzeństwem. Książka ukaże się w przekładzie Małgorzaty Łukasiewicz, a poniżej przeczytacie jej krótki fragment.
Doktor Klaus znał tysiące drobnych i wielkich obowiązków, a niekiedy mogło się wydawać, że chciał ich mieć jeszcze więcej. Należał do ludzi, którzy z potrzeby wypełniania obowiązków rzucają się na cały, bliski runięcia, stos wyłącznie przykrych obowiązków w obawie, że wymknie im się jakiś ukryty, trudno dostrzegalny obowiązek. Przysparzają sobie wiele chwil niepokoju z powodu niespełnionych obowiązków, nie myślą o tym, że każdy obowiązek ściąga na tego, kto się go podejmuje, nowy obowiązek, i uważają, że już spełnili coś w rodzaju obowiązku, gdy mroczna obecność tychże przyprawia ich o lęk i niepokoje. Łatwo mieszają się do wielu spraw, które, gdyby się tylko mniej skrupulatnie nad nimi zastanawiali, zgoła nic by ich nie obchodziły, i chcieliby także innych widzieć ugiętych pod podobnym ciężarem trosk. Patrzą zazwyczaj z zazdrością na ludzi swobodnych i wolnych od obowiązków i wymyślają im od lekkoduchów, bo tak pięknie, z tak lekko uniesioną głową suną przez życie. Doktor Klaus zmuszał się nieraz do pewnej niedużej, skromnej beztroski, ale zawsze powracał do szarych, posępnych obowiązków i marniał w ich władzy niczym w ciemnym lochu. W czasach, kiedy był jeszcze młody, miewał może niekiedy chętkę rzucić wszystko, ale brakowało mu siły, aby porzucić coś, co wyglądało na dopominający się spełnienia obowiązek, i pójść dalej z lekceważącym uśmiechem. Lekceważenie? Och, nigdy niczego nie zlekceważył! Gdyby tylko spróbował, serce by mu chyba pękło; zawsze myślałby z bólem o zlekceważonej sprawie. Nigdy niczego nie lekceważył i strawił swą młodość na układaniu i dociekaniu tego, co nigdy nie zasługiwało na dociekanie, badanie, miłość czy szacunek. Tak się zestarzał, a że mimo wszystko nie był wcale człowiekiem nieczułym ani pozbawionym fantazji, często wyrzucał sobie gorzko, że zaniedbał obowiązek zdobycia samemu odrobiny szczęścia. Było to kolejne zaniedbanie i dowodziło tylko najdobitniej, że właśnie ludziom obowiązkowym nigdy nie udaje się dopełnić wszystkich obowiązków, a przeto takim właśnie ludziom może się przydarzyć, że przeoczą główne obowiązki, by dopiero poniewczasie, gdy może już być za późno, znowu sobie o nich przypomnieć. Doktor Klaus niejednokrotnie bywał zasmucony, myśląc o błogim szczęściu, jakie go ominęło, o szczęściu związania się z młodą, miłą dziewczyną – musiałaby to być oczywiście dziewczyna z nieskazitelnej rodziny. Rozmyślając tak smętnie o samym sobie, pisał do swego brata Simona, którego szczerze kochał i którego poczynania w świecie budziły w nim niepokój, list mniej więcej tej treści:
Kochany bracie. Wydaje się, że nie masz wcale ochoty pisać o sobie. Być może nie wiedzie Ci się najlepiej i dlatego nie piszesz. Znowu, jak tyle już razy, nie masz stałego, pewnego zajęcia, siłą rzeczy dowiedziałem się o tym ku swemu ubolewaniu, i to od obcych ludzi. Od Ciebie, jak się zdaje, nie mogę już oczekiwać żadnej szczerej relacji. Wierzaj, to mnie boli. Tyle jest teraz spraw, które mnie niemile dotykają, czy i Ty, po którym zawsze sobie wiele obiecywałem, musisz przyczyniać się do zamącenia mego nastroju, z wielu przyczyn bynajmniej nie różowego? Mam jeszcze nadzieję, ale jeśli choć trochę kochasz nadal swego brata, nie pozwól, bym zbyt długo daremnie pokładał w Tobie nadzieje. Zrób wreszcie coś, co uprawniałoby do wiary w Ciebie, pod tym czy innym względem. Jesteś zdolny i masz, jak chętnie sobie wyobrażam, jasny umysł, jesteś też skądinąd mądry i we wszystkim, co mówiłeś, dawało się rozpoznać ów zdrowy rdzeń twej duszy, o którym zawsze wiedziałem. Dlaczego tedy, jeśliś poznał już mechanizmy tego świata, wciąż tak mało wytrwałości, wciąż tak szybkie przeskakiwanie do coraz to czegoś innego? Czy nie trwoży Cię Twoje własne postępowanie? Podejrzewam, że drzemie w Tobie niemało siły, skoro potrafisz znosić tę nieustanną