W poszukiwaniu człowieczeństwa – recenzja książki „Rozgwiazda” Petera Wattsa

15 sierpnia 2023

Peter Watts „Rozgwiazda”, tłum. Dominika Rycerz-Jakubiec, wyd. Vesper
Ocena: 8 / 10

Niekończąca się ciemność. Napierająca zewsząd setkami atmosfer, gotowa w każdej chwili zgnieść nieprzystosowaną doń formę życia niczym puszkę. Brak możliwości ucieczki. W tak ekstremalnych warunkach funkcjonować mogą tylko jednostki złamane przez życie, wykolejone. I to właśnie one zmierzą się z czymś, co na zawsze może odmienić oblicze planety.

Trudno wyobrazić sobie współczesne science fiction bez „Ślepowidzenia” genialnie rozpracowującego istotę świadomości, a zarazem będącego jedną z bardziej fascynujących opowieści o pierwszym kontakcie. Zanim jednak magnum opus kanadyjskiego pisarza zachwyciło czytelników, ten musiał przebyć wyboistą drogę, by w branży literackiej w ogóle postawić pierwsze kroki. Niekończące się odmowy publikacji opowiadań, problemy z zainteresowaniem jakiejkolwiek redakcji powieścią. Choć Peter Watts z sobie właściwą ironią podsumowuje karierę w niebywale ciekawym posłowiu wznowionej przez wydawnictwo Vesper debiutanckiej „Rozgwiazdy”, to ostateczny sukces niewątpliwie rodził się w bólach. Z perspektywy odbiorcy trudno nie skonstatować jednak, że być może tak właśnie musiało być – bo pierwsza książka Kanadyjczyka to rzecz, która ból, niepewność i strach przekuwa w siłę.

Fabuła „Rozgwiazdy” w przeważającej większości rozgrywa się kilometry pod powierzchnią Oceanu Spokojnego, w jednej z wybudowanych na Grzbiecie Juan de Fuca instalacji mających służyć przetwarzaniu energii geotermalnej. Do ich obsługi przeznaczeni są Ryfterzy – ludzie zmodyfikowani dzięki najnowszym osiągnięciom biomechaniki, co pozwala im przetrwać w morderczym środowisku. Problem w tym, że podrasowanie możliwości ludzkiego organizmu i psychologiczne obciążenie związane z pracą w ekstremalnych warunkach to dwie zupełnie różne kwestie. Rozwiązaniem okazuje się postawienie na jednostki, które paradoksalnie nie były dostosowane do życia na powierzchni. Ofiary domowej przemocy, uzależnieni od narkotyków czy przestępcy seksualni – to właśnie takie, balansujące częstokroć na granicy poczytalności osoby odnajdują w oceanicznych głębinach swój drugi dom. Co jednak zrobią w obliczu odkrycia, które może nieodwracalnie wpłynąć na cały ekosystem Ziemi?

Choć wątek zagrożenia, z jakim muszą zmierzyć się bohaterowie, stanowi niejako katalizator i element niezbędny dla puenty książki, „Rozgwiazda” bynajmniej nie jest powieścią która właśnie na tym koncentruje swoją uwagę. Wręcz przeciwnie – zanim Watts zaproponuje w połowie książki fabularną woltę, postanawia na właściwy wydźwięk powieści zapracować niezwykle detalicznym przyjrzeniem się psychologii swoich bohaterów. Podejmuje się zresztą przy tym nie byle jakiego zadania, bo sprawienia, by odbiorca zechciał kibicować postaciom, które wszędzie indziej mogłyby w najlepszym wypadku wzbudzać antypatię. To zabieg wymagający odpowiedniego wyczucia delikatności materiału. Kanadyjczyk wychodzi jednak z tego zadania z tarczą, obdarzając wykreowane postacie troską i współczuciem, a zarazem sięgając głęboko w kwestie związku człowieka z naturą i granic człowieczeństwa.

Mimo że „Rozgwiazda” może jawić się przez to jako powieść wypełniona filozoficznymi rozważaniami, tak naprawdę to tylko jedna strona medalu, kontrowana potężna dawką nauki. Będąc biologiem morskim z wykształcenia, Watts doskonale wie, o czym pisze, jeśli chodzi o miejsca akcji, ale równą uwagę poświęca biologicznemu aspektowi ludzkiej psychiki. Idąc w ślad za tym, na lekturę składa się wiele naukowych szczegółów, które niekoniecznie muszą przypaść do gustu wszystkim odbiorcom, ale wkomponowane zostały w akcję na tyle dobrze, by przydawać wydarzeniom autentyczności i budować kolejne warstwy przytłaczającego klimatu.

To właśnie ten aspekt „Rozgwiazdy” – atmosfera trzymająca w żelaznym uścisku tak czytelnika, jak i fikcyjnych uczestników dramatu – decyduje o tym, jak efektywne okazuje się katharsis, które Watts funduje obu zainteresowanym stronom w finale. Mimo że jego debiut nadal trudno określać literaturą, która z całą pewnością przypadnie do gustu każdemu, miłośnicy fantastyki naukowej (ze wskazaniem na drugi z tych członów) wstęp do „Trylogii Ryfterów” muszą potraktować jako pozycję obowiązkową.

Maciej Bachorski

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje