Bardo na Śląsku. Przeczytaj fragment książki „Wędrowiec śląski” Henryka Wańka

26 marca 2024

Wydawnictwo W.A.B. opublikowało autorski wybór esejów Henryka Wańka poświęconych Śląskowi. „Z pozoru Śląsk jest dobrze znany, a jednak ciągle skrywa wiele tajemnic. Ten fakt odzywa się już to w powieściach Andrzeja Sapkowskiego, Olgi Tokarczuk, Szczepana Twardocha i długiej listy pisarzy (oraz poetów) czerpiących inspirację z tego regionu. Sam do nich należę i czasem żartuję, że poza Śląskiem już nic mnie nie ciekawi” – przyznaje we wprowadzeniu pisarz. Książka „Wędrowiec śląski” to wyraz tej fascynacji regionem. Poniżej możecie przeczytać fragment książki.

Bardo Śląskie

Sam może bym tego nie zauważył, ale twoja obecność odwraca moje punkty widzenia, zmienia kąty i wydobywa z przestrzeni szczegóły zgoła niewidzialne przed chwilą. Nie zwróciłbym uwagi na to, że Joachim von Hartenberg o świcie owego dnia swojej ucieczki, zamiast udać się najkrótszą drogą z Reichensteinu do Glatz, czyli Kłodzka, symulował zrazu, że jedzie w kierunku Neudeck, czyli dzisiejszego Podzamku, a później skręcił i pojechał, podobnie jak my, w stronę Barda. Droga wówczas wcale nie była gorsza niż obecnie. Jechał w dwa konie (potwierdzają to rachunki poczmistrza z Reichensteinu dla księcia Brzegu, na refundację dwu koni). Na jednym kuferki. Na drugim on sam. Drogę znał. Zakładał, że jego ucieczkę odkryją najprędzej za dwa lub trzy dni. Ale ponaglał go lęk oraz inny powód, który może później się uściśli.

Przed południem przekroczył rzekę Nysę – wówczas była to dopiero Nissa Fluss – i zbliżał się do Barda. Na obrzeżach Przyłęku wieśniak, biorąc alchemika za wędrownego kramarza, chcącego przedstawić w miasteczku swój towar, ostrzegł go przed poborcami cła i myta, zachęcając do jazdy boczną drogą. Bardzo się to Hartenbergowi przydało. Dzięki poradzie wieśniaka w miasteczku pojawił się niepostrzeżenie.

My też docieramy do Barda w samym środku dnia, w połowie tygodnia. Jest słonecznie, pusto i cicho. Nie możemy przeoczyć, że sercem tego miasteczka jest most. Równie starego i pięknego mostu musielibyśmy długo szukać w Polsce. Jego wyszukane, kamienne łuki dają sens całej okolicy, w której meandrem zatacza się jak pijana Nysa, aby właśnie tutaj uderzyć wprost w zbocze góry, odbić się od niej i wylądować już po drugiej stronie gór – na Nizinie Śląskiej. Dzięki tej kolizji góry z rzeką prowadzi tędy wygodna przełęcz, a wzdłuż niej droga. Można śmiało uznać, że drogą tą chodziło się pieszo lub jeździło wozami dwa, trzy, cztery, a może i pięć tysięcy lat temu. Kto miał w ręku Bardo, ten był stróżem jednej z dziesięciu bram do Europy Północnej. O panowanie nad tym grodem wadzili się Polacy z Czechami, tak jak dziś historycy wadzą się o to, co chciał powiedzieć Kosmas z Pragi, pisząc w swej kronice: „dux Bracislaus …cum omni suo exercitu in Polonia super ripam fluminis nomine Nizam castro eorum [tj. Polonorum] destructo nomine Brido [tj. Bardo]” i tak dalej. Że Bardo było za czy przed śląską granicą?

Przez ten czas zmieniło się tu wiele promów i przepraw. Powstawały i upadały mosty. Ale zawsze było to tutaj, w tym samym miejscu, bo lepszego być nie mogło. Teraz mamy w sumie trzy: a więc stary, kamienny, stawiany „na raty” od XIV wieku, pewnie na założeniach wcześniejszego, następnie kolejowy z początku XX wieku i wreszcie całkiem ostatni, samochodowy. Oczywiście najbardziej szlachetny jest ten pierwszy. Woda przepływa pod nim z melancholijną prędkością, jakby była świadoma, że zostawia za sobą kręte szaleństwa młodości. Że opuszcza raj i przekracza progi padołu. Ale zanim to zrobi, uderza z impetem o zawadzającą jej Górę Bardzką. A ona z kolei od płynącej wody przejmuje wielką ilość energii. Kumuluje ją, a następnie rozprowadza po okolicy.

Wystarczy się tylko wczuć w tutejszą ziemię, skały i wegetację. Dobrze to wiedzą salamandry – owe alegoryczne jaszczurki, zrodzone jakoby w ogniu – które obrały sobie lasy na zboczach tutejszych gór jako wyśmienite środowisko. Czują także – tę energię – ludzie pielgrzymujący tutaj z oddaniem. Wiedzący, że można z Barda zawsze pobrać trochę dodatkowej siły, wzmocnić zapasy ducha i pobyć chwilę w progu między jednym a drugim światem. Czy choćby tylko przystanąć na moście, rzucić patyk w wodę i stwierdzić z zadowoleniem, że rację miał Heraklit. Mówił, że wszystko płynie, przepływa i przemija, a tylko mosty stoją tam, gdzie zawsze stały.
(…)

Henryk Waniek „Wędrowiec śląski”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 544

Opis: Henryk Waniek odkrywa przed czytelnikami Śląsk, opisując go z niezwykłą wrażliwością. W erudycyjny i inteligentny sposób opowiada o kraju i krajobrazie, o ludziach i duchowych związkach, które w różnym czasie łączyły Polaków, Niemców, Czechów i Ślązaków. Ten autorski wybór esejów obejmuje teksty, które znalazły się wcześniej w innych wyborach, a także te, które nie zostały dotychczas ujęte w żadnych publikacjach książkowych.

fot. Poconaco/Wikimedia Commons


Tematy: , ,

Kategoria: fragmenty książek