Co by było gdyby? Czyli o tym, że filmowa „Diuna” wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby wyreżyserował ją Alejandro Jodorowsky

3 listopada 2017


Świat sztuki ma swój namacalny wymiar, a jego przejawy możemy zobaczyć na własnych półkach z książkami, w kinach czy galeriach. Ale zapominamy, że to przecież tylko wierzchołek góry lodowej, albo raczej wulkanu, w którym kipi od niespełnionych marzeń i pomysłów. Rzadko kiedy informacja o tych niezrealizowanych projektach trafia do nas, odbiorców. A kiedy już tak się dzieje, najczęściej kończy się to żalem nad niewykorzystanym potencjałem i myślami, że właśnie to dzieło mogło zmienić bieg artystycznej historii. Znamiennym tego przykładem jest z pewnością ekranizacja „Diuny” w reżyserii Alejandra Jodorowsky’ego.

Pierwsze prawo filmu mówi, że książka, która robi tak zawrotną karierę, jak kultowa saga Franka Herberta, prędzej czy później musi zostać przeniesiona na duży ekran. Pytań wtedy jest kilka: kto to zrobi, jak i za ile? Producent oczekuje jednak tylko jednej odpowiedzi, tej mierzonej w rzeszy zadowolonych widzów i morzu zer na koncie przybywających wprost proporcjonalnie do zapełnianych na świecie sal kinowych. Powierzenie projektu Davidowi Lynchowi nie do końca gwarantowało sukces kasowy – ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa, jak to mówią. Cóż, w tym przypadku o żadnej wygranej nie może być mowy. Ekranizacja Davida Lyncha nie sprostała oczekiwaniom ani producentów, ani widzów. Ci ostatni z pewnością żałowali, że realizacji projektu nie powierzono komu innemu. I o mały włos tak właśnie by się stało.

Alejandro Jodorowsky i Moebius.

Na długo przed tym, kiedy za nakręcenie filmu zabrał się David Lynch, powieść Franka Herberta postanowił przenieść na ekrany kin pewien awangardowy reżyser teatralny i filmowy, Alejandro Jodorowsky. Zapewne i Jodorowsky nie stworzyłby kasowego hitu, ale z pewnością mógł nakręcić film kultowy. Projekt miał zapewniony 9,5 milionowy budżet: przekazany przez francuskie konsorcjum. Reżyserowi udało się też namówić do współpracy nieliche nazwiska: artystów Chrisa Fossa, H.R. Gigera i Jeana „Moebiusa” Girauda, a także scenarzystę i speca od efektów specjalnych Dana O’Bannona. Niespodzianki czekały w obsadzie aktorskiej, oprócz profesjonalistów: Orsona Wellesa, Glorii Swanson czy Davida Carradine’a, w filmie pojawić mieli się także… Mick Jagger i Salvador Dalí. A całości dopełniałaby ścieżka dźwiękowa nagrana przez Pink Floyd.

H.R. Giger pracuje nad „Diuną”.

Jodorowsky działał jak przystało na przedstawiciela awangardy: miał wizję i dzielnie walczył o jej realizację. Niestety czas przedprodukcyjny niemiłosiernie się wydłużał i pochłonął… 2 miliony dolarów, i to jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć! Do tego okazało się, że scenariusz miał rozmiary książki telefonicznej (jak zapewniał sam Frank Herbert, który także został w pewnym momencie zaproszony do współpracy) i powstałby z niego materiał na 14 godzin filmu! (Swoją drogą, nie lada gratka dla fanów sagi). Ostatecznie nie udało się znaleźć studia filmowego, które podjęłoby się tego karkołomnego wyzwania – wizja Jodorowsky’ego była zbyt surrealistyczna i nowatorska jak dla twórców Hollywood. Scenariusz nie doczekał się tym samym realizacji.

Od lewej: Orson Welles przymierzający się do roli Barona Harkonnena, David Carradine w rozmowie z Alejandro Jodorowskym.

To jednak nie koniec tej historii. Wiele lat później, w roku 2014, na podstawie zachowanych materiałów i rozmów z zaangażowanymi w projekt artystami Frank Pavich nakręcił dokument o kultowym filmie, który nigdy nie powstał. W pierwszych scenach filmu Pavicha głos zabiera sam Jodorowsky: „Chciałem stworzyć film, który ludziom biorącym w tamtym czasie LSD dałby halucynacje, jakie się miało po narkotyku, tyle że bez halucynacji. Nie chciałem namawiać do brania LSD, chciałem sfabrykować jego efekt. Ten film miał zmienić percepcję ludzi. Moja ambicja w kontekście 'Diuny’ była olbrzymia. Więc chciałem stworzyć proroka. Chciałem stworzyć proroka, żeby zmienić młode umysły na całym świecie. Dla mnie 'Diuna’ byłaby nadejściem boga. Artystycznego, kinematograficznego boga. Dla mnie to nie było tworzenie filmu. To było coś głębszego. Chciałem stworzyć coś świętego… wolnego, z nową perspektywą. Otworzyć umysł! Ponieważ w tamtym czasie czułem się jak w więzieniu. Moje ego, mój intelekt – chciałem je otworzyć. Więc zacząłem walkę o 'Diunę’. Żeby to zrobić, potrzeba odrobiny szaleństwa. Nie możesz stworzyć arcydzieła bez szaleństwa. Pink Floyd… Dalí… albo Orson Welles, albo inni! Może 'Diuna’ miała tego szaleństwa za dużo? Ale film, który nie ma odrobiny szaleństwa, nie podbije całego świata. Nie wydaje mi się, żeby w historii kinematografii był kiedykolwiek film, który zaszedł tak daleko i nie został zrealizowany”.

Scenorys „Diuny” Jodorowsky’ego.

Goryczy całej sprawie dodaje także fakt, że liczne pomysły Jodorowsky’ego i jego współpracowników trafiły jednak na podatny grunt. Jako że storyboard „Diuny”, narysowany przez Moebiusa, krążył od wytwórni do wytwórni, wielu twórców Hollywood miało szansę się z nim zapoznać. Jodorowsky twierdzi, że niektóre z graficznych rozwiązań zastosowane w późniejszych filmach science fiction przypominały te, które powstały na potrzeby „Diuny”. Przywołał takie tytuły, jak „Gwiezdne wojny” czy „Obcy” (w produkcji którego, nawiasem mówiąc, udział brali jego dawni współpracownicy). Tak więc chociaż film Jodorowsky’ego nie został zrealizowany, i tak zapisał się w historii kinematografii – nawet jeśli działania twórców Hollywood z etyką miały niewiele wspólnego.

Poniżej możecie obejrzeć prace koncepcyjne do „Diuny” wykonane przez H.R. Gigera:

Prace koncepcyjne Chrisa Fossa:

Fragment storyboardu narysowanego przez Moebiusa:

Projekty postaci autorstwa Moebiusa:

Zwiastun filmu dokumentalnego „Jodorowsky’s Dune”:

Katarzyna Figiel
fot. Sony Pictures Classics

Tematy: , , , , ,

Kategoria: ciekawostki