zmianę zawodów, co do niczego nie prowadzi. Ja na Twoim miejscu dawno już zwątpiłbym w siebie. Doprawdy nie rozumiem Cię w tym punkcie, ale właśnie dlatego bynajmniej nie tracę nadziei, że wreszcie ujmiesz energicznie w garść swój los, skoro musiałeś już się przekonać aż nadto wyraźnie, że bez cierpliwości i dobrej woli niczego się na tym świecie nie osiągnie. A Ty wszak z pewnością chcesz coś osiągnąć. W każdym razie nie sądzę, byś był tak całkiem wyzbyty ambicji. Oto więc moja rada: bądź wytrwały, nagnij się przez trzy lub cztery krótkie lata do usilnej pracy, słuchaj przełożonych, pokaż, że potrafisz czegoś dokonać, ale także że masz charakter, a wówczas cały świat stanie przed Tobą otworem, jeśli masz ochotę podróżować. Świat i ludzie ukażą Ci się w całkiem nowym świetle, jeśli naprawdę jesteś kimś, jeśli możesz coś znaczyć w świecie. W ten sposób, jak mi się wydaje, znajdziesz w życiu jeszcze więcej satysfakcji niż uczony, który choć dokładnie poznał sprężyny wszelkiego bytu i działania, pozostaje przecież przykuty do ciasnego świata swego gabinetu, gdzie, mogę to rzec z własnego doświadczenia, często mu niewesoło na duszy. Nie jest jeszcze za późno, byś stał się naprawdę rzetelnym kupcem, a nie wiesz wszak, ile właśnie kupiec ma sposobności uczynić swoje życie życiem z gruntu pełnym życia. W obecnej Twojej sytuacji przemykasz się jedynie po zaułkach i szczelinach życia: trzeba z tym skończyć. Może powinienem był interweniować wcześniej, pociągnąć Cię raczej czynami niż tylko słowami napomnienia, ale nie wiem, czy przy Twoim dumnym nastawieniu, by zawsze i wszędzie samemu sobie dawać radę, prędzej bym Cię nie uraził, zamiast Cię rzeczywiście przekonać. Jak spędzasz teraz czas? Opowiedzże mi o tym. Ze względu na troskę, jaką we mnie wzbudzasz, zasługuję chyba na nieco więcej wylewności i szczerości z Twojej strony. Kimże ja jestem, aby się wystrzegać ufności i bezpośredniości w stosunku do mnie? Czy wydaję Ci się groźny? Co we mnie jest takiego, żeby mnie unikać? Czyżby okoliczność, że jestem „starszy” i być może wiem nieco więcej niż Ty? Wiedz tedy, że rad bym raz jeszcze być młody, nierozważny i nieświadomy. Nie jestem tak radosny, kochany bracie, jak powinien być człowiek. Nie jestem szczęśliwy. Może już za późno dla mnie na szczęście. Jestem teraz w wieku, kiedy mężczyzna, który nie ma jeszcze własnego domu, nie bez bolesnej tęsknoty myśli o tych szczęśliwcach, którzy zażywają błogiego widoku młodej kobiety dbającej o prowadzenie im gospodarstwa. Kochać dziewczynę to piękna rzecz, mój bracie. A to nie jest mi dane. Nie, nie musisz się mnie obawiać, to ja przecież po raz kolejny Cię poszukuję, piszę do Ciebie, mam nadzieję, że odpowiesz mi przyjaźnie i z zaufaniem. Jesteś może ode mnie bogatszy, masz więcej nadziei i daleko więcej praw żywić te nadzieje, masz plany i widoki, o których ja nawet nie marzę, nie znam Cię przecież już wcale, jakże zresztą mógłbym po latach rozłąki. Pozwól mi się znowu poznać i zmuś się, by do mnie napisać. Może dożyję jeszcze chwili, kiedy wszyscy moi bracia będą szczęśliwi; chciałbym przynajmniej wiedzieć, że Ty jesteś wesół i rad. Co robi Kaspar? Czy pisujecie do siebie? Co z jego sztuką?
(…)
Robert Walser „Rodzeństwo Tanner”
Tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Liczba stron: 320
Opis: Bohater książki, Simon Tanner, trochę na podobieństwo autora, jest opętany niepohamowanym pragnieniem wolności. Patrzy na świat i ludzi w zupełnie bezstronny sposób, nie z „wykształconą, zatkaną głową”. To prowadzi do najdziwniejszych konfliktów ze światem konwenansów i konformizmu. Simon prowokuje i jednocześnie zawstydza: wyobraźnią, humorem, zdrowym rozsądkiem i materialną nieprzekupnością. Tannerowie to trzej bracia i siostra. Ich wędrówki, spotkania, separacje, kłótnie, romanse, zatrudnienia i brak zatrudnienia są osnową dziwnej, zwiewnej, jaskrawej Walserowskiej tkaniny.
Kategoria: fragmenty książek