Mały wielki superbohater. Premiera komiksu „Shazam! Potworne Stowarzyszenie Zła” Jeffa Smitha

1 kwietnia 2019


Zachować w sobie dziecięcą wrażliwość, fantazję i empatię, równocześnie dysponując siłą, doświadczeniem oraz dojrzałością dorosłego. Swoiste marzenie, które urzeczywistniło się pod postacią Shazama, wyjątkowego superbohatera w mitologii DC. 5 kwietnia do kin wchodzi filmowa wersja jego przygód, a tymczasem wydawnictwo Egmont uraczyło nas komiksem „Shazam! Potworne Stowarzyszenie Zła” autorstwa Jeffa Smitha.

Kultowy twórca komiksowy, autor bestsellerowej serii „Gnat”, jak mało kto rozumie, na czym polega urok baśniowych historii. Ich wartością, być może największą, jest uniwersalizm. Opowieści z jasnym podziałem na dobrych i złych, okraszone elementami magicznymi, często mówiące o dojrzewaniu ? na przykład do tego, aby stać się bohaterem ? są zrozumiałe dla każdego. Niezależnie od wieku. Wyjątkowo trafnym przykładem tego może być komiks „Shazam! Potworne Stowarzyszenie Zła”.

Mały, rezolutny Billy Batson, żyjący na ulicy kilkulatek bez rodziny, to główny bohater historii. Jego codzienność to walka o przetrwanie. W niedoli towarzyszy mu Talky, bezdomny staruszek. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia prowadzony przeczuciem Billy trafia na opuszczoną stację metra. Podziemne przejście prowadzi go bowiem do krainy zamieszkiwanej przez siwobrodego czarodzieja, który sprawia, że chłopiec zyskuje mądrość Salomona, siłę Herkulesa, wytrzymałość Atlasa, moc Zeusa, odwagę Achillesa oraz prędkość Merkurego. Innymi słowy ? staje się Shazamem. A właściwie… Kapitanem Marvelem.

Historia postaci jest dosyć skomplikowana. Bohater wymyślony pierwotnie przez Billa Parkera i Charlesa Clarence’a Becka stanowił bowiem wyraz popularności, jaką osiągnął Superman. Po raz pierwszy w szkicowniku pojawił się w 1939 roku, na samym początku nazywał się Kapitan Thunder. Następnie przemianowano go na Kapitana Marvelousa (z ang. wspaniały, cudowny), aby potem skrócić to do Kapitana Marvela. Jego przygody zaczęły ukazywać się w wydawnictwie Fawcett Comics.

Niedługo później, bo już w 1941 roku, National Comics (obecne DC Comics) wyraziło jednak wątpliwości, co do oryginalności postaci. Rozpoczęto oficjalną batalię prawną, w której przedmiotem sporu było naruszenie praw autorskich. Uważano, że Kapitan Marvel to jawna kopia Supermana. Podobieństwa, rzecz jasna, były i są, faktem jednak jest, że oficyna Fawcett Comics wygrała w 1951 roku sprawę, choć… nie do końca. Po różnych perturbacjach, odwołaniach, apelacjach, ugodach i porozumieniach postać trafiła do uniwersum DC zamieszkiwanego przez Wonder Woman, Batmana i Supermana.

DC Comics ostatecznie wykupiło licencję na postać Kapitana Marvela w 1972 roku, w międzyczasie Marvel Comics, czyli wydawnictwo, w którym swoje triumfy święcili Stan Lee i Steve Ditko, zastrzegło nazwę i rozpoczęło publikację komiksów z własną postacią o tym pseudonimie. DC znalazło się w kropce. Postanowiło więc wydawać swoją serię pod tytułem „Shazam!”. I takim też imieniem zaczęto nazywać bohatera, którego po latach przypomniał w autorski sposób Jeff Smith.

Dobrze znany polskim czytelnikom amerykański scenarzysta i rysownik stworzył baśń. Przesiąkniętą humorem, pełnoprawną, magiczną opowieść o rodzinnej miłości (tudzież samym poszukiwaniu rodziny), dorastaniu i stawaniu się bohaterem. Bo do tego, żeby nim zostać, trzeba dojrzeć, a największe akty heroizmu nie muszą być wcale spektakularne, mogą przecież odnosić się do codziennej pomocy bliźnim w potrzebie. O tym zdaje się przekonywać Jeff Smith, choć ? co ważne ? nie stroni od ukazywania wielkiego starcia dobra ze złem. Na Billy?ego Batsona czeka bowiem niemałe (dosłownie!) wyzwanie.

W wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń w mieście chłopca pojawił się gigantyczny robot kierowany przez tajemniczego Mistera Minda. Powstrzymać może go tylko Shazam (czyli Kapitan Marvel), któremu pomaga cudem odnaleziona siostrzyczka i duchowy mentor Talky. Jeff Smith w bardzo sprawny sposób nakreślił ramy baśniowego świata z odwołaniem do superbohaterskiej mitologii DC. „Shazam! Potworne Stowarzyszenie Zła” to jednak komiks w pełni samodzielny, nie związany z żadnym wielkim wydarzeniem w komiksowym uniwersum DC. W tej kameralności tkwi duża wartość.

Smith swój komiks utkał z elementów magicznych, o czym wprost pisze w posłowiu: „Zacząłem od baśni o lampie Aladyna oraz Ali Babie i czterdziestu rozbójnikach. Idąc ich tropem, trafiłem na 'Księgę tysiąca i jednej nocy’ i inne opowieści z Bliskiego Wschodu”. Aczkolwiek baśniowe motywy fantastyczne zestawione są z quasi-naukowymi ? na przykład podróżami w czasie i eksploracją czasoprzestrzeni. Wyraz fascynacji tymi zagadnieniami Smith składał choćby w swojej autorskiej serii przygodowej „R.A.P.P.”.

„Shazam” to komiks zasługujący na czytelniczą uwagę również z uwagi na stronę plastyczną ? autor „Gnata” dysponuje kreskówkowym stylem, który z powodzeniem oddaje baśniowego ducha historii. Magia kolorów to z kolei zasługa Steve?a Hamakera, który z pieczołowitością zadbał o podkreślenie wymowy poszczególnych scen. Bo przecież to nie tylko historia walki z najeźdźcą nie z tego świata, ale też opowieść o poszukiwaniu siebie, odnajdywaniu rodziny. W tym zawiera się urok historii. Ale to nie wszystko. „Jeff podszedł do wymyślania opowieści z pasją. Chciał nie tylko przedstawić swoje spojrzenie na legendę, ale również stworzyć metaforę naszych czasów. Nieprzypadkowo podczas lektury można odnaleźć odniesienia do ataku terrorystycznego na WTC” ? tłumaczy we wstępie wybitny rysownik Alex Ross. Bo także w baśni można zapisać prawdę o tym, co dzieje się w naszych czasach.

„Shazam: Potworne Stowarzyszenie Zła” to kolejny tytuł wydawany w ramach linii DC Deluxe wydawnictwa Egmont. Ukazanie się na rynku albumu przetłumaczonego przez Tomasza Sidorkiewicza zbiega się w czasie z premierą kinowego filmu „Shazam” w reżyserii Davida F. Sanderga, który jest debiutem superbohatera na dużym ekranie. Zdecydowanie warto zapoznać się z komiksem Jeffa Smitha przed pójściem do kina.

Marcin Waincetel

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi