W labiryncie poszlak – recenzja książki „Nocny dom” Jo Nesbø

21 sierpnia 2023

Jo Nesbø „Nocny dom”, tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Dolnośląskie
Ocena: 5,5 / 10

Jo Nesbø to jeden z tych autorów, którzy na tyle wyrobili sobie renomę w konkretnym gatunku, by ich kolejne książki kupować niemal w ciemno. Czasem jednak nawet im zamarzy się tematyczny skok w bok – przykładem tego w bibliografii Norwega jest jego najnowsza powieść.

Bohater „Nocnego domu”, Richard, to chłopak, który stracił rodziców w tragicznym wypadku i zmuszony został przenieść się do małego miasteczka, pod opiekę wuja i ciotki. Świadomość braku perspektyw, konieczność uporania się z własną traumą i nieumiejętność znalezienia wspólnego języka z rówieśnikami szybko powodują, że nastolatek staje się klasowym wyrzutkiem. To jednak dopiero początek jego problemów, bowiem już wkrótce w przerażających i niewytłumaczalnych okolicznościach na jego oczach ginie jeden z kolegów szkolnych. Próby przekonania policji o swojej niewinności spełzają na niczym, a Richard szybko uznany zostaje głównym podejrzanym. Dławiony poczuciem winy decyduje się na własną rękę rozwiązać przerażającą tajemnicę, nie przypuszczając, jakich niecodziennych odkryć dokona po drodze.

„Nocny dom” to pozycja mieszcząca się na niespełna trzystu stronach – siłą rzeczy więc spodziewać się można tego, że Nesbø nie będzie tracił czasu na przesadne wprowadzenie do świata przedstawionego i rozbudowę postaci. Tak też jest w istocie – autor na kilku pierwszych stronach rozprawia się z aktualną sytuacją głównego bohatera, by już w chwilę później postawić go przed pierwszą z całej serii katastrof. Od tego momentu wypadki nabierają solidnego tempa – fabuła goni od jednej eskalacji do następnej, a zagadka postawiona przed protagonistą zdaje się gmatwać coraz bardziej.

Jo Nesbø

Wszystko to podane zostaje w gatunkowych szatach powieści młodzieżowej z silnie zaznaczonym wątkiem fantastycznym. „Nocny dom” przywodzi nieco na myśl fabularne rozwiązania rodem z produkcji pokroju „Stranger Things” czy historii o młodych bohaterach pióra Stephena Kinga. Nesbø nie bawi się w odkrywanie koła na nowo, zamiast tego stawia na grę motywami znanymi z opowieści spod znaku young adult. Początkowo wypada to dość przeciętnie. Antypatyczny nastolatek z problemami, dorośli, którzy nie dają wiary w jego wersję wydarzeń, czy wreszcie samodzielna próba zmierzenia się z paranormalnym złem – wszystko to nie dość, że samo w sobie nie stanowi żadnej nowej jakości w budowaniu historii, to w dodatku potraktowane zostało na tyle zdawkowo, że nawet dynamika akcji nie chroni „Nocnego domu” przed roztaczającą się wokół aurą przewidywalności. Ale – jak to zwykle u Norwega bywa – to ledwie wierzchołek góry lodowej.

W połowie powieści Nesbø decyduje się na fabularną woltę, stawiając jednocześnie na głowie wszystko, co przekazał czytelnikowi wcześniej. Oprócz naturalnej wartości szokowej taki zabieg niemal automatycznie wprawia odbiorcę w stan podwyższonej gotowości i ponownego rozpatrywania tego, w jakim kierunku może potoczyć się dalsza część historii. I słusznie, bo to nie koniec zaplanowanych przez autora niespodzianek. Taki zamysł jest niewątpliwie ciekawy i wprowadzony we właściwym momencie potrafi wyrwać z czytelniczego marazmu, nawet jeżeli ktoś mógłby złośliwie powiedzieć, że tym sposobem Nesbø nie musiał zadawać sobie trudu wymyślania przekonującego wytłumaczenia dla niektórych wydarzeń.

Ostatecznie „Nocnemu domowi” do ideału raczej dalej niż bliżej, choć nie można mu odmówić pewnych atutów. Wprawdzie książka nie zagnieździ się w naszej pamięci na dłużej, ale dzięki niej lekturę można określić doznaniem akceptowalnym. Trzeba też docenić Nesbø za odważne wkroczenie na nietypowy jak dla niego grunt literacki. Oby tylko następne próby były lepsze.

Maciej Bachorski


Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje