Kompleksy, fobie i dziwactwa 7 polskich pisarzy w przedwojennej Polsce
Najwięksi literaci z okresu międzywojennej Polski słynęli nie tylko ze swej twórczości, ale częstokroć i bardzo rozrywkowego stylu życia, który rodził liczne skandale. O wiele rzadziej mówi się o ich fobiach i kompleksach. Tymczasem przedwojenni bon vivanci musieli też mierzyć się z mroczną stroną ludzkiej egzystencji, która nie zawsze przystawała do kawiarnianego gwaru.
Poniżej możecie poznać kompleksy, fobie i dziwactwa 7 polskich pisarzy, które opisano w najnowszej książce Remigiusza Piotrkowskiego „Literaci w przedwojennej Polsce”:
1. Julian Tuwim wstydził się myszki na policzku i cierpiał na agorafobię. Duże znamię na lewym policzku do tego stopnia wpędzało poetę w kompleksy, że pozwalał się fotografować wyłącznie z prawego profilu. Z agorafobią było jeszcze gorzej. Lęk przed otwartymi przestrzeniami był na tyle silny, że Tuwim obawiał się przejść na drugą stronę ulicy. Z tego też względu przemieszczał się po mieście głównie taksówkami, które w miarę możliwości podjeżdżały pod same drzwi budynków, do których się udawał.
2. Bolesław Leśmian obsesyjnie zamartwiał się swoim wyglądem. Miał kompleksy z powodu niskiego wzrostu (mierzył jedynie 155 centymetrów) i łysiny. Próbował najprzeróżniejszych medykamentów, aby tylko wyrósł mu na głowie choćby jeden nowy włos. Korespondował nawet ze światowej sławy dermatologiem z Berlina. Aby zatrzymać proces starzenia, a co za tym idzie utrzymać sprawność seksualną, najzupełniej poważnie brał pod uwagę zastosowanie kuracji odmładzającej francuskiego naukowca rosyjskiego pochodzenia, która polegałaby na przeszczepieniu tkanki jąder małpy do jąder poety. Ostatecznie z zabiegu nie skorzystał, ale twórcę nowoczesnej metody odwiedził i jego książkę ze specjalną dedykacją uzyskał.
3. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska miała uraz do krów. Przez całe życie omijała te zwierzęta szerokim łukiem, ponieważ w młodości wypiła garnek mleka prosto od krowy, w skutek czego zachorowała na pryszczycę. Kolejnym ze zmartwień poetki była krzywica. Z problemem tym walczono w jej rodzinie na różne sposoby (m.in. autorka musiała chodzić w gipsie), jednak nieskutecznie. Aby ukryć defekt, Pawlikowska-Jasnorzewska wciskała się zwykle w ciasny gorset.
4. Tadeusz Boy-Żeleński nigdy nie zamawiał jedzenia w nieznanych mu lokalach. Bał się, że kelner napluje mu do talerza, bo on sam na jego miejscu by tak zrobił. Fobia ta była na tyle mocna, że nawet kiedy zjawił się na dansingu w warszawskiej restauracji „Oaza”, która słynęła z doskonałej kuchni, dla bezpieczeństwa zamówił jedynie bułkę z szynką, uznawszy zapewne, że kelner nie będzie miał gdzie napluć.
5. Jarosław Iwaszkiewicz przejawiał awersję do słowików. Źródłem tej niecodziennej fobii, podobnie jak u Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, było wydarzenie z dzieciństwa pisarza. Będąc młodym chłopcem, nabawił się wrzodu ucha. Kiedy położono go rozgorączkowanego do łóżka, męczył się okrutnie, bo za oknem w krzakach przez całą noc śpiewał słowik. „Znienawidziłem odtąd słowika” – pisał potem w swoim dzienniku.
6. Witold Gombrowicz miał fobię na punkcie nietoperzy. Okrutny dowcipniś, który potrafił ulubioną gosposię i grono panienek poczęstować dla zabawy czekoladkami ze środkiem przeczyszczającym, sam stawał się przedmiotem żartów, gdy temat zbaczał na żyjące nocą zwierzęta. Gombrowicz bał się, że nietoperze wlecą przez okno i wplączą mu się we włosy. Celowo straszono go i podpytywano, czy nie zapomniał zamknąć okna w swoim pokoju. Warto dodać, że autor „Ferdydurke” obawiał się też koni, psów i drewnianych mostków.
7. Stanisław Ignacy Witkiewicz przejawiał paniczny lęk przed bakteriami. Aby nie dotykać klamki, drzwi otwierał zwykle łokciem. Nie całował kobiet w rękę na powitanie, chyba że zgodziły się wpierw umyć dłonie. Lęk przez bakteriami przełożył się też u Witkacego m.in. na staranne dbanie o higienę jamy ustnej i bardzo częste wizyty u dentysty. Pisarz był również bardzo przesądny: uważał, że źródło wszelkich kłopotów w jego życiu zwiastowała godzina za dwadzieścia dziesiąta, za pechowe uważał także liczbę siedemnaście oraz piątek. Aby uniknąć nieszczęść, nie chodził również prawą stroną ulicy.
Opublikowana nakładem Domu Wydawniczego PWN książka „Literaci w przedwojennej Polsce” to anegdotyczna w formie i przebogata w treści opowieść o największych twórcach polskiej literatury XX wieku. Autor książki Remigiusz Piotrowski zdejmuje ich z tchnącej naftaliną półki z lekturami, w myśl zasady „nic co ludzkie nie jest mi obce” przyobleka na powrót w ludzkie cechy i wypuszcza w świat w celu konfrontacji naszych wyobrażeń z rzeczywistością. Z tejże konfrontacji wnioski płyną jednoznaczne: współcześni literaci zdają się zwykłymi nudziarzami, gdyby porównać ich z pełnymi fantazji, brawury i pasji gigantami literatury żyjącymi w przedwojennej Polsce. Książka Piotrowskiego tę wiedzę uzupełnia przebogatym archiwum zdjęć oraz ilustracji z domowych nasiadówek, spotkań przy kawiarnianym stoliku i podróży po świecie.
Zebrał i opracował: Artur Maszota
TweetKategoria: zestawienia